-Chciałaś iść bez pożegnania?-pyta a moje oczy się powiększają.
-Przecież powiedziałam cześć.Jak wolisz może być pa.Więc pa.-chłopak tylko uśmiecha się po czym pochyla się i całuje mój policzek z siniakiem.Na ten gest od razu się odsuwam.
-No teraz może być.Do zobaczenia.-mówi i odchodzi.
Co?! Do jakiego zobaczenia?Co on sobie wyobraża,znamy się jeden dzień.Co prawda chodzi do równoległej klasy,a teraz ze mną bo mało osób przychodzi do szkoły więc nasze klasy zostały połączone,ale nie za dobrze się znamy.
Wychodzę ze szkoły wściekła i rozkojarzona zachowaniem chłopaka.Naprawdę go nie rozumiem.
Wchodzę do domu i mogę stwierdzić ,że nie jest gorzej niż wczoraj. Biorę pieniądze i wychodzę.Kiedy dochodzę do sklepu słyszę swój telefon.Patrzę na ekran.„Louis".O nie tylko nie on.Błagam tylko nie on.Jestem dość zaskoczona,że jeszcze nie znudziła mu się ta zabawa w podrywacza ale bardziej szokuje mnie treść sms'a:
"Pamiętaj o naszej jutrzejszej randce,Księżniczko".Co? Jakiej randce?Nie ma opcji ,że gdzieś z nim pójdę a o randce nie ma mowy.Szybko odpisuję.
"Nigdzie z Tobą nie idę!Nawet nie zapytałeś się mnie o zdanie".Na odpowiedź nie muszę długo czekać.
„Zapytałem,kiedy ty pożerałaś wzrokiem Alex'a.Mam czuć się zazdrosny?"
"Bardzo zabawne.Nigdzie nie idę"
„Powtarzasz się Aniele".Postanawiam nie odpisywać.Nie ma takiej możliwości,że gdzieś z nim pojadę.Wchodzę do sklepu i robię zakupy.Kiedy wracam do domu gotuję obiad.Tata cały czas siedzi w swojej sypialni.Od wczorajszego incydentu go nie widziałam.Ale może to i lepiej.Po zjedzeniu obiadu zmywam naczynia i idę do swojego pokoju.Kładę się na łóżku i włączam piosenkę.Nawet niewiem kiedy zasypiam.Budzi mnie dźwięk mojego telefonu.
-Halo?-odbieram nawet nie patrząc kto dzwoni.
-Dzień dobry śpiąca królewno.-wita się wesoło głos.A ja dopiero w tej chwili domyślam się kto dzwoni.
-A to ty.
-Jakie miłe przywitanie.
-Po co do mnie dzwonisz?Wiesz,która godzina.-mówię i spoglądam na zegarek 3:30.Zabiję go.
-Wiem.Stęskniłem się.Miałem nadzieję,że nie śpisz.
-Nadzieja matką głupich-mówię pod nosem.
-Ej! Słyszałem-mówi zbulwersowany Louis-nieważne.Otwórz okno.
-CO?-pytam zaspanym głosem-Dobrze się czujesz?
-Rewelacyjnie.To słodkie,że się martwisz a teraz otwórz okno.
-Po co?
-Po prostu otwórz.
-Nie.-odpowiadam stanowczo.Nie będzie mi rozkazywał.
-No to idę do drzwi.-na te słowa od razu wstaję z łóżka.Mój ojciec by się nieźle wkurzył gdyby go tu zobaczył a ja mam serdecznie dość kłopotów.
-Dobra–podchodzę do okna i je otwieram. Mój wzrok po chwili przyzwyczaja się do ciemności i wtedy zauważam Louisa.
-Co ty tu robisz?!Bawisz się w Romea?!-krzyczę do niego.
-Chciałem cię zobaczyć,moja Julio.
-Niezłą wybrałeś sobie porę.Skąd wiesz gdzie mieszkam?
-Popytałem tu i tam.-mówi i uśmiecha się jakby to było coś zabawnego.
-Ty masz obsesję.
-Na twoim punkcie.
-Bardzo śmieszne.-spoglądam na drzwi i mam nadzieję,że mój tata go nie usłyszał bo będę miała przechlapane.-Powinieneś iść.
-Oj no weź nie mogę wejść?
-Nie!
-No to ty zejdź do mnie.
-Tobie już do końca odbiło.-mówię i zamykam okno.Nie ma opcji,że gdzieś z nim pójdę i to jeszcze o tej porze.Wracam do łóżka i wyłączam telefon.Mam go serdecznie dość. Jutro ostatni dzień szkoły.Później weekend i zakończenie roku.Louis wyjedzie na całe dwa miesiące z miasta a ja będę miała nareszcie święty spokój.Z taką myślą odpływam w krainę snów.Jednak nie jest dane mi się wyspać bo budzi mnie koszmar.Kładę się i szczelnie przykrywam kołdrą ale i tak wiem że nie uda mi się zasnąć.Zerkam na zegarek 6:20.Serio?!Ociężale wstaje z łózka i zakładam na siebie jakieś ubranie.Załatwiam poranna toaletę i robię śniadanie.Przechodzę do salonu i włączam jakiś program który akurat leci.Wypadło na "U Kardiaschanów".Kiedy kończę śniadanie jest godzina 7:00.Postanawiam wyjść z domu i pospacerować.Przechodzę przez miasto i dochodzę do szkoły.Idę do klasy i zajmuję jakieś wolne miejsce.Nagle obok pojawia się James-niewysoki blondyn o brązowych oczach.
-Hej-wita się miło.
-Cześć-odpowiadam.Kilka sekund później do klasy wchodzi Louis.
-Zajęte?-pyta i wskazuje na miejsce obok mnie.
-Nie-mówię i uśmiecham się a chłopak zajmuje miejsce obok.
-Zastanawiałem się czy masz jakieś plany na dziś bo...-chłopak jednak nie kończy bo podchodzi do nas Lou,który mu przerywa.
-To moje miejsce.
-A jest podpisane?-pyta blondyn-Nie wydaje mi się.
-Nie rozśmieszaj mnie.
-Możesz usiąść gdzie indziej.
-Niestety nie mogę.
-Ja też nie.-James nie daje za wygraną i nadal kłóci się z brunetem.-Jestem zajęty rozmową z Eleanor więc możesz iść-mówi blondyn ale mina Louisa nie jest za wesołą. Pochyla się i mówi coś Jamesowi na ucho ale na tyle głośno abym mogła usłyszeć.
-Trzymaj się od niej z daleka.Ona jest moja. Ostrzegam cię.-James dłużej się nie kłóci i zmienia miejsce-Tak trudno było?-pyta z sarkazmem i siada obok mnie.-Witaj Julio.
-Spadaj Romeo.
-Nie jesteś za miła-mówi a aj tylko wzruszam ramionami.
-Dzwonienie do ludzi o trzeciej rano też nie jest miłe.
-Wynagrodzę ci to.
-Nie wątpię.-to jedyna lekcja na jakiej Louis w ogóle się pojawił ale mi to nie przeszkadza. Nareszcie mogłam pogadać z dziewczynami z mojej klasy.W sumie temat był jeden-wakacje i studia.Kiedy skończyłam lekcje z dobrym humorem opuściłam szkołę.
Jednak kiedy przechodzę przez plac szkolny zauważam Louisa,który nerwowo kogoś szuka.Postanawiam podejść do niego i wyjaśnić ta dziwną sytuację miedzy nami.
CZYTASZ
Salvation *L.T*
RandomEleanor jest piękną brunetką, która mieszka sama z ojcem alkoholikiem. Pewnego dnia poznaje Louisa, który żyje chwilą. Chłopak założył się, że pozna Eleanor i złamie jej serce jednak kiedy ją pozna nie będzie w stanie tego zrobić.