-Gdzie jedziemy?
-A gdzie byś chciała?
-Wow.Chyba pierwszy raz dajesz mi wybór.-mówię i zdaję sobie sprawę,że to prawda.Ciągle gdzieś mnie woził a ja nigdy nie wiedziałam czego mogę się spodziewać.
-Bez przesady.To co chcesz robić?
-Nie wiem.Może zawieź mnie do domu?
-To odpada.Dawaj dalej.
-Skoro mój pomysł ci się nie podoba to powiedz swój.-chłopak myśli chwilę ale zaraz wpada na,jakże genialny,pomysł.
-Jedziemy do restauracji.
-Super ale pominąłeś ważny szczegół.Jest zimno i bolą mnie nogi od tych szpilek i jeszcze...
-Tak,tak.Poplamiona sukienka.Dlatego najpierw pojedziemy do sklepu.Musisz się przebrać.-patrzę na niego zdezorientowana.Jest 21,żaden sklep z ciuchami nie będzie otwarty.
-Co kombinujesz?Chyba wiesz,że wszystko jest pozamykane?
-Dlaczego ja zawsze muszę coś kombinować?-pyta tajemniczo się uśmiechając co tylko utwierdza mnie w fakcie,że coś wymyślił.
Kilka minut później Louis parkuje swojego czarnego mercedesa przed sklepem odzieżowym. Chłopak wyciąga z kieszeni,swojej marynarki klucz,którym otwiera drzwi.
-Chyba żartujesz?! Skąd masz klucz?-pytam gdy wchodzimy do środka.
-To sklep mojej ciotki.-mówi i zapala światła oraz wyłącza alarm-Zostawiła kiedyś u nas klucze gdy chciałem je, jej oddać powiedziała,że mogę je zatrzymać.Jak ona to ujęła? "Zaimponujesz dziewczynie dając jej sklep z ubraniami tylko dla niej.Ale pamiętaj!Nic za darmo."-wzrusza ramionami jakby to nie było nic wielkiego-Więc,wybieraj.-wskazuje pomieszczenie po czym siada na kanapie i wyciąga telefon.
-Powinnam zadzwonić do Ashley.Będzie się martwić.-mówię przeglądając ubrania i co chwilę zerkając na tę samą cenę aby upewnić się,że tyle cyferek mi się nie przywidziało.
-Daj mi swój telefon to jej powiem,że jesteś ze mną a ty coś wybierz bo nie zdążymy.-podaję mu urządzenie i wracam do oglądania.Dziwnie się czuję wybierając sobie ciuchy w opustoszałym sklepie.Czy to nie podchodzi pod włamanie?Ale Louis miał klucz.A może go ukradł a nie dostał?
Przesuwam kolejny wieszak aż trafiam na fajną bluzkę i spodnie do kompletu.Biorę zestaw i idę do przymierzalni.
-Ej!Czekaj,czekaj.-zatrzymuje mnie głos Louisa-Tylko to?-spogląda na ubrania,które trzymam w ręce-Ty chyba nie umiesz robić zakupów.Miałaś wziąć wszystko co ci się podoba.Idź coś wybierz albo ja to zrobię.
-Dobra.-mówię niechętnie i odwracam się i wracam do przeglądania.Zabieram kilka ubrań i gdy chcę je przymierzyć pojawia się Lou,który dokłada mi jeszcze jakieś 20 wieszaków.Cała obładowana idę do przymierzalni.Zakładam jakąś sukienkę i przeglądam się w lustrze.
-Gotowa?
-Nie mów,że muszę ci się we wszystkim pokazać.
-Musisz! Więc,gotowa?
-Tak-odpowiadam niechętni i odsłaniam zasłonę i pokazuję się Louisowi w niebieskiej sukience.
-Odpada.-przymierzam jeszcze inne ubrania ale każde jak do tej pory nie pasuje chłopakowi. "Zbyt długa","Szukamy czegoś innego".Mam dość tego przymierzania.Najpierw mnie pospieszał a później dodał sam jakieś ubrania.
Zakładam czarne spodnie i ciemną koszulę.Ponownie pokazuję się brunetowi i czekam na opinię.
-Wyglądasz jakbyś miała iść na pogrzeb.
-Mi się podoba i to nie ty w tym będziesz chodzić.
-Ale spójrz wyglądasz w tym smutno.I jestem tu od doradzania.Jakbyś zapomniała.
-A ty co projektant mody?Może czarny jest modny?-chłopak kręci głową i każe mi wrócić do przymierzalni.Zakładam jakąś koszulkę i kurtkęna to.Mi się podoba i nie zamierzam się przebierać.
Gdy wychodzę,Louis podnosi kciuki w górę i się uśmiecha.
-Nie mogłaś od razu tego założyć?
-Nie.-odpowiadam po czym zabieram swoje buty i sukienkę.Podchodzę do Louisa,który wkłada pieniądze do kasy.-Czekaj.Przecież to kosztuje fortunę.Nie musisz...
-Daj spokój.-przerywa mi
-Ale...
-Żadnego ale.Potraktuj to jako prezent.-zamyka kasę i ciągnie mnie do wyjścia po czym zamyka sklep.
-Dziękuję.-mówię gdy siedzimy w jego samochodzie.
-No to skoro wydałem pół portfela na twoje ubrania nie licz na prestiżową restaurację.
-Szczerze mówiąc nie jestem głodna.
-W takim razie mam lepszy pomysł.-Louis skręca w jakąś ulicę i staje przed cukiernią. Wchodzimy do środka i zamawiamy lody.
-Chociaż raz daj mi zapłacić.-mówię gdy chłopak sięga do kieszeni aby wyciągnąć portfel.Kładę wyznaczoną sumę na ladzie po czym razem opuszczamy budynek i siadamy na ławce koło London Eye.
-Co się właściwie wydarzyło dziś u Kate?
-Nie wiem o co jej chodzi.Poprostu podeszłą do mnie i niechcący mnie oblała.
-Myślę,że jest zazdrosna.
-Też tak myślałam.Ale z drugiej strony o co ma być zazdrosna?O to,że się przyjaźnimy?
-Nie wiem.Strasznie mnie wkurza jej zachowanie.
-Nie tylko ciebie.Wracamy już?
-Jasne.
Kilka minut później Louis parkuje swój samochód pod moim domem.
-Zawsze jesteś taki grzeczny i odwozisz dziewczyny do domu?
-Wolisz niegrzecznych chłopców?Nie ma sprawy.-odpowiada i z piskiem opon odjeżdża z podjazdu. Chcę zapytać co znowu wymyślił ale uniemożliwia mi to jego telefon.
-Co się z tobą dzieje?-słyszę głos Liama co nie jest łatwe przez lecącą w tle muzykę i krzyki.
-Impreza nam się nie podobała i wyszliśmy.
-Czyli jesteś z Eleanor?
-Tak.
-A gdzie jesteście?
-Jedziemy na OG.Przyjedziecie?-"OG" heloł dlaczego ja nic o tym nie wiem?
-Pewnie.
-Spoko do zobaczenia na miejscu.
-Co to jest OG?-pytam.
-Skrót?
-Od?
-Oglądanie gwiazd.
CZYTASZ
Salvation *L.T*
SonstigesEleanor jest piękną brunetką, która mieszka sama z ojcem alkoholikiem. Pewnego dnia poznaje Louisa, który żyje chwilą. Chłopak założył się, że pozna Eleanor i złamie jej serce jednak kiedy ją pozna nie będzie w stanie tego zrobić.