Rozdział 33

221 13 3
                                    


    Droga powrotna do domu mija mi niezwykle szybko.Czuję się jakbym znała dziewczyny całe życie a nie dwa miesiące.Sopha parkuje najpierw pod moim domem a potem pojedzie odwieść Perrie.

-Jutro wieczorem organizuję małą imprezkę tylko dla dziewczyn.Konkretnie nasza piątka. Wpadniesz?-pyta odwracając się do mnie.

-Chętnie.-odpowiadam zadowolona.

-Super.To wodzimy się o 19.

     Następnego dnia idę do pracy.Dzień jak co dzień.Trochę klientów,sprzątania i gadania szefa.Ale kiedy,wreszcie,moja zmiana się kończy wracam do domu i szykuję się do Perrie.Dostałam sms,że nie będzie to jakieś formalne spotkanie więc zakładam jakieś wygodne ubranie,poprawiam makijaż i wychodzę z domu.Czekam chwilę na taksówkę i kiedy wreszcie samochód się pojawia,podaję kierowcy adres.

       Wchodzę do mieszkania blondynki i rozglądam się po wnętrzu.Wszystko jest tak ślicznie urządzone,że nie jestem w stanie opisać jak bardzo mi się podoba.Dziewczyna ciągnie mnie na taras gdzie siedzą pozostałe dziewczyny.Wszędzie palą się świeczki,które tworzą cudowny nastrój.Patio jest niesamowite.Grill,kilka leżaków,sofa i ogródek a do tego wszystkiego basen.

        Siedzimy tak jakiś czas i opowiadamy sobie różne historie gdy nagle słyszymy jak ktoś wchodzi do domu.

-Twoi rodzice?-pyta Lucy zerkając w stronę drzwi.

-Raczej nie.Mają wrócić za dwa dni.

     Drzwi na patio otwierają się i stają w nich chłopcy.Wymieniam z dziewczynami spojrzenia i patrzę na niezadowolone miny chłopaków.W sumie nie ma co się dziwić.Zostawiłyśmy ich w lesie.Ciekawe jak wrócili?

     Chłopaki podchodzą do nas.To nie może się dobrze skończyć.Louis bierze mnie na ręce i wskakuje do basenu.Szybko wyłaniam się na powierzchnię i obejmuję go w karku.

-Odbiło wam?!-słyszę wściekłą Perrie kiedy wycieram swoją mokrą twarz.

-To za to,że nas zostawiłyście.-Niall krzyczy zadowolony.Przecieram oczy i patrzę na wesołego Louisa

-Tęskniłaś?-nie daje mi odpowiedzieć bo łączy nasze usta.

-Chciałbyś.-odpowiadam pomiędzy pocałunkami.

     Po wygłupach,wychodzimy z basenu i wchodzimy, zmarznięci do domu.Perrie daje nam ręczniki i jakieś ubrania na zmianę.Gdy jesteśmy już przebrani siadamy w salonie.Po kilku godzinach gadania na zewnątrz rozpętała się burza.

-Nie możecie wracać w taką pogodę.-blondynka pozwala zająć nam pokój gościnny,sypialnię i salon. Lou chciał spać obok mnie na kanapie ale nie zgodziłam się twierdząc,że będzie za ciasno.

       Kiedy budzę się rano,czuję jak ktoś mnie obejmuje.Odwracam się i widzę,że chłopak nie śpi.

-Fotel był niewygodny?

-Trochę ciasny.

-Za to tu jest tyle miejsca.-przewracam oczami-Przypomniałam sobie ostatnio o wakacjach.

-Moje zaproszenie jest aktualne.

-Domyślam się.Zastanawiam się dlaczego jeszcze nie pojechaliśmy?No wiesz,zaprosiłeś mnie dwa miesiące temu.Kiedy się praktycznie nie znaliśmy.Co było dość dziwne...-Louis nie pozwala mi nic powiedzieć i ucisza mnie pocałunkiem.

-Za dużo mówisz.-uśmiecha się i puszcza mi oczko-Nie chciałem żebyś miała jakieś inne plany.A nie pojechaliśmy bo nie możemy wybrać terminu.Ciągle ktoś nie może i obawiam się,że pojedziemy dopiero w sierpniu.A skoro mamy początek lipca...

-Dlaczego coś mi mówi,że ten wyjazd nie wypali?

-Kiedyś odkładaliśmy wycieczkę pół roku więc.-uśmiecha się a ja robię to samo-Po za tym równie dobrze możemy jechać kiedykolwiek.Skończylismy szkołę i jesteśmy wolni.

       Brunet odstawia mnie do domu a ja szybko szykuję się do pracy.

-Hej Emma!-witam się z moją koleżanką z pracy

-Hej!Jesteś!Mogłabym wyjść wcześniej?

-Nie ma problemu.

-Dziękuję.Jesteś kochana.-odpowiada i mnie przytula.

      Po skończonej pracy wybieram się na spacer.Niespodziewanie dochodzę pod dom Louisa.No to przeszłam kawałek.Ale skoro już tu jestem wpadnę do niego i wyciągnę go na spotkanie z Ashley,która koniecznie chce z nim pogadać i "zbadać teren".Czyli czy Louis nadaje się na mojego chłopaka.

      Dochodzę pod jego bramę i gdy mam nacisnąć klamkę widzę,że drzwi od domu się otwierają.Co więcej nie widzę Louisa a jakąś blondynkę.Po chwili pojawia się chłopak.Przesówam się w prawo i chowam za krzakami aby mnie nie zobaczyli.

       Patrzę w ich stronę i nie wierzę własnym oczom.Dziewczyna przyciąga chłopka i całuje go w usta. Nie wierzę.Nie wierzę.To nie może być prawda.Nie chcę na to patrzeć.Szybko odwracam się i idę w drugą stronę.Wycieram policzki z łez.Wiedziałam,że nie można mu ufać.Wszyscy faceci są tacy sami.

      Wracam do domu i piszę do Ashley,że dziś nie dam rady się spotkać i przekładam spotkanie na jutro.Zamykam się w pokoju i puszczam muzykę.

        Nie muszę dziś iść do pracy bo George zarządził dzień wolny bo musi coś załatwić.Rano dzwonił Louis ale nie odebrałam.Szykuję się do wyjścia z Ashley i staram się nie myśleć o wczorajszym wydarzeniu,co nie jest łatwe.

       Wchodzę do kawiarni i zauważam moją przyjaciółkę.Przytulamy się na powitanie i składamy nasze zamówienia.Dziewczyna powiada mi wszystko z zachwytem,który trudno dzielić.Louis pisał dzwonił cały dzień ale nawet nie sprawdzałam telefonu.

-Co się dzieje?-pyta nagle blondynka gdy chodzimy po centrum.

-Co? Nic takiego.

-Przecież widzę.Możesz mi powiedzieć.

-To nic wielkiego.

-Kłopoty w raju?-pyta

-Można to tak nazwać.

        Wracam do domu i zabieram przygotowaną listę zakupów.Kiedy dochodzę do marketu wrzucam do wózka wszystkie potrzebne produkty.Gdy upewniam się,że wszystko mam idę do kasy.Płacę wyznaczoną sumę i wychodzę ze sklepu.Słyszę,że dzwoni mój telefon.Zerkam natelefon gotowa odrzucić połączenie ale okazuje się,że to Lily.

-Hej Eleanor!Masz ochotę do nas wpaść?

-Jest z wami Louis?

-Nie.Przed chwilą wyszedł i powiedział,że jedzie po ciebie...

-Lily muszę kończyć.Zadzwonię później.-rozłączam się nie czekając na odpowiedź i ruszam przed siebie gdy nagle słyszę jak ktoś mnie woła.

-Eleanor.-odwracam się i widzę Louisa więc tym bardziej zaczynam iść w drugą stronę.Byleby jak najdalej od niego.



Salvation *L.T*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz