Rozdział 28

214 14 1
                                        


Kiedy otwieram oczy,czuję niewyobrażalny ból.Zerkam na Lily,która dopiero co się ocknęła.

-Nic ci nie jest?-pytam.

-Chyba nie.

-Przepraszam.To moja wina...

-Daj spokój.Nie martw się lepiej zobaczmy co z autem.

Wysiadamy i z przerażeniem przyglądam się wgniecionej masce.

-Louis mnie zabije.

-Nie jest tak źle.-próbuje mnie pocieszyć brunetka ale ja wiem,że jest źle.-Sprawdźmy czy silnik odpali.-ponownie wsiadamy do samochodu,gdyż zaczęło jeszcze bardziej padać, i próbujemy odpalić.Niestety bez skutecznie.-Zadzwoń do Louisa.

-Zły pomysł.Lepiej zadzwońmy po pomoc drogową.

-Albo do Nialla.Nie wypił tak dużo więc da radę przyjechać.

Lily wyciąga telefon i dzwoni do swojego chłopaka.

-Niall,musisz po nas przyjechać.

-Co się stało?

-Cicho!Wyjdź z pokoju.Posłuchaj miałyśmy wypadek ale nic nam nie jest.Poprostu po nas przyjedź.

-Okey.A gdzie jesteście?

-Na okrężnej drodze.Ale nic nie mów Louisowi.

-Postaram się być jak najszybciej.

Po kilkunastu minutach czekania,zauważamy światła.Wysiadamy z samochodu i idziemy w stronę blondyna,który zakłada kaptur aby ochronić się przed deszczem.Jesnak,jak się okazuje nie jest sam.Chwilę potem dołącza do niego Lou.

Niall od razu przytula Lilly.Gdy widzę,idącego w moją stronę,bruneta opuszczam wzrok bojąc się zobaczyć jego rozczarowanie i złość.Zaufał mi i dał mi swój ukochany samochód a ja go rozbiłam.

Czuję jak moje oczy wypełniają się łzami,które z trudem powstrzymuję.I w tym momencie Louis robi,coś czego bym się nie spodziewała.Mocno mnie do siebie przytula.

-Nic ci nie jest?-pyta a ja w odpowiedzi tylko kręcę głową.

-Tak mi przykro...-próbuję powiedzieć jakieś sensowne zdanie ale nie mogę nic z siebie wydobyć.

-Najważniejsze,że wam nic nie jest.-mówi i całuje mnie w głowę.

Odsuwamy się od siebie a ja posyłam mu uśmiech,w myślach dziękując za to,że nie jest zły.

-Przepraszam.Wiem,że to twoje ulubione auto.

-Nie może być tak źle.-brunet trzyma mnie za rękę i po chwili ją puszcza aby obejrzeć samochód.Nie chcę patrzeć na jego reakcję więc podchodzę do Lily.

-Przepraszam...-zaczynam ale dziewczyna nawet nie daje mi dokończyć.

-Nie przejmuj się.-posyła mi swój uśmiech i mnie przytula.

Po chwili słyszę działający silnik.Louis wysiada z auta,uśmiechając się do mnie.

-Mówiłem,że nie jest źle.-Niall i Lily wsiadają do samochodu blondyna a ja z Louisem do jego.-Nie powinienem pozwolić ci jechać.Jak to się stało?

-Rozmawiałam z Lily i nagle na drodze pojawił się jeleń i jeszcze ten deszcz...Przepraszam...

-Nie musisz mnie przepraszać.Nie jestem zły..mówi a ja pochylam się i całuję jego policzek.

Podjeżdżamy pod dom Zayna,wyciągamy zakupy z samochodu i nie pukając wchodzimy do domu.

-Sprowadzaliście to jedzenie z zagranicy?-pyta Zayn wchodząć do przedpokoju.Bierze od nas reklamówki i uważnie nam się przygląda.-Coś się stało?

-Był mały wypadek.

-Nic nikomu nie jest?

-Nie.-odpowiada Lou i obejmuje mnie.

-Jaki wypadek?-pyta Perrie

-Prawie potrąciłam jelenia.

-Co?!-pytają równocześnie Lucy,Sophia i Perrie.

-Ale wyhamowałam i uderzyłam w drzewo.

-Wszystko dobrze?Może powinnyście pojechać do lekarza.-sugeruje Liam.

-Oh.Dajcie spokój i włączcie jakiś film.-odpowiada Lily i wygodnie siada na kanapie.

To już chyba piąty film,który oglądamy.Moja głowa zaczyna mimowolnie opadać na ramię Louisa.

Następnego dnia budzę się przytulona do bruneta.Chłopak trzyma swoją rękę na mojej talii i mnie obejmuje.Zerkam na jego twarz ale wygląda na to,że nadal śpi.

-Cześć.-Perrie wita się szeptem i wysuwa się z objęć Zayna.Delikatnie ściągam z siebie rękę Louisa,tak aby go nie obudzić.-Masz ochotę na śniadanie?

W kuchni smażymy naleśniki,które znikają w ułamku sekundy,za sprawą chłopaków.

-Będziemy się zbierać.-informuje Louis po skończonym śniadaniu.

-Musicie iść?

-Za godzinę idę do pracy,-odpowiadam na pytanie Sophii.

-Nie odbiorę cię dziś z pracy.-mówi brunet gdy parkuje pod moim domem.-Poradzisz sobie?

-Jasne.Może mój szef mnie podwiezie.-odpowiadam co spotyka się ze śmiechem chłopaka.

-Gdyby coś się działo,dzwoń.

-A co będziesz robić?

-Idziemy z chłopakami do clubu.No wiesz czasem trzeba od was odpocząć.-przewracam oczami i wysiadam z damochodu.-Masz na jutro jakieś plany?

-Na pewno nie związane z tobą.

-Przekonamy się.

Salvation *L.T*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz