Rozdział 24

237 17 2
                                    

Louis skręca w jakieś boczne i leśne uliczki.Ne ukrywam faktu,że trochę niepokoi mnie ta droga.

-Chcesz mnie wywieść i zamordować?

-Tylko zawsze.-otwieram usta ze zdziwienia i na niego zerkam

-Dupek.-mówię cicho.

-Co?

-Nic.Umiem głośno krzyczeć.Damsobie radę.

-Tu i tak cię nikt nie usłyszy.

-Wkurzasz mnie.A wracają do skrótu.Często tam jeździcie skoro macie "hasło"?

-Czy tak często...?Kiedyś jak tam byliśmy ktoś wymyślił tą nazwę i tak zostało.Nie zawsze oglądamy gwiazdy.Czasem po prostu rozmawiamy.

Jedziemy jeszcze jakiś czas przez ciemny las aż moim oczom ukazuje się polana.Po chwili Lou parkuje samochód i wysiadamy z auta.Rozglądam się wokół.Łąka,na której stoimy otoczona jest z każdej strony lasem,który o tej porze nie wygląda zbyt zachęcająco.Od razu na myśl przychodzi mi jakiś horror,w którym grupa nastolatków jedzie na wycieczkę ale musi zrobić postój i nagle pojawia się morderca.Tak.Oglądam za dużo filmów.

Ale pomimo tego wszystko wygląda magicznie.Na siebie świeci tysiące gwiazd i księżyc w pełni.Wszystko jest niby takie zwykłe ale wygląda pięknie.

-Jest ślicznie.-mówię gdy brunet siada na masce swojego samochodu i wskazuje na miejsce obok siebie.-Myślałam,że żaden chłopak nie pozwala siadać na masce swojego auta.

-Znaleźliśmy to miejsce jak mieliśmy może 15 lat.Wymyśliliśmy skrót OG i używamy go do dziś.

-Kto,dokładnie,je znalazł?

-Ja.Byłem wściekły na rodziców i cały świat.No wiesz okres buntu.

-Chyba nadal go przechodzisz.

-Ha ha.Bardzo śmieszne. Wziąłem rower i tutaj przyjechałem a potem pokazałem chłopakom.

Siedzimy w milczeniu i patrzymy na lśniące punkciki na niebie,słuchając muzyki.Nagle w tej samej chwili odwracamy wzrok od gwiazd i patrzymy na siebie z Louisem.Chłopak przysuwa się bliżej tak,że stykamy się kolanami.Brunet pochyla się i jest tak blisko,że nasze usta dzielą milimetry.O dziwo nie odsuwam się.Louis lekko dotyka swoimi ustami moich.Ale nie dzieje się nic więcej.Słyszę dźwięk klaksonów samochodowych i szybko odsuwam się od chłopaka.

Mam nadzieję,że niczego nie widzieli.Prawie pocałowałam Louisa!Niby to on mnie by pocałował...ale pozwoliłam mu na to!Co ja robię?

Po chwili dołączają do nas przyjaciele Louisa.Od razu kiedy można poczuć ich pozytywną energię. Z czarnego volvo wysiada trochę wstawiona już Perrie.

-Hej!-krzyczy i triumfalnie podnosi butelkę jakiegoś alkoholu.Z pozostałych tylko Zayn i Liam są trzeźwi.Pezz i Sophia podchodzą do mnie i mocno ściskają.

-Nie zwracaj na nie uwagi.-mówi cicho Zayn gdy przechodzi obok.

-Nie są jeszcze aż tak pijane.-dodaje Liam.-odpowiadam mu uśmiechem i po chwili dziewczyny odsuwają się ode mnie.Nagle znikąd pojawia się Louis,który łapie mnie za rękę i ciągnie w stronę swoich przyjaciół.Chłopcy rozkładają koc,na którym od razu siadają dziewczyny.

Perrie upija łyk alkoholu i podaje butelkę dalej.Chłopaki nie przejmując się tym,że będą prowadzić upijają trochę wysokoprocentowego napoju.Upijam łyka i podaję alkohol dalej.Gdy butelka wraca do blondynki,dziewczyna odstawia ją na bok i jak wszyscy kładzie się na kocu.

Patrzymy w niebo i podziwiamy gwiazdy .Kilka migoczących punkcików sprawia,że czuję się spokojniejsza.Jakby w jednej sekundzie wszystkie problemy zniknęły i nigdy ich nie było.Po chwili czuję jak Louis splata swoje palce z moimi.Zerkam obok i zauważam całujących się Liama i Sophię.Perrie i Zayn leżą przytuleni,Niall i Lily rozmawiają a Harry i Lucy się całują. Wszyscy są szczęśliwi.Znaleźli swoją drugą połówkę.Ciekawi mnie dlaczego Louis nie ma dziewczyny.

-O czym myślisz?-pyta nagle.

-O tym,dlaczego nie masz dziewczyny.-odpowiadam odwracając głowę w jego stronę.Po chwili odwraca wzrok od gwiazd i patrzy na mnie.

-Bo czekałem na ciebie.

-Pytam poważnie.-chłopak wzdycha

-Ale ty jesteś nie romantyczna.-odpowiada i patrzy w niebo a ja mu się przyglądam.

-Nie odpowiedziałeś na moje pytanie.

-Dlaczego ja nie mam dziewczyny?To bardzo dobre pytanie.Jestem przystojny,wysportowany,...

-Nie zapędzaj się.-przerywam mu.

-W brew pozorom trudno jest znaleźć taką osobę,z którą chciałoby się stworzyć coś na poważnie. Dziewczyny,z którymi się spotykałem,raczej nie brały naszego związku na serio.Jedne leciały na kasę inne może zabawiały się z nudów.A ty...

-A ja poleciałam na samochody.-zerka na mnie ale za chwilę znów odwraca wzrok.

-Chciałem powiedzieć,że jesteś inna.-mówi śmiejąc się-Nigdy nie umiałem zatrzymać przy sobie dziewczyny.Gdy trafiła się jakaś,która nie widziała rozpieszczonego dzieciaka,ja...po prostu nie czułem się z żadną dobrze.Ale kiedy pojawiłaś się ty.Zrozumiałem,że w życiu jest o co walczyć.

To co przed chwilą powiedział,trafiło w moje serce.Nie spodziewałam się usłyszeć od niego takich słów.Nie mam pojęcia czy płyną prosto z serca ale czy byłby w stanie kłamać w takiej sprawie.Może naprawdę mu zależy.Nie myśląc więcej,przysówam się i mocnej się do niego przytulam.Louis obejmuje mnie i składa delikatny pocałunek na moich ustach.



Salvation *L.T*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz