Rozdział 40

229 11 0
                                    


   Słyszę pukanie do drzwi ale nie mam siły aby wstać i je otworzyć.Liczę na to,że osoba,która się dobija odejdzie.Po chwili dźwięk ustaje a ja uśmiecham się,okrywam ciaśniej kołdrą i próbuję zasnąć.Jednak gdy słyszę jak ktoś wchodzi po schodach,lekko podnoszę głowę.Zamknęłam drzwi? Na pewno tak.Zawsze to robię.A co jeżeli...?

   Drzwi do mojego pokoju otwiera się i staje w nich Louis.Opadam na poduszkę z ulgą,że to tylko on a nie jakiś seryjny morderca albo mój ojciec.

-Już myślałem,że nie żyjesz.-rzucam mu spojrzenie typu"chyba żartujesz"-Chociaż jak patrzę w jakim stanie jesteś to widzę,że nie wiele się pomyliłem.

-Co tu robisz?-pytam przykrywając się kołdrą.

-Sprawdzam czy wszystko w porządku.Nie odpisywałaś mi.

-Yhmmm. Dopiero zobaczyłam wiadomości od ciebie.

-Brałaś jakieś leki?

-Całe mnóstwo.-wskazuję na szafkę obok gdzie leży pokaźny stosik tabletek.

   Louis podchodzi do mnie i przykłada do mojego czoła swoją chłodną rękę a po moim ciele od razu przechodzi dreszcz. Nienawidzę być chora.

-Jesteś rozpalona.Trzeba dać ci coś od gorączki.

  Chłopak bawi się w lekarza i podaje mi jakieś syropy.Przyjmuję je niechętnie i kładę się spać dalej.Nie mam siły aby z nim posiedzieć i pogadać.Jedyne na co mam ochotę to sen.Długi sen. Brunet kładzie się obok i obejmuje mnie ramieniem.

-Przykro mi...-zaczyna ale szybko mu przerywam nie wiedząc o co chodzi.

-Dlaczego?

-Bo to moja wina.Przez kąpiel w jeziorze jesteś chora.Gdybym cię nie namówił...

-Nie przesadzaj.Było fajnie a to tylko małe przeziębienie.-cmoka mnie w policzek i chce to samo zrobić w usta ale szybko się odsuwam.-Zwariowałeś?Chcesz się zarazić?

-To ja powinienem być chory a nie ty.Po za tym pewnie nie wiesz ale pocałunki są bardziej higieniczne niż podanie sobie ręki.

-Skąd ty to wiesz?

-Przeczytałem w necie.

    W ciągu tygodnia wracam do zdrowia.Louis przychodził do mnie codziennie i sprawdzał jak się czuję.Nie przeszkadzało mi to bo naprawdę miło spędziłam z nim czas.Niesety z wyzdrowieniem w parze idzie praca,do której muszę iść.

   Po skończonej zmianie wracam do domu.To był pierwszy dzień od mojej choroby i jestem zmęczona jakby to był mój pierwszy dzień pracy w życiu.Gdy wchodzę do roska w salonie,na kanapie siedzi mój ojciec.Cała spinam się na jego widok i próbuję wejść na górę nie zauważona.

-Co to za chłopak?-słyszę jego pytanie na co wzdycham cicho ale nie odpowiadam.Stoję tyłem do niego na schodach i powoli się odwracam.

-Co?-pytam niepewnie a on odkręca głowę w moją stronę i się uśmiecha.

-Ten chłopak,który był tu codziennie .Odwoził cię do domu,zabierał gdzieś,dzwonił...To twój chłopak? Tomlinson,prawda? Znam go.Rozpuszczony dzieciak,nic nie wart...

-Przestań.-przerywam mu.

-Pasujecie do siebie.Oboje jesteście beznadziejni.Przez niego zaniedbujesz obowiązki jakie masz w domu.On cię uzależnia i omamia.

-Tak jak ciebie alkohol.

-Możliwe.-odpowiada z uśmieszkiem.-Wiesz jaka jest różnica?-pyta wstając z kanapy.-Mnie nikt nie zostawi.A ciebie? To tylko kwestia czasu aż powie,że ma cię dosyć.-odstawia pustą szklankę na blat.Przechodzi do holu gdzie zakłada kurtkę i wychodzi z mieszkania.

   Czuję na swoich policzkach łzy.Nie wierzę,że mógł mi powiedzieć coś takiego.Jak mógł powiedzieć coś takiego o Louisie, o nas...Przecież on nawet go nie zna.Nie wie jaki naprawdę jest.Staram się o tym nie myśleć i  dla zabicia czasu postanawiam coś ugotować.

  Włączam sobie muzykę.Nie cierpię kiedy w domu panuje cisza.To doprowadza mnie do szału i sprawia,że czuję się samotna.Biorę się za krojenie warzyw.Niektóre przyprawiam albo zmażę i szykuję tortille.Smażę naleśniki,podśpiewując piosenkę,która właśnie leci gdy czuję jak ktoś mnie obejmuje.Szybko odskakuję od jak się okazuje Louisa i patrzę na niego przestraszona.

-Dlaczego ty mi to robisz? Po raz kolejny.

-Drzwi się zamyka bo cię ukradną.

-Nie wiesz co to dzwonek?

-Pukałem ale słuchasz za głośno muzyki.-przewracam oczami i wracam do gotowania-Co mi pysznego szykujesz?

-Tobie?

-A komu?

-Masz szczęście,że zrobiłam więcej.

-Dziwię się,że po mnie ni zadzwoniłaś. "Louis,mój przystojniaku,przyjedź bo zrobiłam coś do jedzenia"-mówi dziewczęcym głosem na co wybucham śmiechem.

-Serio,myślisz,że zadzwoniłabym mówiąc "mój przystojniaku"?

-Czemu nie?

    Kiedy danie wreszcie jest gotowe kładę talerz przed brunetem i czekam co powie.

-O rany. Ale to jest pyszne!-kończymy jedzenie śmiejąc się i przechwalając co potrafimy ugotować.-Zaraz wpadnie Niall i jestem pewien,że będzie głodny.

-A po co ma przyjść?Nie żeby mi przeszkadzał.

-Zaraz się dowiesz.-kilka minut później słuchać pukanie do drzwi-To pewnie on.-po chwili w salonie pojawia się uśmiechnięty blondyn.

-Co tak ładnie pachnie?

-Eleanor gotuje.-Ni zajmuje miejsce obok Louisa a ja podaję mu moje danie.

-Boże El to jest przepyszne.

-Cieszę się,że ci smakuje.-odpowiadam z uśmiechem gdy widzę jego reakcję.

-Wyjdziesz za mnie?-pyta gdy kończy jeść

-Nie.-odpowiada za niego Lou

-Pytałem Eleanor.

-A ja ci odpowiadam.A teraz zbierajcie się bo wychodzimy.

-A gdzie? Muszę wiedzieć w co się ubrać.

-Załóż coś wygodnego.

  Szybko wchodzę na górę.Ogarniam swoje włosy,poprawiam makijaż i zmieniam ubranie na czarne spodnie i dobieram do nich jakąś koszulkę.Zabieram ze sobą torebkę,do której wrzycam telefon i portfel.Gdy jestem gotowa schodzę na dół.

-Ile można się szykować?

-To było ekspresowe tępo więc nie narzekaj.

    Wychodzimy z domu i zajeżdżamy po Lily.Dziewczyna siada obok mnie z tyłu i wita się uściskiem.

-Wiecie,że nigdy nie byłam na London Eye.-mówi brunetka a chłopaki patrzą na nią zaskoczeni.

-Ja też nie miałam okazji.

    London Eye to jedna z najbardziej znanych atrakcji w Londynie,fo której ludzie ustawiają się w kilku metrowych kolejkach więc szanse przejażdżki są minimalne.Chyba,że nie masz nic lepszego do robienia i chcesz czekać cały dzień na swoją kolej.

-Chyba żartujecie?-pyta Lou i kręci głową.

    Kilka minut później parkujemy na ,cudem znalezionym,wolnym miejscu.Wysiadamy z auta a Louis od razu łapie mnie za rękę.To samo robi Niall z Lily.Idziemy w jakąś stronę a moim oczom ukazuje wielkie koło i stajemy na końcu baaardzo długiej kolejki.

  


 


Salvation *L.T*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz