Rozdział 30

231 18 0
                                    


       Czuję jak ktoś lekko mną potrząsa abym się obudziła.

-Hmmm?

-Pokażę ci pokój,w którym będziesz spała.

-Nie zaniesiesz mnie? Przecież tak robią wszyscy chłopcy w filmach.-odpowiadam nie otwierając oczu.

-Bardzo chętnie ale nie chciałbym cię połamać jak będę wchodził po tych schodach.-Louis pomaga mi wstać z kanapy i prowadzi mnie na górę.Chłopak otwiera jakieś drzwi i przepuszcza mnie abym weszła pierwsza.Pomieszczenie jest prześliczne.Wygląda jak pokój w jakimś drogim hotelu a nie jak pokój gościnny.-Tutaj jest łazienka.-mówi i wskazuje na drzwi po prawej.-Chodź ze mną to dam ci coś do spania.

       Chcę odpowiedzieć,że nie trzeba ale uświadamiam sobie,że jestem w koszulce na której są plamy krwi,więc tylko kiwam głową i idę za brunetem.Wchodzimy do jego pokoju,który niewiele różni się od gościnnego.Laptop i kilka książek oraz wieża i płyty-to jedyne różnice jakie dostrzegam.

-Dlaczego twój pokój wygląda jak...?-nie mogę znaleźć właściwego słowa aby dokończyć pytanie.

-Jak nie mój pokój?-kończy za mnie i wzrusza ramionami.-Rzadko bywam w domu.

     Podaje mi koszulkę i chce dać jeszcze spodnie ale ich nie biorę.Wycodzimy z pomieszczenia i idziemy korytarzem w stronę łazienki.

-Będę obok.Jakbyś czegoś potrzebowała.-mówi i uśmiecha się po czym wraca do siebie.

        Wchodzę do łazienki i ściągam z siebie brudną koszulkę i spodnie.Nie uśmiecha mi się brać prysznica w cudzym domu w obcej łazience ale desperacko go potrzebuję.Chcę zmyć z siebie cały ból dzisiejszego dnia.Wchodzę do kabiny i szybko się myję.Zakładam koszulkę Louisa i kładę się na łóżku.I teraz,gdy jestem sama,pozwalam sobie na płacz.Łzy cisnęły mi się do oczu niemal cały czas ale próbowałam je powstrzymać.Co pewien czas z moich ust wydobywa się szloch więc zakrywam je aby Lou niczego nie usłyszał. Jednak to na nic bo po chwili do moich uszu dochodzi dźwięk otwieranych drzwi.

     -Eleanor?-pyta chłopak ale ja nie odpowiadam,mając nadzieję,że nic nie słyszał i myśli,że śpię.Drzwi zamykają się a ja oddycham z ulgą.Louis sobie poszedł i nie będę musiała mówić jak bardzo mnie boli to co się dziś wydarzyło. Potrzebuję samotności.Muszę uporządkować myśli.

         Chyba nie będzie mi to dane. Czuję jak materac ugina się pod ciężarem drugiej osoby.Louis obejmuje mnie w pasie i przyciąga do siebie.Składa pocałunek na moim rannym ramieniu a potem na głowie.Mimowolnie się uśmiecham. Zmieniam zdanie.Nie chcę być sama.

       Gdy budzę się rano,druga strona łóżka jest pusta.Może go tu nie było?A to był tylko sen?Schodzę na dół po schodach do kuchni.

-Hej.-mówi chłopak i miło się uśmiecha-Głodna?-pyta i nie czekając na odpowiedź podchodzi do lodówki-Nie mam zbyt dużego wyboru.Ale mogę zaproponować ci płatki.Może być?-pyta zamykając drzwiczki.

-Pewnie.-odpowiadam i próbuję się uśmiechnąć.

          Podczas śniadania brunet ma,jak zwykle,coś do powiedzenia.Opowiada mi dużo o sobie i ciszy mnie,że ja nie muszę zbyt wiele mówić bo naprawdę nie mam na to nastroju.

-Jak się czujesz?-pyta nagle a ja podnoszę na niego wzrok.-Przepraszam nie powinienem pytać. -dodaje speszony i zabiera nasze miski po płatkach.

-W porządku.Nie musisz przepraszać.Naprawdę doceniam to,że się tak o mnie troszczysz i,że po tym wszystkim chcesz się w ogóle ze mną zadawać.

-Co masz na myśli?-pyta odwracając się od zmywarki. Krzyżuje ręce na klatce piersiowej i patrzy na mnie z zaciekawieniem. 

-No wiesz...To wszystko.Mojego szefa,ojca,twój samochód...-zaczynam wymieniać.

-To przecież nie ma znaczenia.To nie twoja wina,że masz takiego ojca i dziwnego szefa i,że jelenie wyskakują na drogę kiedy prowadzisz.-uśmiecham się na ostatnie słowa.Chłopak podchodzi i obejmuje mnie a ja odwzajemniam uścisk.-Liczy się to jaka jesteś.

-Dziękuję.To dużo dla mnie znaczy.

-Dlatego mam propozycję.-odsuwam się od niego i patrzę zdziwionym wzrokiem.-Jeżeli u mnie zamieszkasz to będę ci mówił takie rzeczy codziennie.

-Przecież wiesz,że nie mogę.

-Oczywiście,że możesz jesteś dorosła i nie zasługujesz na to co on ci robi.Swoją drogą jak to się stało,że nie byłem na twoich osiemnastych urodzinach?

-To była mała impreza. Nieważne. Czyli twoim zdaniem powinnam go tak po prostu zostawić?Nie mogę tego zrobić.Został mi tylko on.

-Masz przecież mnie.-mówi i patrzy na mnie przenikliwym wzrokiem.

-Wiem.To wszystko jest zbyt skomplikowane.Muszę wrócić do domu.Wiesz o tym.

-A co jak znowu cię uderzy albo zrobi coś gorszego?

-W tedy go zostawię.

-Nie zamierzam czekać aż cię skrzywdzi.

-Muszę już iść.George nie lubi spóźnień.-zmieniam temat i nie zamierzam się kłócić na ten temat.

-Zadzwoń i powiedz,że nie najlepiej się czujesz.Wczoraj byłaś w szpitalu.

-Nie mam nic lepszego do robienia...

-Od czego masz mnie?Chyba każda dziewczyna lubi zakupy?

            -Masz rację każda dziewczyna uwielbia takie zakupy.-mówię gdy przechodzimy między półkami jakiegoś marketu. Chłopak przeszedł po każdej alejce. Uprzedzając,nie ominął nawet tej z zabawkami.

-Musimy kupić jedzenie.Chyba widziałaś pustki u mnie.Nie martw się później będzie fajniej.

-Już się boję.-mówię i zerkam na wypchany wózek,w którym wszystko ledwo się mieści.

         Po pewnym czasie chłopak parkuje samochód pod jakimś budynkiem.Wysiadamy z auta a Louis wyciąga z bagażnika nasze zakupy.A przynajmniej ich część.

-Gdzie idziemy?

-Masz lęk wysokości?

-Nie wiem.-odpowiadam zdenerwowana-Zależy co wymyśliłeś.-chłopak uśmiecha się i otwiera drzwi.Kierujemy się do windy i jedziemy na samą górę.

-Dzień dobry panie Tomlinson.-wita się jakiś mężczyzna gdy idziemy korytarzem.Chłopak uśmiecha się i również się z nim wita.

-To hotel twoich rodziców?-pytam bo zaparkowaliśmy od tyłu i nie widziałam żadnego loga a fakt,że ten facet go zna zmusił mnie do zadania tego pytania.

-Tak.-odpowiada gdy wychodzimy z windy i wchodzimy po schodach,które prowadzą na...

-Ciągnąłeś mnie tyle na dach? I co niby mamy tu robić?

-Piknik.

-No tak z tobą zwykły piknik jest interesujący.

     Rozkładamy koc i wyjmujemy nasze jedzenie.

-Nie trafisz.-mówię śmiejąc się.

-Otwórz buzię.-robię co mówi i czekam aż słodka pianka wpadnie do moich ust.Po chwili czuję jak coś wpada do buzi.

-Mówiłem,że trafię.

     Po skończonym posiłku kładziemy się na kocu.Louis bierze mój telefon i puszcza piosenkę.Leżymy obok siebie i w ciszy słuchamy muzyki.Chłopak przysuwa się do mnie i mnie obejmuje.

-Cieszę się,że cię mam.-mówię i pochylam się aby go pocałować.



Salvation *L.T*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz