Rozdział 9

257 18 1
                                    

   Szybko odsuwam się od niego.Jak mógł to zrobić?Ile my się znamy?Trzy dni?Co za dupek! Myśli,że może mnie sobie tak całować jakby nigdy nic.Nie sądziłam,że posunie się tak daleko.Patrzę na niego morderczym wzrokiem.

-Nie wierzę,że to zrobiłeś.Zostaw mnie.

-El ,zaczekaj ja...-chłopak próbuje mnie zatrzymać ale zamykam mu drzwi tuż przed nosem. Z gabinetu ojca dochodzą do mnie jakieś rozmowy i śmiechy ale nie zwracam na nie uwagi i idę do siebie do pokoju.Rzucam torbę na łóżko,zabieram piżamę i idę do łazienki.Kiedy wychodzę słyszę swój telefon.Sms.Błagam niech to nie będzie on.Nie da się opisać ulgi jaką czuję kiedy widzę napis„Ashley".

„Co robisz jutro?"

„Żadnych planów"

„Zakupy? A potem kawa?12?"

„Świetnie"

Potrzebuję czegoś aby oderwać myśli o kilku ostatnich dniach.Miło będzie porobić coś z kimś innym niż z nim. Ciągle nie daje mi spokoju to jego zachowanie no i jeszcze ten pocałunek.Było idealnie kiedy nie zwracaliśmy na siebie uwagi.Naprawdę chciałabym wiedzieć o co w tym wszystkim chodzi.Ale coś mi mówi ,że szybko się nie dowiem.Postanawiam więcej o tym nie myśleć i zanim położę się spać zamykam drzwi do pokoju na klucz.

Kiedy budzę się rano zegarek wskazuje 9.15.Załatwiam poranną toaletę,jem śniadanie i znowu sprzątam bałagan w domu.Zanim się obejrzę jest godzina 10.30.Zmieniam ubrania i wkładam najpotrzebniejsze rzeczy do torebki po czym wychodzę z domu.Po 20 minutach dochodzę do centrum i czekam na przyjaciółkę.Chwilę potem pojawia się Ashley.Jak zwykle witamy się uściskiem i wchodzimy do galerii.Chodzimy od sklepu do sklepu. Jak na razie Ashley nie ominęła żadnego,no oprócz sklepów spożywczych i z artykułami dla dzieci oraz komputerowymi. W między czasie opowiadam jej o Louisie.

-A no i kończąc to wszystko,wczoraj mnie pocałował.-mówię kiedy zajmujemy miejsca w kawiarni.Jestem mega zmęczona.Chyba nigdy nie byłam obładowana taką ilością siatek.Za to Ashley wygląda jakby była tylko w jednym sklepie chociaż liczba jej reklamówek jest dwa razy większa id mojej.

-Uuuuuuu,no to rozumiem ,że jesteście parą.-wręcz piszczy z podekscytowania.

-Oczywiście.Wiesz to nasze spotkanie to też pożegnanie bo zamierzamy uciec.On jest strasznym romantykiem.Okazuje się,że w kilka dni możesz poznać idealnie druga osobę.-mówię ironicznie.

-No wiesz...moglibyśmy chodzić na podwójne randki.

-Błagam nie zaczynaj.

-Byłoby super.

-My nie jesteśmy razem

-Ale jeszcze...-dziewczyna nie kończy bo przerywa jej mój dzwoniący telefon.Zerkam na ekran ,na którym pojawia się napis:"Louis".Pokazuję telefon przyjaciółce.

-O wilku mowa-mówię i odrzucam połączenie po czym kładę telefon na stół.

-Dlaczego nie odebrałaś?

-Bo nie mam ochoty z nim rozmawiać.

-To był tylko jeden buziak.Nic się nie sta...

-Stało.Ja tego nie chciałam.On na siłę próbuje wcisnąć się do mojego życia.O co tu chodzi?-znów mój telefon informuje o swojej obecności i znowu ta sama osoba. Odrzucam połączenie.

-Odbierz w końcu,może...

-Nie.-a telefon powtarza swoją czynność.Tak jak ja.Dzwoni jeszcze jakieś 6 razy a potem przestaje.-No nareszcie zrozumiał.-kończymy naszą kawę i wychodzimy z kawiarni.Dzwoni telefon.

-Tym razem mój-mówi Ashley.Niewiele rozumiem z tej rozmowy ale mogę stwierdzić,że Ash nie jest szczęśliwa.-Przepraszam ale nie będę mogła z tobą wrócić.Rodzice zaraz tu przyjadą i mamy jechać po mojego brata.

-Spoko nic się nie stało.-przytulamy się na pożegnanie i każda idzie w swoją stronę.Mój telefon znowu wydaje z siebie dźwięk ale krótszy.Sms.Waham się chwilę czy mam usunąć wiadomość czy ją przeczytać ale w końcu wybieram to drugie.

„Wiem,że jesteś na mnie zła.Chociaż nie masz za co,ale martwię się.Nie odbierasz telefonów. Zadzwoń albo chociaż napisz,że wszystko ok."Nie odpisuję na wiadomość.Nie obchodzi mnie,że się zamartwia.Pomęczy się tak jak ja przez te kilka dni.Opuszczam centrum i idę do domu.Kiedy mijam dom sąsiadów zauważam zaparkowanego,czarnego mercedesa przed moim domem i opierającego się o maszynę Louisa.To już podchodzi pod prześladowanie. Zakładam okulary i idę dalej.Kiedy go mijam chłopak natychmiast łapie mnie za rękę i odwraca do siebie.Zdejmuje moje okulary i zakłada je sobie za koszulkę.

-Cześć-wita się po czym szeroko się uśmiecha.

-Co tu robisz?-chłopak nadal trzyma moje ręce i nie zpuszcza wzroku z mojej twarzy.

-Przepraszam.-mówi skruszonym głosem a ja zabieram ręce.

-Jeśli to już wszystko to...

-Nie-przerywa mi szybko  po czym odwraca się i otwiera drzwi samochodu. Zabiera coś z siedzenia i znów stoi przodem do mnie ale tym razem trzyma piękny bukiet czerwonych róż.-Naprawdę mi przykro.Nie chciałem cię zdenerwować.Przepraszam. -kończy i wręcza mi kwiaty.Nie jestem pewna co mam powiedzieć.Jestem zaskoczona.Nie spodziewałam się czegoś takiego po nim.

-Dziękuję.-mówię i biorę kwiaty od chłopaka.

-To znaczy,że już się nie gniewasz?-pyta głosem pełnym nadziei.

Patrzę na kwiaty a potem znów na Louisa i kiwam głową.

-Przeprosiny przyjęte-po tych słowach Louis mnie przytula,chwilę potem ja też go obejmuję.

-Przepraszam.-szepcze mi jeszcze do ucha zanim się odsuwam.

-Powinnam już wracać-mówię i wskazuję na dom.-Jeszcze raz dzięki za kwiaty.Są piękne. To...narazie-odwracam się ale chłopak łapie mnie za rękę i odwraca do siebie.Wzdycham ciężko i przewracam oczami.

-Choć gdzieś ze mną-mówi obejmując mnie w talii.

-Nie,dzięki-odpowiadam i zdejmuję jego ręce.

-Dlaczego?-pyta i mnie obejmuje.

-Bo nie mam ochoty?-a ja znów zdejmuję jego ręce.

-A co będziesz robić w domu?

-Zjem lody i włączę komedie romantyczną-mówię z ironią-Z resztą to nie twoja spawa.

-Wolisz oglądać historię dwojga zakochanych ludzi zamiast sama ją przeżyć?

-Niech zgadnę z tobą?

-Tylko i wyłącznie-przewracam oczami.

-Powtarzasz się.

-Nigdzie nie idę. -sięgam po moje okulary ale Louis mnie wyprzedza i podnosi je tak, że nie mogę ich dosięgnąć.-Oh jakie to dojrzałe-mówię po czym krzyżuje ręce a chłopak zakłada okulary na nos.

-Jak wyglądam? pyta i robi miny w stylu modela.

-Wiesz,że są damskie?

-Ładnemu we wszystkim ładnie.-przykładam rękę do czoła i kręcę z politowaniem głową.-Co a może nie?

-Daj spokój. ddaj mi je-sięgam po nie ale on znów je chowa.

-Jak ze mną pójdziesz.–wzdycham-No weź kochanie na pewno tęskniłaś.Nie widzieliśmy się cały dzień.

-Zaskoczę cię bo nie tęskniłam.

-Proszę choć.Jutro nie będę mógł cię odwiedzić.

-Ja też cię proszę.Jestem zmęczona.

-Po zakupach?Ty?Dziewczyna?To interesujące...

-Mówię poważnie.

-No to chodźmy do ciebie.Albo do kina.Gdziekolwiek.Ja będę tym troskliwym i romantycznym w naszym związku więc przyznam,że tęskniłem.

-Naprawdę jesteś wkurzający.Idę do domu.-mówię i odwracam się.

-Zaczekam!-krzyczy za mną Louis.


Salvation *L.T*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz