Rozdział 37

213 11 1
                                    

      Chłopak nic nie mówi tylko stoi i analizuje to co do niego powiedziałam.

-Słucham?-pyta po chwili.

-Pocałowaliśmy się.To znaczy on mnie...

-Chciałaś tego?

-Co?

-Chciałaś żeby cię pocałował?

-Oczywiście,że nie.-odpowiadam wkurzona.Jak mógł pomyśleć o tym w taki sposób.-Zaskoczył mnie...-Louis kiwa głową a ja się zastanawiam czy to dobry znak.

-Dobrze,że mi powiedziałaś.-przyciąga mnie do uścisku i daje buziaka.

-Nie jesteś zły?

-Jestem.-patrzę na niego zmartwiona.Czuję się głupio,mówił mi abym go unikała ale ja oczywiście,musiałam spędzić z nim większość imprezy.-Ale nie na ciebie.-uśmiecham się na te słowa.-Muszę coś sprawdzić.Zaraz wrócę.

-Okey.-odpowiadam niepewnie i patrzę jak Louis znika w tłumie.

    Kilka metrów dalej znajduję Lily i podchodzę do niej.Po chwili pojawia się Sophia i Lucy.Opowiadam i o tym co się wydarzyło i o reakcji Louisa a one mówią co widziały podczas trwania imprezy.Czuję jak ktoś kładzie rękę na moim ramieniu.Odwracam się i zauważam Perrie.

-Chodź.-mówi tylko i zaczyna mnie gdzieś ciągnąć.

-O co chodzi?-pytam ale zamiast odpowiedzi otrzymuję jej smutne spojrzenie.Zatrzymuję się co powoduje,że ona robi to samo.

-Chodzi o Louisa.-na te słowa całe moje ciało się spina.Bez żadnych pytań idę za nią.Blondynka wychodzi na zewnątrz i pokazuje mi co się dzieje.

    Louis i Warner stoją naprzeciwko siebie i mierzą się spojrzeniami.

-Jak tam Tomlinson? Muszę ci powiedzieć,że masz bardzo dobry gust.Ona świetnie całuje.

-Trzymaj swoje łapska z dala od mojej dziewczyny.-krzyczę zaskoczona kiedy pięść Louisa zderza się ze szczęką Warnera,która odrzuca go na kilka kroków.

-Nie zasługujesz na nią.-mówi blondyn co powoduje,że Lou kipi ze złości.Nigdy go wcześniej takiego nie widziałam.

-Ty też nie.-Warner wyciera usta wierzchem dłoni a na jego skórze pojawia się krew.Niespodziewanie rzuca się na bruneta i przypiera go do ściany.Brytalność ztarcia rosła z każdą chwilą.Łapali się i rzucali po całej ziemi a ludzie wokół zamiast to zakończyć tylko ich podburzali.Nie wiedziałam jak ich rozdzielić.Poruszali się zbyt szybko.Raz po raz krzyczałam w ich stronę aby przestali ale nie wyglądali jakby zamierzali się uspokoić.

    Blondyn uderza Louisa a ten pada na ziemię.Warner siada na nim i próbuje zadać mu cios.Lou próbuje się jakoś bronić ale to nie na wiele się zdaje.

-Warner!Przestań!-krzyczę kiedy widzę,że podnosi Louisa za koszulkę i szykuje się aby go uderzyć. Jednak mój głos powoduje,że patrzy na mnie co Lou wykorzystuje aby powalić Warnera. Znikąd pojawia się Zayn,który łapie Warnera za koszulkę i go odciąga.

-Louis.-mówię i potrząsam nim.Chłopak otwiera oczy a ja oddycham z ulgą.Cała jego twarz jest poobijana a nad brwią znajduje się duża rana.To samo dotyczy wargi.Harry pomaga mu wstać a ja od razu łapię go za rękę i prowadzę do łazienki.

   Kiedy jesteśmy w środku,znajduję apteczkę i zabieram się za oczyszczanie jego ran.Lou od czasu do czasu syczy z bólu ale udaje mi się opatrzeć jego twarz.

-Powiedz coś.Jesteś zła?

-Nie.-odpowiadam szczerze. 

   Brunet siedzi na brzegu wanny i mi się przygląda a ja stoję pomiędzy jego nogami.-Jest mi przykro,że z mojego powodu jesteś ranny.

-To tylko zwykła bójka.Nawet nic sobie nie złamałem-mówi ze śmiechem jakby to było coś naprawdę zabawnego.A nie jest,mógł skończyć o wiele gorzej.

    Patrzę w bok ale chłopak łapie mnie za biodra i sadza na sobie.

-Może i przegrałbym walkę.Ale mam ciebie a to najlepsza nagroda.-łączy nasze usta a po chwili czuję jak przechylamy się do przodu i wpadamy do wanny.Wybuchamy śmiechem a ja próbuję zakręcić wodę,którą niechcący włączył Louis.Brunet znowu mnie całuje.

-A wracając do walki.Nie przypominam sobie żebyś się pytał czy zostanę twoją dziewczyną.-chłopak otwiera usta i chce mi zadać oczywiste pytanie ale zakrywam mu usta.-Nie rób tego teraz.

  Wychodzimy z łazienki i schodzimy na dół a ja słyszę moją ulubioną piosenkę.Dobra jedną z wielu bo w sumie ja tworzyłam dzisiejszą playlistę.

   Budzę się rano na kanapie,przytulona do Louisa.Przeczesuję palcami jego włosy  i dostrzegam,że się uśmiecha.Po chwili czuję jego usta na swoich.Zamiast wstać leżymy sobie w ciszy.

-Możemy spędzić tak cały dzień?Głowa mi pęka.-pytam cicho a w odpowiedzi otrzymuję mruczenie chłopaka.

   Po dłuższym wylegiwaniu wreszcie udaje mi się wstać,wziąć lek przeciwbólowy i zrobić kawę. Pozostali wstają zaraz po mnie i robią to samo.Biorę kubek z moim ciepłym napojem po czym razem z Lucy wychodzę na zewnątrz.Siadamy na fotelach,wyłożonych miękkimi poduszkami.Ja zajmuję miejsce na krześle,które wisi na linkach i przypomina huśtawkę z oparciem.Okrywam się ciaśniej bluzą bo pomimo,że jest już południe to nie ma słońca a na niebie jest tyle chmur,co wygląda jakby zaraz miało zacząć padać.

   Z domu wychodzą Louis i Harry.Lucy wraca do środka ze swoim chłopakiem a Lou podchodzi do mnie,pomaga mi wstać i sadza sobie na kolana.

-Nadal źle się czujesz?

-Yhym. -odpowiadam i upijam łyk kawy.

-A pamiętasz domowy sposób?-chłopak całuje mnie na co się uśmiecham.

-Rozlejesz mi kawę.-mówię gdy przyciąga mnie bliżej.

    Siedzimy na dworze aż kończę napój.Potem stwierdzam,że jest mi zimno więc wracamy do środka. Sprzątamy pozostałości po imprezie co zajmuje nam sporo czasu.Kiedy wreszcie kończymy na zewnątrz zaczyna padać.Zostajemy w domku i zastanawiamy się co możemy porobić.W pewnym momencie ktoś proponuje grę w karty i od tego się zaczyna.Po kartach gramy w państwa miasta,monopol i inne planszówki aż kończymy na butelce.



Salvation *L.T*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz