Ja i Emma razem szłyśmy przez miasto. Wiele o sobie opowiadałyśmy. Doszłyśmy do naszej ulicy, gdy nagle...
- Czekaj - powiedziała Em - Nie idźmy dalej.
- Co? Dlaczego? - byłam zdziwiona.
- Chodźmy na około. Można przejść od strony głównej ulicy.
- Ale po co?
- Widzisz grupkę tych chłopaków? - spytała mnie wskazując na czterech dobrze zbudowanych tzw. dresów.
- Tak widzę.
- Nie chcesz mieć z nimi do czynienia. Gdy uczepili się mojego kolegi, on wylądował w szpitalu z kilkoma złamaniami. Nie wiem o co poszło, ale nie należą do typu dżentelmenów. Zawsze, kiedy ich zobaczysz, omijaj szerokim łukiem.
- Masz rację. W takim razie lepiej chodźmy na około.
Od zawsze miałam pecha, no i oczywiście. Zauważyli nas.
- Ej! - krzyknął najwyższy - Dziewczyny, a co wy tam tak same stoicie? - szybko pokonali odległość, jaka nas dzieliła.
- Odczep się - burknęła Em.
- Grzeczniej. Chcemy się tylko zaprzyjaźnić - wymienili porozumiewawcze spojrzenia, co samo w sobie było ohydne.
- Spadaj! - Emma zdawała się być bardzo waleczna. Nie wyglądała na taką.
- Nie lubię, gdy ktoś stawia opór. - jeden z dresów uderzył moją koleżankę w twarz na tyle mocno, że straciła przytomność.
- Em! - wykrzyknęłam.
- Ups, bardzo mi przykro - rozległ się śmiech - Hmmm, a jednak nie. Mam tylko nadzieje, że ty jesteś bardziej przyjacielska. - mocno chwycił mnie za rękę.
- Puszczaj! - próbowałam się wyrwać.
- Nie przeżywaj - jeszcze mocniej zacisnął dłoń na moim przedramieniu - bo skończysz jak przyjaciółeczka. Musisz wyluzować. Gruby! Daj naszej koleżance coś dobrego.
Wysoki, gruby, łysy chłopak podszedł do nas i przytknął mi do ust butelkę z... Czymś.
Czułam wtedy ogromny gniew. Poczułam nagły impuls energii i krzyknęłam najgłośniej jak potrafiłam "zostawcie mnie w spokoju". W tym samym czasie wydarzyło się coś, czego nie umiem opisać. Przez chwilę jakby unosiłam się w powietrzu, poczym zaczęło ode mnie bić oślepiające białe światło. Wokół mnie i nieprzytomnej Emmy zaczęło się tworzyć coś w rodzaju klatki z niebieskiego ognia. Nim się obejrzałam cała grupa agresorów leżała na ziemi kwicząc z bólu. Wykorzystałam ten moment i uciekłam z Emmą trzymaną na ramionach o jakieś kilkanaście metrów.
Mój Boże, co się stało?, pomyślałam. W pewnym momencie jednak zauważyłam, że Em się ocknęła.
- Sam... co się stało, gdzie ci... ci...
- Spokojnie jesteś trochę oszołomiona
(ja z resztą też)
mocno oberwałaś. Odprowadzę cie do domu.
- OK...
Dalszą drogę szłyśmy w milczeniu. Rozstałyśmy się i rozeszłyśmy każda do swojego domu. Domu... Em może tak, ale ja. Czy miejsce w którym nie ma ani trochę empatii, czy miłości można nazywać domem?
Wieczorem, leżąc w łóżku nie mogłam spać. Wciąż nie wiedziałam, co wydarzyło się przed domem. Cały czas zadawałam sobie pytanie: co się ze mną dzieje?
Wątpię, żeby to był jakiś efekt uboczny dojrzewania.
Biedna Em ciekawe jak się czuje. Jutro o wszystkim jej opowiem. A może lepiej nie.
Już nic nie wiem.
- Trudno. I tak już całkowicie wybiłam się ze spania. Narysuje coś. Tylko rysując mogę w spokoju pomyśleć i zapomnieć o problemach. To dla mnie inny świat... to mój świat.*******************************
Ten rozdział to masakra... Nie umiem pisać akcji
CZYTASZ
Z pozoru normalna ✔
FantasySamanta Mejson to z pozoru normalna dziewczyna, jednak ostatnie wydarzenia mocno nią wstrząsnęły. Śmierć ojca i przeprowadzka wydobyły z niej emocje , których jeszcze nigdy wcześniej nie miała. Pod wpływem tego Sam odkrywa swoje nowe zdolności. Do...