26. Gabinet Króla

1.7K 215 10
                                    

- Co to jest? - zapytała Emma strzepując z siebie kurz i kawałki drewna po wybuchu.
- To chyba jakiś ukryty gabinet. Widzicie? Prawie nic nie ucierpiało, a tam jest biurko. - zauważyłam.
- Gdzie ty tam biurko widzisz dziewczyno? Przecież tu jest ciemno, jak nie powiem gdzie.
- Wyostrzone zmysły.
- A, no tak.

Aby moi przyjaciele również mogli zobaczyć owy gabinet wysłałam wielką kulę światła, która rozświetliła całe pomieszczenie.
Nie było wysoko. Na oko jakieś dwa metry. Gdy zeskoczyliśmy można było się wszystkiemu dokładnie przyjrzeć.
Ukryty gabinet nie był wcale duży. Mieścił się tam dość spory regał z książkami, jakieś szafki i biurko z krzesłem. Wszystko było pokryte chyba toną kurzu.
- Sam... mogłabyś coś zrobić z tym kurzem, bo nie da się nic zobaczyć. - zaproponował Oskar.
- A tam nie da się zobaczyć. Ja się tu brzydzę czegokolwiek dotknąć. Zdajesz sobie sprawę, że ten kurz ma piętnaście lat? - dorzuciła Emi.
- Oh, jaka delikatna się znalazła.
- Hej, hej, hej, spokój! - krzyknęłam - Ja to załatwię.
Zamiast samemu się krzątać
Pokój ma się posprzątać.
I co, pasuje?
- Dzięki. O wiele lepiej.
- Dobra, ty Emmo przeglądasz szafki, ty Oskar biblioteczkę, a ja zobaczę co jest na biurku.

Tak jak powiedziałam, tak się rozdzieliliśmy. Każde z nas przeglądało stare skrytki i dokumenty.
Ja przeglądając zawartość szuflad w biurku natknęłam się na kilka interesujących rzeczy. Pierwszą z nich był mój akt urodzenia. Jak dotąd dniem moich urodzin był dzień, w którym przyniesiono mnie do domu dziecka. Okazało się jednak, że prawdziwe urodziny powinnam obchodzić równiutkie dwa miesiące wcześniej, to jest 24 października. To oznacza, że rocznikowo jestem o rok starsza od Emmy i Oskara.
Drugą rzeczą, która wzbudziła moje zainteresowanie było zdjęcie. Stara, zniszczona fotografia. Na odwrocie pisało 1993. Zdjęcie przedstawiło dwoje ludzi - kobietę i mężczyznę. Oboje mieli wtedy koło dwudziestu lat. Kobieta miała długie, czarne włosy sięgające do pasa, piękne, duże błękitne jak niebo oczy i delikatnie rysy twarzy. Ubrana w oficjalną, długą do ziemi, białą suknię. Mężczyzna z kolei miał jasne włosy, równie duże, brązowe oczy i zarost. Ubrany w czarny garnitur. Nie trudno się domyślić, że była to ślubna fotografia moich rodziców.
"Czyli tak wyglądali" - pomyślałam przytulając zdjęcie do piersi. Postanowiłam zabrać je ze sobą. Wreszcie miałam jakąś pamiątkę.
Oprócz tego, nie znalazłam nic, co mogłoby nam pomóc.

- Macie coś? - zapytałam.
- Papiery, papiery i jeszcze raz papiery. Setki listów i jakieś baaardzo stare zdjęcia. - odpowiedziała mi Emma zamykając drzwiczki od jednej z szafek w komodzie.
- A ty Oskar?
- Ja mam mnóstwo książek o magii i w zasadzie nic więcej. - mówiąc to wyciągnął jedną książkę i... regał się poruszył. Wysunął się do przodu.

Przesunęliśmy go i naszym oczom ukazał się tyci pokoik. Dziwne było, że nie było tam zupełnie niczego.

- Ale serio? Tajemna komnata w tajemnej komnacie?

Już mieliśmy wejść do środka, gdy Oskar nas zatrzymał.
- Czekajcie.
- Co? - zdziwiła się Em.
- Odsuńcie się. - chwycił do rąk pierwszą lepszą książkę , jaka stała na regale. - Oby to nie była ważna książka. - rzucił ją do środka.

Początkowo nic się nie działo, ale po chwili na książkę spadły wielkie, grube, ostre kolce przebijając ją na wylot.

Ja i Emma stałyśmy z szeroko otwartymi oczami, natomiast Oskar skrzyżował ręce na klatce piersiowej i uśmiechnął się chytrze.

- Z kąd ty to wiedziałeś?
- Takie przeczucie. - jego uśmiech się poszerzył.
- I pomyśleć, że coś takiego mogło się stać z nami...

Kolce cofnęły się. Zamiast nich z podłogi wysunął się kamienny podest. Nad nim unosił się jakiś zwój.

Z pozoru normalna ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz