34. W wiosce

1.6K 189 26
                                    

- Czyli... gdzie jest ta Jaskinia Samotnej Skały? - zapytała Emma.
- Niedaleko łąk jednorożców.
- A to gdzie jest?
- Nie wiem.
- Aha. Czyli idziemy i nie wiemy, gdzie idziemy...
- Dokładnie. - uśmiechnęłam się sarkastycznie.

Szkoda, że nie mamy mapy Difseid'u. Flin powiedział tylko, że to trzy dni drogi. No właśnie - TRZY - a my idziemy już calutki tydzień i nic. Czasami mam wrażenie, że chodzimy w kółko. Wciąż te same drzewa, krzewy i kwiaty. Nie mam wątpliwości - zabłądziliśmy!

***

Był to dzień niezwykle ponury. Od samego rana zanosiło się na burzę, jednak ciemne chmury usilnie powstrzymywały deszcz od spadnięcia na ziemię.
Ja, Emma i Oskar szukaliśmy jakiegoś schronienia. Nie było to łatwym zajęciem, ponieważ dookoła nas, jak okiem sięgnąć widać było tylko drzewa i kilka krzaków.
Szliśmy przed siebie, mimo, że nogi bolały nas niemiłosiernie. Oskar co jakiś czas robił zwiad z powietrza (ten chłopak nie przestaje mnie zaskakiwać). W końcu, zrezygnowani zrobiliśmy sobie postój.
- Czasami mam ochotę otworzyć portal i wrócić do domu. - powiedziałam masując sobie stopę.
- Na prawdę? Ty byś chciała?
- No tak, co w tym dziwnego?
- Nic, po prostu to ty, od samego początku jesteś naszym motorem do działania. Ty mówisz, że nie możemy się poddawać. A teraz ty chcesz wrócić do domu i wszystko zaprzepaścić.
- Ale sam zobacz. Kończą nam się zapasy jedzenia i picia, jesteśmy wykończeni i na dodatek zabłądziliśmy w nie znanym, magicznym lesie. Czy mogło być go...
- Nie kończ! - Emma wybiła mnie z rozumu.
- Czemu?
- Bo zawsze, jak ktoś mówi to, co ty chcesz powiedzieć, to spada deszcz, albo piorun w kogoś wali. Sama widzisz, że już i tak coś wisi w powietrzu.
- Słodka, naiwna Emma. - zachichotałam. - Takie rzeczy dzieją się tylko w kreskówkach.
- Taaaa. To samo mówiłaś w komnacie, o pułapkach. I co? Uratowałam ci życie.

Wszyscy się zaśmialiśmy. Potem nastąpiła ta niezręczna cisza. Cisza, która została przerwana przez... krzyki...
Nie były to jednak krzyki kogoś z naszej trójki. W oddali wyraźnie słychać było, jak kilka osób krzyczało.

Wstałam, żeby sprawdzić o co chodzi. Stanęłam na urwisku i ku mojemu zdziwieniu, w dole oczom ukazała się niewielka osada oddalona o około dwieście metrów.
Mimo, że nie było widać, co tam dzieje się dokładnie, nie trzeba być Sherlockiem, żeby stwierdzić, że to coś niedobrego.
- Oskar? - zaczęłam. - Mógłbyś zlecieć z Em na dół, ja się teleportuję.
- Spoko, ale czemu?
- Bo to najszybsza droga do wioski tam w dole. - wskazałam palcem na małą zabudowę, na co moi przyjaciele zerwali się na równe nogi.
- To tu jest wioska?! - wykrzyknęli niemal równocześnie.
- Uratowani! - ucieszyła się Emi.

Już po chwili byliśmy pod urwiskiem. Teraz zostało tylko piętnaście minut na piechotę i jesteśmy w wiosce.

Znacie to uczucie, gdy coś widzicie i nie jesteście w stanie uwierzyć własnym oczom? Ja przeżyłam coś takiego właśnie w tamtej chwili. Wioska była strasznie zdewastowana. Gdzie nie spojrzeć zniszczone, odrobinę spalone budynki. Ludzie, a raczej magiczni uciekający, przed mężczyznami w czarnych pelerynach, którzy zwyczajnie porywali kobiety i młodych chłopców. Sadzali ich w wozach, do których mieściło się około dziesięć "zdobyczy".
To, co się tam działo, przypominało mi łapanki do obozów pracy z czasów wojny.

Ja, Emma i Oskar staliśmy i nie wiedzieliśmy, gdzie patrzeć, co robić, czy w ogóle coś robić. Zwyczajnie nas zatkało.

Z tego stanu, wyrwał nas głos pewnej dziesięcioletniej dziewczynki...
Jak wszyscy, próbowała uciec. Przewróciła się tuż pod moimi stopami. Była bardzo ładna, lecz przyklejony do jej twarzy kurz, bród i nieliczne rany, z których nadal spływała krew, skutecznie to maskowały.
Gdy leżąc na ziemi, spojrzała na mnie swoimi dużymi, błękitnymi oczami, wydała z siebie cichy dźwięk: "Błagam, pomóżcie". Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że to będą jej ostatnie słowa...

Pomogłam wstać małej nieznajomej.
- Powiedz mi, co tutaj się dzieje? - zaczęłam - Dlaczego uciekasz?
Niebieskooka nie zdążyła odpowiedzieć. Nim jeszcze nabrała powietrza, w plecy ugodziła ją strzała, na wylot przeszywając serce.
Dziewczynka zaczęła osówać się bezwładnie, wpadła w moje ramiona.
Tego, nie zapomnę do końca życia... nigdy nie zapomnę małej, niebiesookiej, bezbronnej dziewczynki, która w moich objęciach oddała ostatni oddech.

Oszołomieni tym, co się stało, nawet nie zauważyliśmy, gdy coś się do nas zbliżyło. Dalej, ostatnie, co pamiętam z tamtej chwili, to otaczająca mnie bezkresna ciemność...






















****************************
TADA!
Co sądzicie o tym rozdziale?

Przepraszam, że dopiero teraz, ale dzisiaj jest mój ostatni dzień ferii (smuteczek) i chciałam odpocząć przez kilka dni. Teraz rozdziały będą dodawane normalnie - co dwa, góra trzy dni.

Z pozoru normalna ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz