22. Plany

1.8K 275 11
                                    

- Ugh! O co chodzi w tej fizyce?! - Emma była bardzo zdenerwowana - Blagam pomóż mi. - zdenerwowanie zmieniło się w rozpacz.
- Obawiam się, że nie mogę. Umiem tyle, co ty.
- Jeszcze gdyby to mi się kiedyś w życiu przydało.
- Co nie? Chociaż u ciebie to może jeszcze, jeszcze, ale u mnie na pewno nie. Przecież magia zaprzecza wszelkim prawą fizyki.

Udało się. Wreszcie wszystko odrobiłyśmy i nauczyłyśmy się. Powiem, że nie było łatwo, ale nasze genialne umysły uporały się z wyzwaniem.
No dobra... Tak na prawdę rzuciłam zaklęcie, które odrobiło za nas pracę domową. Mogę się jednak usprawiedliwić i powiem, że co do nauki, to uczyłyśmy się już same. Głównie dlatego, że nie ma na to zaklęcia.
Dobra... może lepiej pomińmy ten temat, bo coś czuję, że pogrążam się z każdym słowem.

Po zakończonej nauce przyszła nas sprawdzić mama Em. Pozytywnie ją zaskoczyłyśmy poprawnie odpowiadając na każde zadane nam pytanie.
Gdy skończyła była godzina 22.30 i miałyśmy czas dla siebie.
Emma zaczęła mnie wypytywać z kąd mam zaklęcie otwierające portal do Difseid'u. Opowiedziałam jej o wszystkim. O mojej rozmowie z mamą, jak również o dziwnym znalezisku w moim beciku.

- Chwila, bo nie rozumiem. Po co włamywacz miałby przynosić cię do domu dziecka, skoro mógł cię załatwić od razu. Tym bardziej, że byłaś niemowlakiem i nie miałaś się jak bronić?
- Nie wiem. Też mnie to zastanawia. Widocznie miał ku temu powód.
- No i jeszcze to zaklęcie. Myślisz, że on ci je podrzucił?
- Jeżeli tak, to znaczy, że chce czegoś ode mnie w Difseidzie. Jeżeli nie, możliwym jest, że byli to moi rodzice, chcący mnie ochronić.
- Jesteś pewna, że jutro wyruszamy? - w głosie Em wyraźnie było słychać niepokój.
- Tak. Wiesz, że ty wcale nie musisz iść.
- Wiem, ale nigdy cię nie zostawię. Tym bardziej, że chodzi o walkę z nadnaturalnymi istotami. - cicho zachichotała.
- Bardzo ci dziękuję. Jesteś dla mnie ogromnym wsparciem. Nie wiem, co bym bez ciebie zrobiła.
- Pewnie nadal byś nie wiedziała, że jesteś czarownicą, a świat uległy zagładzie, bo nikt nie wie, co tak na prawdę się dzieje.
- Wow... Dziwne i przerażające, ale jednak prawdopodobne.

Emma uśmiechnęła się co najmniej dziwnie i zaczęła czegoś szukać.

- Czego szukasz? - zapytałam.
- Telefonu.
- Po co?
- Chcę wysłać SMS-a do Oskara.
- Po co?!
- No, jak to po co. Zawiadomić go o wyprawie.
- Po co?
- Zacięłaś się?
- Nie. Ej, nie odpowiedziałaś mi na pytanie.
- Przecież przez naszą nieostrożność on też w tym siedzi.
- Nie! On nie pójdzie! Nie pozwolę go narażać!
- Bo...
- Bo... - pustka w głowie. - Bo nie.
- Jaaaaasne. O! Poszło.
- Nie ma szans, żeby się zgodził...
- O proszę. Jeszcze nie śpi. Jest odpowiedź. "Spoko. Przyjdę jutro o siódmej rano. Mam coś wziąć?" On chyba jednak idzie. - Emma uśmiechnęła się szyderczo.
- Emmo Willson. Dlaczego? - byłam śmiertelnie poważna. Nie chciałam, żeby Oskar szedł z nami. Chyba za bardzo mi na nim zależy i nie wybaczyłabym sobie, gdyby coś mu się stało.
- Każda pomoc nam się przyda.
- No w sumie...
- Wysłał trzy znaki zapytania.
- Dobra powiedz, żeby wziął jakiś prowiant i coś do samoobrony. Tylko jak się spóźni, to idziemy bez niego.
- OK.

Po nie całej minucie przyszła odpowiedź, po której wszystko było jasne. Następnego dnia z samego rana trójka nastolatków miała wyruszyć do innego świata, by powstrzymać zło i uratować oba światy od zagłady.

****************************
TADA!
Proszę bardzo oto kolejny rozdział.
Mam nadzieje, że się podobał.

Zostawcie po sobie gwiazdeczkę, a żeby nie czuła się samotna zostawcie także komentarz.

Z pozoru normalna ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz