40. To ty!

1.3K 176 13
                                    

Przejażdżka konna...
Wszystko super, tylko jest jeden maleńki problem...
Jeszcze nigdy w życiu nie jeździłam konno...

- Co z tobą?! - zapytała Evie patrząc na mnie ze swojego konia - Boisz się go?!
- Nie, ale... wolałabym nie jechać...
- Nie interesuje mnie, co byś wolała. To był mój rozkaz, a ty masz go wykonać!
- Kiedy ja nigdy nie jeździłam konno.

Evie dziwnie się na mnie spojrzała. Jej twarz nabrała wyrazu głębokiego zastanowienia.

- Dobrze. Więc ty pójdziesz na piechotę. Spotkamy się pod Złotym Dębem.

Odwróciła się i pognała na swoim wierzchowcu.
Ja stałam z grymasem na twarzy. Złoty Dąb, co prawda nie jest bardzo daleko, ale to jednak około pięć kilometrów stąd.
"Sama się w to wpakowałaś" - pomyślałam i zaczęłam iść w we wskazanym kierunku.
Ostatecznie nie jest tak źle. Przecież jeszcze raptem tydzień temu razem z Emmą i Oskarem przemierzaliśmy znaczne większe odległości...
Właśnie, ciekawe, co z Oskarem?

***

Uff...
Nie było tak źle. Jednak tygodnie wędrówki na coś się przydały.
Na miejsce dotarłam w jakieś pół godziny.
Evie siedziała na kocu, zjadając świeże jabłko i wpatrywała się w polanę, niedaleko nas. No... może nie tyle w polanę, co w osoby na niej się znajdujące. Odbywał się właśnie trening męskiej armii.

- Już jesteś. Hmmm poszło ci lepiej niż myślałam. - odezwała się pseudo księżniczka lustrując wzrokiem moje zziajane, zmęczone ciało.
- Do usług.
- Usiądź tu. - wskazała miejsce obok drugiej służącej - Oxany, wysokiej, ciemno-skórej elficy.

Usiadłam i również skierowałam wzrok na trenującą armię.
Podziwiałam ich doskonałą harmonię w ruchach, umiejętność współpracy, ich siłę i potęgę.
Zdałam sobie sprawę z tego, że tak wygląda moja zguba. Nie mam szans, przeciwko tak świetnie wyszkolonej armii. Do tego dochodzi jeszcze drugie tyle kobiet i masa goblinów, minotaurów i sama nie wiem, czego jeszcze.

Tak wpatrując się w trenujących dostrzegłam coś, co strasznie mnie zaskoczyło. Nie mogłam nad sobą zapanować i wyrwało się ze mnie ciche "Co?!".
Evie i Oxana spojrzały na mnie zaskoczone i jednocześnie przerażone, ale ja nie zwracałam na to uwagi. Mój wzrok cały czas był utkwiony w wysokim blondynie o niebiesko-szarych oczach. Wykonywał zgrabne podskoki, wymachując przy tym długim kijem, a jego grzywka co jakiś czas delikatnie opadła mu na oczy.
Nie...
Nie...
Nie!!!
To nie możliwe!
Oskar w życiu nie dołączyłby do armii, mającej mnie zniszczyć!
Nie!

"Muszę z nim jakoś porozmawiać... ale jak?! Ugh! Myśl, Sam... myśl!" - biłam się z myślami. MUSIAŁAM z nim pogadać, ale przecież nie było takiej możliwości.
W pewnym momencie uśmiech zagościł na mojej twarzy. Co prawda był to uśmiech przez łzy, ale oznaczał, że mam plan.

"OK, Sam, skup się. Oskar jest twoim strażnikiem. Łączy nas specjalna więź. Uda mi się! Musi mi się udać! "

Nie odrywałam wzroku od kirona. Próbowałam za wszelką cenę, nawiązać z nim kontakt. Porozmawiać, w myślach...

- "Oskar. Oskar. Oskar! Słyszysz mnie?!" - wrzeszczałam w myślach wciąż obserwując chłopaka.
Chyba się udało. Kiron zaczął się rozglądać na wszystkie strony.
- "Tutaj! Spójrz w lewo i do góry" - instruowałam go.
Wykonał moje polecenie, a gdy nasze spojrzenia się skrzyżowały, omal nie przyłożył sobie własnym kijem.
- "Sam! To na prawdę ty?! Tak się o ciebie martwiłem!"
- "Właśnie widzę. Tak się martwiłeś, że aż dołączyłeś do armii, która ma mnie zdetronizować!"
- "Sam, to nie tak! Wszystko ci wytłumaczę, ale może nie teraz i nie tak."
- "Dobrze. Więc kiedy i jak?"
- "Za dziesięć minut kończę trening. Spotkajmy się za tamtymi skałami." - wskazał głową na wysokie trzy skały koło lasu.
- "Zgoda. Lepiej, żebyś miał dobre wytłumaczenie..."

Na tym nasza niecodzienna rozmowa się zakończyła.

***

To było chyba najdłuższe dziesięć minut mojego życia.

Gdy zobaczyłam, że tłum młodych mężczyzn zaczyna się rozchodzić powiedziałam do Evie:
- Muszę się załatwić.
- Co? A, tak, jasne idź. - odpowiedziała klaskając i wrzeszcząc jak fanka na koncercie ulubionego zespołu, wciąż piszcząc: "Brawo chłopcy!"

Dotarłam na miejsce. Oskara jeszcze nie było. Rozejrzałam się, czy na pewno nikt nas nie zobaczy i zaczęłam spokojnie czekać na chłopaka.

Czekałam...
Czekałam...
Czekałam...
Czekałam juz chyba z dziesięć minut i nic.
W końcu zrezygnowana postanowiłam wrócić do Evie, lecz w tym właśnie momencie ktoś poklepał mnie po plecach.
Odwróciłam się gwałtownie i zobaczyłam uśmiechniętą od ucha do ucha twarz Oskara.
- Jak dobrze cię widzieć! - wykrzyknął i rzucił mi się na szyję.

Po raz pierwszy, nie cieszyłam się jak głupia, że mnie przytulił. Wręcz przeciwnie. Odepchnęłam go od siebie.
Jego twarz posmutniała i zapytał:
- Sam, co się dzieje?
- Siebie zapytaj.
- O co ci chodzi?
- Nie udawaj głupka. Wiesz o co mi chodzi!
- Sam, spokojnie. Mam plan. Zaufaj mi.
- Oskar, dobrze wiesz, że coraz trudniej jest mi ci zaufać. Najpierw ukrywałeś swoją tożsamość, teraz widzę cię wśród tych, którzy chcą mnie zabić... Oskar, co jeszcze?
- Spokojnie. Będzie dobrze. Mówiłem, mam plan.
- Jaki?
- Nie mogę ci go narazie zdradzić, ale uwierz mi, wszystko będzie dobrze. - chwycił moje dłonie.

Poczułam się dziwnie. Odrobinę zakręciło mi się w głowie i przez chwilę nie mogłam ustać na nogach.
- Sam, wszystko w porządku? - zapytał zatroskany.
- Tak. Po prostu trochę mi słabo. Wszystko jest ok. - powiedziałam, jednak to nie była prawda. Z każdą sekundą coraz bardziej kręciło mi się w głowie, widziałam coraz słabiej.
- Do zobaczenia. - powiedział Oskar i pocałował mnie w policzek.
- Do... zobacz.... - nie dokończyłam. Straciłam przytomność i upadłam chyba na chłopaka. Nie wiem. Nie pamiętam....































*********************************
Proszę bardzo!

HURA!
WENA WRÓCIŁA!

Nie wstawilam dzisiaj zdjęcia, bo powiem szczerze - nie chciało mi się szukać po internetach jakiegoś odpowiedniego.

Jak wam mija niedziela?

Do następnego :
~ Bacipa

Z pozoru normalna ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz