43. Zaczęło się

1.1K 166 18
                                    

- Ach, no tak! Nie uwierzysz, czego się dowiedziałem! Najstarszy brat Nathaniela jest osobistym doradcą Margoo. Niedawno opowiadał mu o zamiarach pseudo królowej.
- I...
- Ona wciąż przeszukuje cały Difseid w poszukiwaniu ciebie. To znaczy, że jesteś tu bezpieczna, a dokładając do tego to, że masz moc oznacza...
- Że mogę uderzyć od środka w karzdej chwili i możemy wygrać! - niemal krzyknęłam ze szczęścia.
- Już niedługo pozbędziemy się Margoo raz na zawsze, moja królewno.

To była świetna wiadomość i świetny plan, który udałby się, gdyby nie pewien "mały, nieistotny" szczegół...

- Królewno? - usłyszałam damski głos za nami...
Tak, tego obawiałam się najbardziej. Gwałtownie obruciłam głowę w stronę, z krórej dobiegał dźwięk. Wysoka, szesnastoletnia blondynka, ubrana w fioletową sukienkę, tak, to była Evie. Stała przed drzwiami z rękami skrzyżowanymi na piersi.
Serce skoczyło mi do gardła, spojrzałam na Oskara, jemu też.
- Ja...jak długo tutaj stoisz? - zapytałam przerażona.
- Wystarczająco... Wasza Wysokość... Powiedz, co mam teraz z wami zrobić? - powoli zaczęła się zbliżać - Zabić od razu? Hmmm, a może powiedzieć mojej matce?
- Evie, posłuchaj... - zaczęłam, jednak zaraz mi przerwano.
- Nie. Nie będę słuchać! - blondynka była wściekła - Wiem, co chcesz powiedzieć! Twoja matka jest zła, nawet nie wiesz, ile szkód wyrządziła, a kiedy mnie dostanie w swoje ręce, będzie zdolna do wszystkiego! Bądź rozsądna, przyłącz się do nas i pomóż ją obalić... NIE!
- Wow... - zatkało mnie - dokładnie to bym powiedziała.
- Więc, jaką śmierć wybieracie? - zapytała słodkim głosikiem małej dziewczynki.

Spojrzałam prosto w oczy Oskara, on zrobił to samo. Chwyciłam go za rękę.
- Wybieramy... Ucieczkę! - w tej samej chwili teleportowałam nas do pokoju służących. Może i słaby kierunek ucieczki, ale lepsze to, niż nic.

Miny czternastu dziewcząt, w których pokoju nagle pojawiło się dwoje nastolatków, były bezcenne...

( Oczami Evie)

"Daleko nie uciekną" - pomyślałam wściekła na nich i na siebie, że pozwoliłam im na ucieczkę.

Zaraz skierowałam się do gabinetu matki. Szłam bardzo szybko, a otwierając drzwi narobiłam ogromnego hałasu.
- Co ty wyprawiasz?! - spytała moja mama, sama nie wiem, czy bardziej zaskoczona, czy wściekła.
- Znalazłam.
- Co?
- Nie co, tylko kogo...
- Dziecko, o czym ty mówisz?!
- Znalazłam Vanessę.

Chwila ciszy, która dłużyła się niemiłosiernie.

- To niemożliwe. Moi ludzie szukają księżniczki po całym Difseidzie, nie wierzę ci, żebyś ją znalazła nie wychylając się z pałacu. - powiedziała oschle jak zawsze.
- Kiedy to prawda!
- Masz dowody?
- Tak. Znaczy... nie, znaczy... słyszałam, jak rozmawiała z jednym z rekrutów o tym, jak cię zniszczyć, a poza tym, mając na sobie włączony bloker, użyła magii i teleportowała się gdzieś wraz z chłopakiem.
- Która to?
- Samanta Mejson.
- Samanta? Czyżby na Ziemi wychowywała się pod innym imieniem? - powiedziała sama do siebie - Gdzie teraz jest?!
- Nie wiem, najprawdopodobniej jeszcze w pałacu.
- Ernest!

Do gabinetu, zgięty w pokłonie wszedł osobisty doradca mamusi.

- Szykuj wojsko! Mamy ją!

(Oczami Sam)

- Sam, Oskar, co wy tu robicie? - zaskoczona zapytała moja przyjaciółka, podchodząc do nas.
- Mamy kłopoty... - odpowiedziałam poważna jak nigdy.
- Co się stało?
- Evie... wie o mnie... Na sto procent poleciała już do Margoo.
- Co?!
- Em, musimy działać! - wtrącił się blondyn.
- Emmm... nie chcemy przeszkadzać, ale powie nam ktoś, o co tutaj chodzi? - usłyszeliśmy głos jednej z dziewcząt.

Odwróciłam się tak, aby osoby znajdujące się w pomieszczeniu dobrze mnie widziały i słyszały.
- Potrzebuję waszej pomocy! - zaczęłam - Znalazłyście się tutaj, bo nie dostałyścię się do armii. Ta armią jest szkolna, aby unicestwić prawdziwą księżniczkę Difseid'u, córkę króla Filipa, dziewczynę, która całe swoje życie spędziła na Ziemi, ale teraz powróciła, by uratować ten świat... Ta armia jest szkolna, aby unicestwić... mnie...
- Co? Nie wierzymy ci! - prychnęła ciemnoskóra szatynka.
- Dokładnie! Udowodnij nam! - dołożyła się jeszcze któraś.
- Zgoda. - głęboko westchnęłam

Pomyślałam, że najlepszym sposobem na to, będzie rzucić zaklęcie, które uwolni je od tych wstrętnych blokerów.

- Nie ruszajcie się. - nakazałam - Szkoda, że mi nie wierzycie, lecz to co innego, teraz uwalniam was wszystkie od blokera przebrzydłego.

Nagle, rozległ się jeden, wielki trzask, bo dokładnie w tym samym momencie, strzeliły zamki wszystkich blokerów.
Dziewczęta znów spojrzały w moją stronę z niedowierzaniem, zerkając to na mnie, to na nogi uwolnione od blokerów, to na moją nogę, na której nadal znajdował się włączony, zatrzaśnięty bloker.
Podejrzewam, że nie wiedziały, jak się zachować, więc jedna z nich cichym, oszołomionym głosem zaczęła
- Dlaczego powiedziałaś to akurat teraz?
- Bo Evie, dowiedziała się, kim jestem. Zaczęło się, dlatego proszę was wszystkie o pomoc.
- Ale co my możemy? Jesteśmy słabymi wyrzutkami.
- Nie jesteście! Ty! - wskazałam na najmniejszą, rudowłosą dziewczynę - Jaką masz moc?
- Jestem elfem transformacyjnym.
- To znaczy?
- Potrafię stworzyć iluzję czegoś, co w rzeczywistości tym nie jest, na przykład, z jabłka mogę zrobić banana. Problem w tym, że to bardzo słaby efekt. Nie mogę przytrzymać transformacji dłużej niż przez minutę. Dlatego mnie odrzucili.
- A ty? - zwróciłam się do osoby obok niej.
- Jestem czarownicą, ale strasznie słabą.

Zastanowiłam się nad tym i już po chwili, w mojej głowie pojawił się plan doskonały. Przymrużyłam oczy, a na moją twarz, bezwiednie wtargnął triumfalny uśmieszek.
- Co knujesz? - zapytał Oskar.
- Zobaczysz...
- Stara, dobra, tajemnicza Sam wróciła?
- Ooo tak!


























*********************************
TADA!
Podobało się?
No ja myślę, że tak! 😊

Akcja się rozkręca.

Z żalem informuję, że do końca pozostały jeszcze trzy, może cztery rozdziały.
Nie rońcie łez!
Pojawi się druga część!

Przypomniało mi się coś śmiesznego z podstawówki :
- BDJQP
- Smacznego!
Kto zrozumiał?

Z pozoru normalna ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz