7. Misja

2.8K 332 10
                                    

Żyły kiedyś dwie kobiety,
Które nie wiedziały o swoim istnieniu.
Pierwszej z nich nie pamiętasz,
Drugą nazywasz swoją mamą.

~Autor nieznany

Tak... pięknie słowa.
Wiersze o adopcji są piękne, ciepłe, pełne miłości. Są o tym jak zupełnie obcy ludzie decydują się, żeby dać nieznanej sobie wcześniej osóbce  dom, rodzinę, szczęście...
Szkoda, że w rzeczywistości nie wszystko dzieje się tak, jak w takim wierszu. Przykre, szare tu i teraz jest inne. Przynajmniej w moim przypadku.

Minął tydzień. Nie przyjmowałam nikogo do pokoju. Prawie nic nie jadłam. Pewnego poranka obudziło mnie ciche stukanie w szybę. Spojrzałam na zegarek. Była godzina 8:17. Wyjrzałam przez okno. Oskar i Emma rzucali w nie małymi kamyczkami. Od razu wiedziałam , że chcą do mnie wejść.
Nie mogę cały czas siedzieć w zamknięciu, pomyślałam.
Machnęłam ręką dając im sygnał, żeby weszli na górę.

- Nie jesteście w szkole? - zapytałam.

- Jesteśmy - Oskar wzruszył ramionami - widzisz nasze hologramy.

- Wybitnie zabawne - przewróciłam oczami.

- Przyszliśmy sprawdzić jak się czujesz - odpowiedział.

- A jak mam się czuć, co?

- Faktycznie, to było głupie pytanie. Nie martw się, dojdziesz do siebie i będziesz żyła tak, jak zawsze - chłopak  próbował mnie pocieszać.

- Ale co ty możesz wiedzieć o byciu adoptowanym? - rzuciłam sucho.

- Tak się składa, że dużo.

- Co?- zdziwiła się Em.

- Sam... ja też jestem adoptowany... - powiedział cicho - Dlatego wiem co czujesz i wierz mi, że czułem się tak samo kiedy się dowiedziałem... co prawda to było w innych okolicznościach, jednak tak samo, jak ty czułem się okłamywany przez całe życie.

- O... nie wiedziałam... Przepraszam. - zaczerwieniłam się.

- Spoko. Nikt nie wiedział.

- Hej, Sam, słuchaj mam pomysł! - z euforią w głosie wykrzyknęła Em.

- O co chodzi? - zaciekawił się Oskar.

- Yyyyyy nic... może przyniósłbyś nam jakieś ciastka czy coś...- zaproponowała dziewczyna.

- OK, ale wolałbym zostać przy Sam i z nią pogadać...

- Pogadasz później - Em była już wyraźnie zdenerwowana - idź już.

- Ale czemu?

- Będziemy gadać o babskich sprawach - dorzuciłam nadal nie wiedząc o co chodzi Em.

- OK - wysłał w nasza stronę przenikliwe spojrzenie - W takiej sytuacji usuwam się. Skoczę może po jakieś ciastka albo lepiej kanapki. Sam jest blada. Powinna coś zjeść.

- Fajnie idź, idź.

Blondyn opuścił pokój.

- Czemu go spławiłaś?- zapytałam.

- Bo chciałam z tobą porozmawiać o...- Em Rozejrzała się za drzwiami - o Księdze Cieni.

- Księdze Cieni? O co chodzi?

- Słuchaj, wpadłam na pewien pomysł. Skoro jesteś adoptowana, to wszystko nabiera sensu. Pamiętasz Veronice, te z księgi?

- Tak.

- Tak się zastanawiałam i myślę, że ona mogła być twoją pra pra pra pra pra pra pra pra pra - wzięła wdech - pra pra babcią.

- Myślisz?

- Ja nie myślę, ja jestem tego pewna.

- Zaraz, czyli ja mogę być księżniczką, czy co tam mają w tamtym świecie?

- W twoim świecie. Ale tak, na to wygląda.

Uśmiechnęłam się delikatnie. Wyobraziłam to sobie: Samanta - Królowa czarownic... czy jakoś tak. Całkiem dumnie to brzmi. Ale z drugiej strony... czy ja w ogóle do tego pasuje?

- Musze dowiedzieć się czegoś o mojej prawdziwej rodzinie. Może to był tylko przypadek? Rzeczywiście, Veronica jest do mnie podobna i to bardzo, ale to może być zwykły zbieg okoliczności.

- Może tak, a może nie. Nie dowiemy się, dopuki tego nie sprawdzimy - odpowiedziała wesoło.

- Pomożesz mi Em?

- Jasne, że ci pomogę!

- W czym? - do pokoju wszedł Oskar z tacą kanapek.

- W... przygotowaniu się do szkoły, bo jutro już idę - skłamałam, wiem, ale co miałam powiedzieć? Em pomoże mi w odnalezieniu mojej prawdziwej rodziny, która składa się z czrodziejów bo podejrzewam, że jestem księżniczką? Tak, wiem, że to bez sensu, a Oskar uznałby mnie za wariatkę. Musze zachować tajemnicę.


**************************
Gwiazdkujcie i komentujcie
Miłego dnia, albo nocy :)

Z pozoru normalna ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz