23. Ach te poranki

1.9K 252 10
                                    

***************************
Na początek chciałam bardzo podziękować za 1000 gwiazdek.
Na prawdę się nie spodziewałam, że moja opowieść będzie się tak podobać.
Miłego czytania :)
***************************

Prawie wogule nie spałam, a jak już udało mi się zasnąć, o śniły mi się koszmary.
Trochę za bardzo przeżywam tę wyprawę.
Zaczęłam w siebie wątpić. No, ale weźmy to na ludzką logikę, co trójka piętnasto latków może zdziałać przeciwko tak licznym siłom zła?
Nasz plan jest szalony.

"Nie ma co" - pomyślałam po czwartym wybudzeniu się z koszmaru.
Spojrzałam na zegarek. Była godzina 5.19 .
"Trochę wcześnie. Cóż, przynajmniej będę miała więcej czasu na to, by się przygotować."

Wstałam bezszelestnie, starając się nie obudzić Emmy. Spojrzałam na nią. Była taka słodka i bezbronna. Jej ciemne włosy niemal całkiem zasłoniły porcelanową cerę. Delikatnie uśmiechała się przez sen.
"Jak to dobrze, że tylko mnie śnią się koszmary."

Zwinnym krokiem przeszłam do łazienki. Jak zawsze po spaniu miałam szopę na głowie.
"O Boże, przecież ja to będę rozczesywała z godzinę... albo i nie." - pomyślałam zataczając niewielkie kręgi palcem wskazującym prawej ręki i szeptem wypowiadając wymyślone na poczekaniu zaklęcie.
Puff i stargane kołtuny zmieniły się w prościutkie, lśniące, długie brązowe włosy. Szybko upięłam je w luźnego koka, i zabrałam się do ogarnięcia reszty mojego ciała.

Wyszłam z łazienki owinięta ręcznikiem, bo zapomniałam wziąć bieliznę. No co? Karzdemu się zdarza.
Starałam się, żeby nie obudzić Emmy, bo miała jeszcze pół godziny do budzika. Coś nie wyszło. Potknęłam się o mój własny plecak i upadłam z hukiem na podłogę przewracając przy okazji ruchome krzesło i zrzucając kilka książek.
Na szczęście to dom jednorodzinny, bo gdybym akurat znajdowała się w bloku z pewnością obudziłabym cały budynek.

- Co jest, co, co się dzieje? - zaspanym i nie co zdezorientowanym głosem zapytała Em. Co się dziwić? W końcu gwałtownie wybiłam ją ze spania.
- Sory.
- Co, co zrobiłaś? - Moja przyjaciółka próbowała otworzyć oczy.
- Potknęłam się. - w moim głosie wyraźnie słychać było zarzenowanie.

Nagle do pokoju wpadła mama Emi.
- Co się tutaj dzieje? - nie wiedziałam czy była zła, czy może raczej wystraszona.
- Ta ciota się potknęła. - Em wskazała na mnie palcem.
- Potknęła? Było słychać, jakby upadł cały regał z książkami.
- Prawie pani zgadła. - spojrzałam na przewrócone krzesło i książki.
- O... Jak ty to... albo wolę nie wiedzieć. - wyszła.

- Ej, żyjesz chociaż kobitko?
- Ledwo. - odpowiedziałam i obie wybuchnęłyśmy śmiechem.
- Która tak w ogóle godzina? - jeszcze trochę zaspana zapytała mnie dziewczyna.
- Za dwadzieścia szósta.
- Ugh! - z powrotem rzuciła się na poduszkę.
- Emma...
- Czego?! - jej głos był stłumiony poduszką.
- Wstawaj już, i tak nie opłaca ci się zasypiać.
- Odejdź, przepadnij zjawo nieczysta!
- Wstawaj. Ja idę się przebrać.

Wzięłam to, po co tak właściwie wyszłam z łazienki i poszłam tam.

Nie jestem typem osób, które same spodnie zakładają przez pół godziny, więc wystarczyło mi nie całe dziesięć minut, żeby znów pojawić się w pokoju mojej przyjaciółki. Przyjaciółki, która nadal była wtulona w swoją puchatą poduszkę.

- Boże, Em wstawaj już! - nie co zrezygnowanym głosem zaczęłam ją wręcz błagać. W odpowiedzi usłyszałam coś, co chyba miało znaczyć "nie".

"Nie będę się z nią cackać" - pomyślałam już dość zdenerwowana.
Jednym ruchem ręki zrzuciłam z niej kołdrę, to samo zrobiłam z poduszką.
Emi zerkła na mnie, jakby chciała zabić mnie wzrokiem.
- OK, wygrałaś. Już wstaję. - powiedziała podnosząc się z łóżka. - Która godzina?
- Prawie szósta. Jak będziesz gotowa, to mamy trochę więcej czasu na przygotowanie się.
- Ok, idę. - powiedziała wciąż ziewając.

Nie minęło dwadzieścia minut, gdy Em zeszła do kuchni umyta i przebrana. Byłam łaskawa i zrobiłam jej jajecznicę z kiełbasą.
- Mmmm, ale ładnie pachnie.
- Jajecznica.
- Pyszności. - uśmiechnęła się.

Śniadanie spałaszowałyśmy z prędkością światła. Dołączyła do nas mama Em. Ustaliłyśmy z nią, że będzie kryć naszą trójkę podczas wyprawy. Tak. Ona o wszystkim wie. Sama mając szesnaście lat straciła moc starając się obronić swoją mamę. Długa historia.

Godzina 7.00 - chyba najważniejsza godzina w moim życiu.
Oskar się nie spóźnił, był nawet przed czasem.
Do jednego plecaka weszło siedem innych (zasługa zaklęcia pomniejszającego) i Księga Cieni. Byliśmy przygotowani na co najmniej dwa tygodnie pobytu w Difseidzie.

Teraz już nie ma odwrotu...

***************************
Jeszcze raz dziękuję.

Chcę jeszcze powiedzieć, że trochę potrzymam was w niepewności, bo następny rozdział będzie dodany dopiero za tydzień.

Gwiazdkujcie i komentujcie.

Z pozoru normalna ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz