28. Rozmyślania

1.7K 197 8
                                    

Było późno. Siedzieliśmy przy ognisku, które wystarczająco dobrze oswietlało i ogrzewało nasze ciała. Wpatrywaliśmy się w niezwykłe zjawisko, jakim były dwa księżyce. Jeden normalny, zupełnie taki, jak ziemski, prawie w pełni, natomiast drugi lekko niebieskawy, otoczony dwoma pierścieniami i o dziwo nie okrągły, tylko... w sumie to ciężko powiedzieć. Powiedzmy, że była to jasno - niebieska plama z pierścieniami. To był cudowny, zapierający dech widok.

Nie odzywaliśmy się do siebie. Widocznie karzde z nas, prowadziło właśnie wewnętrzną dyskusję.
Ja zastanawiałam się nad słowami ze zwoju. Czy podpis Veronica oznacza tę Veronikę? Mojego sobowtura sprzed pięciu wieków? Czy ona opisywała mnie? Rok by się zgadzał, ale... my tutaj przybyliśmy po to, by zamknąć rozdarcia i ewentualnie dowiedzieć się czegoś o mojej rodzinie. Ona z kolei, opisuje pokonanie zła i wieczny pokój w Difseidzie. Przynajmniej ja, tak to zinterpretowałam. Cóż, wiem, że nie uniknione będą jakieś starcia z przeciwnościami, ale... sama już nie wiem, co o tym wszystkim myśleć.
Narazie jednak nie wiemy nic na temat zagadki. Byliśmy w pałacu, a raczej w tym co z niego zostało, i nic nie znaleźliśmy.

(Oczami Oskara)

Nie jestem pewien, czy rada miała rację, mianując mnie na obrońcę księżniczki. Nawet głupiego wiatru nie mogę wywołać, bez użycia rąk. Nie jestem dość dobry. Może, gdybym więcej ćwiczył...
Bardzo się denerwuję faktem, że już niedługo będziemy zmuszeni stanąć do walki z Margoo, a ja nie będę w stanie wystarczająco pomóc Samancie.
W tej sytuacji pozostaje mi jedno wyjście. Muszę jakoś dyskretnie trenować. Ale... jak to zrobić?

Tak z innej beczki, to szkoda mi Emmy. Dziewczyna liczy, że w jej piętnaste urodziny, to jest za dwa tygodnie okaże się, że jest czarownicą, a w rzeczywistości to nie prawda. Każda czarownica nie ważne, czy już otrzymała moc, czy też nie, wyczuwa kironów. Wyczuwa i się brzydzi. Ona natomiast, nic ode mnie nie czuje. Mimo, że czasem się kłucimy, szkoda mi jej.

Ugh... tyle myśli chodzi mi po głowie. Muszę się przejść. Krótki spacer dobrze mi zrobi.

(Oczami Emmy)

Hmmm, coś mi nie gra. Nie wiem dlaczego, ale coś mi nie pasuje w Oskarze. No... lubię go, i widzę, że Sam go tak lubi, lubi, ale mimo to mu nie ufam. On coś ukrywa. Nie mówię, żeby od razu zwierzał się nam ze wszystkich tajemnic, ale myślę, że skoro poznał ogromny sekret Sam, to mógłby chociaż trochę odpuścić z tą tajemniczością.
Oho, jeszcze teraz odchodzi bez słowa. Wiem, że nie powinnam być aż tak nieufna wobec niego, w końcu się przyjaźnimy, ale mimo to pójdę za nim. Pewnie i tak niczego się nie dowiem...
- Hej, Sam, zostaniesz na chwilę sama?
- Bo?
- Bo... ja... muszę... znaleźć jakiś krzaczek, no... sama wiesz o co chodzi.
- Jasne. Ok. Idź już lepiej, bo nie wytrzymasz. - uśmiechnęła się delikatnie i zaczęła tempo wpatrywać swój wzrok w ogień.

(Oczami Sam)

Wzięłam głęboki wdech świeżego, leśnego powietrza i oparłam się o pień drzewa. Włożyłam ręce do kieszeni. Poczułam tam coś papierowego. Wyciągnęłam to. Okazało się, że to ślubne zdjęcie moich rodziców. Patrzyłam na nie, w sumie, to nie wiem jak długo.
Znowu po policzku spłynęła mi łza. Schowałam je z powrotem, ale w kieszeni poczułam jeszcze coś. Był to rulonik papieru. Początkowo nie miałam pojęcia, co to było, ale po chwili przypomniałam sobie, że w szkatułce oprócz klucza, znajdowało się również to.

Rozwinęłam rulonik, a po przeczytaniu zawartości...

To już koniec.
Przyprowadź żonę i córkę w nasze miejsce.
Tylko bez radnych sztuczek.

T.

****************************
TADA!

Przepraszam, że dopiero dzisiaj, ale odeszły mi dwa dni pisania. W czwartek miałam szkolną choinkę, a w piątek mało co byłam w domu.

Cóż, osobiście nie jestem zadowolona z rozdziału, ale może wam się spodobał.

Do następnego!

Z pozoru normalna ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz