15. Difseid

2.1K 283 12
                                    

- Em... a jak wygląda takie rozdarcie? - przerwałam im pytaniem, gdy wyglądałam przez okno. Zobaczyłam coś, co mnie zainteresowało.
- Nie wiem. A co?
- Lepiej sama zobacz... - mówiąc to kiwnęłam głową w stronę okna.

Emma posłusznie podeszła do okna. Gdy to zobaczyła opadła jej kopara. Oczom bowiem ukazało się niewielkie rozdarcie. Kształtem przypominało wejście do jaskini. Wewnątrz świeciło na żółto-zielono.
Mamy szczęście, że dom jest na zadupiu, bo inaczej takie rozdarcie wzbudziłoby niemałą sensację.

- Albo jednak zajmie nam to parę sekund... - gdy Em mówiła te słowa jej oczy wydawały się dwa razy większe i nadal miała rozdziabaną buźkę.
- Ej! To na co my czekamy? - wykrzyknął Oskar - Chodźmy tam puki jeszcze jest otwarte! - złapał za kurtkę i wybiegł z pokoju.
My jednak cały czas stałyśmy przyklejone do okna.
- Idziecie? - zapytał cofając się.
- Tak... jasne... już.

Cała nasz trójka stanęła przed portalem, a raczej przypadkowym rozdarciem.
- Idziemy? - zapytałam z ogromną dozą niepewności w głosie.
- Tak - Em wzięła głęboki oddech - idziemy. Ale ty pierwsza.
- Ha ha bardzo śmieszne.
- Em ma rację. Musisz iść przodem, bo jak coś wyskoczy, to przyda się ochrona czarownicy. - szybko dorzucił Oskar.
- Dobra. No to idę.

Weszłam do portalu. Samo przechodzenie przez niego było niesamowite. Czułam, jakby płonęła każda komórka mojego ciała. Nagle znalazłam się w lesie. Był piękny, gęsty, pachnący. Odeszłam kawałek, gdy usłyszałam odgłosy zachwytu za moimi plecami .
- Tu jest pięknie!
- Oj tam, las jak las. - burknął Oskar.
- A gdzie się podział twój entuzjazm? Został po drugiej stronie? - zapytałam.
- Nie. Po prostu spodziewałem się czegoś innego.

Odeszłam jeszcze kawałek dalej.

- Gdzie idziesz? - usłyszałam głos Emi.
- Rozejrzeć się.
- Nie pozwolę pójść ci samej. - stanowczo odpowiedział mi Oskar. To słodkie, że tak się o mnie troszczy.
- Ok, ale ktoś z nas musi tu zostać i pilnować przejścia.
- Więc... - Em spojrzała się na Oskara - Kto zostanie?
- Ten, kto zadał pytanie! - powiedzieliśmy równo z Oskarem i zaraz wybuchnęliśmy śmiechem.
- Ugh! Głupia zasada! - wkurzyła się Em i skrzyżowała ręce na klatce piersiowej. - Idźcie już. Ja zostanę. Tylko szybko. Rozdarcia są bardzo krutkotrwałe i w każdej chwili przejście może się zamknąć!
- Dobra pospieszymy się.

Szliśmy już od jakichś pięciu minut. Idąc miałam nieodparte wrażenie, że ktoś nas śledzi.

- Oskar? - zapytałam szeptem.
- Co?
- Też masz takie wrażenie, jakby ktoś nas śledził?
- Tak. Dziwne, prawda.
- Ta...- do moich nozdrzy doszedł jakiś okropny smród. - Fuuuj. Co tak cuchnie?
- Ja nic nie czuję.
- Jak możesz nic nie czuć. Już dawno nie wąchałam takiego smrodu.
- A już rozumiem.
- Co? - zdziwiłam się.
- Jesteś czarownicą, a to oznacza, że masz wyczulone zmysły. To dlatego czujesz coś, czego ja nie czuję. Założę się, że tak samo masz ze wzrokiem i słuchem.
- Aaaaaaa. No tak. - idiotka ze mnie.
- Powiedz mi, z kąd czujesz ten zapach?
- Z tamtąd. - odpowiedziałam wskazując na gęste zarośla.

Oskar popatrzył pod nogami, a gdy znalazł kamyk rzucił go w wyznaczonym przeze mnie kierunku.
Celnie.

Słychać było, jak kamyk o coś uderza, a z tego czegoś, albo raczej z tego kogoś wydobył się dźwięk "Ała!".

Z krzaków wyłonił się... no właśnie co to było?
Miał bardzo długi nos, równie długie, spiczaste uszy. Był mały. Sięgał mi do ramion. Miał dużego garba. Ubrany, jak plebs ze średniowiecza, w nieco podartą białą koszule i coś, co przypominało rybaczki, tyle, że bardzo podarte. Był bosy. Gdy spojrzało się na jego stopy można było dostrzec, że są duże, tak na oko rozmiar 45, i bardzo, bardzo brudne. Paznokcie miał takie, jakby ich nie obcinał od co najmniej roku.

- Co to jest?! - taka była moja reakcja, gdy go zobaczyłam.
- Nie co, tylko kto panieneczko. - oburzył się ten... ktoś. - I licz się ze słowami. Patrzysz właśnie, na Flina. Jeszcze parenaście lat temu byłem osobistym doradcą i najlepszym przyjacielem samego króla.
- Znałeś króla?
- Tak. Powiedzcie lepiej które z was jest na tyle dowcipne, że rzuca we mnie kamieniami?!
- To ja. Bardzo przepraszam. - skruszony odpowiedział Oskar.

Flin podszedł do niego i zaczął go obwąchiwać. Robiąc to był bardzo zamyślony, jakby coś próbował sobie przypomnieć. Gdy skończył cofną się kawałek i zaczął uciekać.
- Ej, o co mu chodziło? - zapytałam.
- Nie mam pojęcia, może... - przerwał mu SMS. Em napisała, żebyśmy jak najszybciej wracali, bo coś się dzieje z portalem. Przeczytawszy wiadomość prędkim krokiem ruszyliśmy z powrotem. Po drodze już nic nie mówiliśmy.

(OCZAMI OSKARA)

Sam coś wyczułam. Muszę to sprawdzić.

- Powiedz mi, z kąd czujesz ten zapach?
- Z tamtąd. - odpowiedziała mi wskazując gęste zarośla.

Chwyciłem kamyk i rzuciłem w tamtą stronę. Wtedy z zarośli wyszedł oburzony hopgoblin. Okazało się, że to Flin, który niestety pracował kiedyś u króla. Podszedł do mnie i zaczął mnie obwąchiwać. "Już po mnie" - pomyślałem. On natomiast na szczęście nic nie mówiąc zaczął tylko uciekać. "Głupie stworzenie! Jeszcze trochę, i by mnie zdradził." Całą sytuacją zainteresowała się Sam.

- Ej, o co mu chodziło? - zapytała.
- Nie mam pojęcia, może... - uratował mnie SMS od Emmy. Na przyszłość muszę być ostrożniejszy.

**********************************

Proszę. Oto kolejny rozdział. Jak się podobał? :)
Jak myślicie. Kim na prawdę jest Oskar? :)

Gwiazdeczki i komentarze mile widziane :)

Z pozoru normalna ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz