Rozdział 3

13K 605 107
                                    

Przebijające promienie słońca delikatnie oświecały moją twarz. Wzięłam telefon z szafki i zerknęłam na zegarek, jest 09:26. Wstałam, zajrzałam za okno niebo było bez chmurne z garderoby wzięłam krótkie zielone spodenki, białą bokserkę i moje ulubione czarne conversy. Postanowiłam, że pobiegam i zwiedzę las za domem. Wzięłam szybki prysznic włosy związałam w wysokiego kucyka i poszłam na dół. Już na schodach poczułam słodki zapach. I natychmiast wbiegłam do kuchni.

- Naleśniki!!!- Krzyknęłam, gdy tylko zobaczyłam talerz z pysznymi plackami. Do razu usiadłam i zaczęłam jeść.

- Może takie dzień dobry - powiedział oburzony tato siedzący obok- to były moje naleśniki.

- Dzień dobry, masz pecha, kto pierwszy ten lepszy - powiedziałam z chytrym uśmieszkiem i znowu zaczęłam jeść.

- Jakieś plany na dziś - spytała mama podając tacie naleśniki a mi sok pomarańczowy.

- Postanowiłam, że zwiedzę dziś pobliski las

Gdy oznajmiłam rodzicom, co chcę zrobić obydwoje spojrzeli na siebie następnie na mnie. W ich oczach zauważyłam zaniepokojenie.

- Coś nie tak - zapytałam i upiłam kolejny łyk soku.

- Nie powinnaś chodzić do tego lasu - troskliwie powiedziała mama.

- Ale dlaczego, czy coś jest z nim nie tak ?- skończyłam jeść śniadanie i poszłam do salonu a rodzice za mną. Rozsiadłam się wygodnie ma fotelu. A rodzice na kanapie.

- Po prostu się o ciebie martwimy - tato patrzył na mnie z troską.

- Czujecie to coś, strasznie śmierdzi - poczułam straszy smród dochodzący od ogrodu.

- Ja nic, a ty Noa ?

- Ja też nie. Lucy, co poczułaś?

- Tak jak by odór mokrego kundla- powiedziałam z grymaśną miną, bo zapach był coraz mocniejszy.

Rodzice zerknęli na siebie z pytającą miną następnie na mnie.

- Na pewno ci się zdaje. Ja i mama nic nie czujemy.

Może i miał rację od pewnego czasu mam o wiele lepszy węch, wzrok i słuch. Nie wiem, co się ze mną dzieje, ale na razie wolę o tym rodzicom nie mówić.

- Pewnie macie racje. A co do tego biegania po lesie to nie macie się o co martwic wezmę ze sobą telefon i zawsze możecie włączyć GPS i sprawdzić gdzie jestem.

- Zgoda, ale masz być o czternastej na obiedzie - powiedział tata z nie zadowoleniem na twarzy.

- Och dziękuje. Kocham was - skoczyła do nich i mocno przytuliłam - to ja już lecę

Rzuciłam ciche cześć wychodząc. Weszłam do ogrodu znowu poczułam ten smród. Ale tym razem do zignorowałam i poszłam przed siebie do furtki oddzielającej nasz ogród od lasu. Biegłam już jakieś dwie godziny nagle jakieś sto metrów przede mną ukazała się piękna polana. A zaraz obok niej było duże jezioro. Zaczęłam biec w jej kierunku. Usiadłam przy brzegu jeziora by odpocząć. Po chwili miałam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje. Rozejrzałam się w, około ale nic nie zobaczyłam znowu patrzyła w tafle wody. Jeszcze kilka razy miałam wrażenie, że coś rusza się w krzakach i mnie obserwuje. Wolałam nie kusić losu i nie sprawdzać, co to. Wiec wstałam i postanowiłam wrócić do domu. Biegła jak najszybciej, i w ciągu godziny byłam już w domu.

- Już jestem - krzyknęłam i udałam się do pokoju.

Wzięłam prysznic przebrałam się w świeże rzeczy, podłączyłam telefon do ładowania i poszłam na dół. Obiad już czekał na stole. Razem z rodzicami po obiedzie usiedliśmy na kanapie i oglądaliśmy jakiś głupi film.

PrzeznaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz