Rozdział 14

6.6K 520 4
                                    

Wannaa47

* *Lucy**

Dzisiejszy dzień jest jednym z gorszych. Właśnie dziś mam iść do szkoły i spotkać się z watahą Patricka. Nie chcę tego, ale nie mam wyboru. Wstałam z łóżka wykonałam poranną toaletę, zjadłam śniadanie i udałam się do auta. Po 30 minutach byłam już pod szkołą. Wysiadłam z samochodu i poszłam w stronę głównego wejścia. Już na początku poczułam dwa zapachy jeden to słodki a drugi to zapach mokrego kundla. Watahy są blisko. Nie myliłam się, pod salą stali Rich i Patrick. Mierzyli się wzrokiem, wyglądali jak mieli by skoczyć na siebie i po zabijać się wzajemnie. Nagle Patricka odwrócił głowę i patrzył prosto na mnie. Jezu!!! Jaki on jest przystojny. A te jego piękne oczy. Nie stop ogarnij się dziewczyno. Po trzasnęłam lekko głową i ruszyłam dalej. Złotooki ruszył z miejsca idąc w moim kierunku. Nie wiedziałam, co chciał zrobić, ale byłam pewna, co do mojej postawy. Będę ich wszystkich unikać. Byliśmy już kilka kroków od siebie, ale nie pozwoliłam na chwilę słabości. Ominęłam go i nie patrząc na nikogo z nich udałam się do gabinetu dyrektora. Zapukałam do drzwi i po chwili usłyszałam ciche proszę.

- Dzień dobry czy nie przeszkadzam?

- Nie, ale skąd, że miałem nadzieję, że się dzisiaj pojawisz. Usiądź proszę - uczyniłam to, o co poprosił - chcesz może coś do picia?

- Nie dziękuję

- Dobrze a więc jeśli wiesz jest to prestiżowa szkoła. Nasi uczniowie są na najwyższym poziomie. Nie pozwalamy na złe zachowanie.

- Rozumiem proszę mówić dalej.

- Nasze wyniki są najwyższe nie tylko w nauce również w sporcie i frekwencji. Każdy uczeń musi mieć na bieżąco usprawiedliwiane nieobecności. Niestety w twoim przypadku tak się nie stało. Dlaczego?

- Przepraszam, byłam chora

- Rozumiem, że już sama o sobie decydujesz, ale tych obowiązków trzeba pilnować.

- Tak, tak spokojnie wszytko usprawiedliwię i nadrobię zaległości.

- Mam taką nadzieję a teraz zmykaj do klasy.

- Przepraszam mam jeszcze jedno pytanie?

- Słucham?

- Czy istnieję może możliwość przeniesienia mnie do innej grupy ?

- Istnieje jakiś konkretny powód dlaczego chcesz się przenieś?

- Nie, nie, chodzi o to że....

- W takim razie nie ma możliwości. Do widzenia

- Do widzenia.

Posłusznie wyszłam z gabinetu i udałam się do klasy. Teraz była moja ukochana godzina wychowawcza. Weszłam do klasy i od razu wszystkie oczy były skierowane w moją stronę.

- O witam nie było pani przez długi czas a teraz spóźnienie.

- Przepraszam byłam u dyrektora.

- No dobrze usiądź na wolnym miejscu.

Rozejrzałam się po klasie i na szczęście zauważyłam wolną ławkę w środkowym zejdzie. Udałam się w jej stronę i usiadłam w wolnym miejscu. Wychowawca omawia kwestię naszej wycieczki szkolnej. Jednak ja czując na sobie wzrok obu grup nie mogłam się skupić. Miałam tylko nadzieję, że wilcza krew zadziała i mnie nie wyczują. Wreszcie zadzwonił dzwonek a ja jak najszybciej wyszłam sali.
Minęło już sześć lekcji. Jak do tej pory udawało mi się wszystkich unikać. Przerwy spędziłam w bibliotece, ale teraz jest wf i muszę się przebrać w szatni gdzie niestety spotkam dziewczyny. Ale trudno, zadzwonił dzwonek i udałam się do szatni. Na szczęście  nie było ich już w szatni. Przebrałam się szybko w strój i wyszłam na salę. Nauczyciel sprawdził obecność i jak zwykle graliśmy w koszykówkę. Tym razem byłam w drużynie Patricka. Wszyscy grali, ja jako rezerwowa siedziałam na ławce. Drużyna złotookiego grała tak płynnie aż sama się zdziwiłam jak oni to robią. Skupiam swój wzrok na całej drużynie aż nagle usłyszałam głosy w głowie.

P: Andre kozłujesz i podajesz do Eli, ona robi zwód, czyli udaje, że idzie na kosz, ale tak na prawdę podaje do mnie.

A: Tylko żebyś trafił

Patrick odebrał piłkę i trafił do kosza

P: Ja zawsze trafiam jestem w tym świetny

L: Pan idealny się znalazł, ale prawdy to już powiedzieć nie umie

Pomyślałam, zadzwonił dzwonek i wszyscy poszli do szatni się przebrać. Na sali zostałam tylko ja i drużyna. Wszyscy patrzyli się na mnie jak na wariatkę. Natychmiast zerwałam się z miejsc i pobiegłam do szatni. W ciągu kilku sekund przebrałam się zabrałam rzeczy ze sobą i pobiegłam w stronę auta niestety na kogoś wpadłam. Tym kimś był Rich.

- Musimy pogadać.

- A co jeśli ja nie chce z tobą gadać

- Lucy to naprawdę ważne.

- Nie mam zamiaru z tobą gadać.

- Jak nie chcesz po dobroci to zrobię to siłą

Rich złapał mnie za kolana i przerzucił mnie przez ramię udając się na tyły szkoły. Kiedy byliśmy już daleko tak by nikt nas nie usłyszał puściła mnie, lecz nadal trzymał moje nadgarstki.

- Puszczaj mnie idioto

- Po pierwsze nie jestem idiotą. Po drugie nie puszcze cie póki mnie nie wysłuchasz.

- Masz pięć minut

- Wiem, że masz w sobie wilczy gen. Wiem też, że jesteś alfą.

- Co ale skąd to wiesz?

- Mam swoje sposoby

- Mów dalej czas ucieka

- Chcę byś została moją partnerką

- Co chyba cię pogięło. Nigdy w życiu.

- Ale niby, dlaczego nie

- Człowieku ty zabiłeś moich rodziców nigdy przenigdy nie będę z tobą.

- To ich wina, mogli się nie mieszać q z resztą wiesz, że mogę cię do tego zmusić.

Chłopak wzmocnił uścisk i podszedł bliżej by znowu mnie podnieść. Jednak ja wykorzystałam okazję i przerzuciłam nogę przez jego ramię wyniku, czego siedziałam na jego ramionach. Wyślizgnęłam się ręce z uścisku i uderzyłam chłopaka w punkt pomiędzy żebrami. Padł nie przytomny. Pobiegłam szybko w stronę auta i z piskiem opon pojechałam do domu. Całe szczęście podczas tych dwóch tygodni trochę czytałam książek babci i poznałam słabości wilków.

PrzeznaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz