Rozdział 23

6.2K 478 22
                                    

- Dobrze, a więc nasz informator przekazał nam, iż pewien człowiek po złej stronie rzecz jasna, chce cię porwać i oddać swojemu synowi.

- Kim jest ten człowiek?

- Ojciec twojego kolegi Sylvain Borgin

- Niestety nie kojarzę nazwiska, którego kolegi?

- Richa, przywódcy drugiej watahy z twojego miasta.

- Dlaczego akurat ja?

- Zaraz rozpocznie ci się cykl, planuje porwać i oddać swojemu synowi by cię naznaczył i byś urodziła mu najpotężniejszego potomka na świece.

- To co mam teraz zrobić Rich wie gdzie mieszkam już raz próbował zmusić mnie bym mu się podała. On jest ode mnie silniejszy a jak przeprowadzi ze sobą kilku ludzi to ja nie mam szans.

- Teoretycznie to masz ponieważ masz moce i mogłabyś użyć ich. Jednakże oni mogą przyprowadzić swojego czarodzieja do obrony, więc wolimy nie ryzykować, dlatego wymyślimy lepszy plan.

- Wtajemnicz mnie.

- Zamkniemy cie w komnacie w naszym instytucie. Nikt kto nie jest z rady nie będzie mógł tam wejść.

- Co, nie zgadzam się.

- Nie masz nic do powiedzenia, decyzja została podjęta.

- Owszem mam bo to ja decyduje kto będzie moim partnerem, ja mam moc której potrzebujecie - podniosła się z krzesła które upadło z hukiem na zimie i uderzyłam otwartą dłonią w stół - i to ja będę o sobie decydować.

- Lucy....

- Nie, moja decyzja to że zostaje w domu i nie mam zamiaru zgadzać się na jakąś cele w tym budynku.

- Nie mamy już straży, wszyscy najlepsi mają już swoje zajęcia, to będzie najlepsza decyzja jeśli tu zostaniesz będziesz bezpieczna.

Antoni wstał z krzesła i oparł się rękami o stół, patrzyliśmy sobie w oczy czekając które przegra. Czułam przewagę nad nim jednak Patrick chwycił mają rękę i wstał przerywając naszą walkę na wzrok.

- Ja się nią zajmę.

- O czym ty mówisz chłopcze - Antoni pierwszy zaczął rozmowę.

- Mówię że się nią zajmę.

- Nie jesteś jednym z naszych strażników.

- Owszem jestem, już nie pamiętasz kto obronił cie na wszystkich walkach. Kto ryzykował życie by przynieść ci lekarstwo na truciznę którą ci podano. Umiem się bronić i zapewnię jej sto razy lepsze bezpieczeństwo niż wy.

- Ty jesteś tylko jeden a tamtych mogą być setki.

- Nie zapominaj że mam jeszcze swoją watahę i kilka zaprzyjaźnionych z innych miast i kontynentów.

- Nie dasz sobie rady.

- Ze mną będzie bezpieczna zajmę się nią lepiej niż ci twoi koledzy naukowcy, którzy zapewne chcieli na niej eksperymentować.

- Zgadzam się - przerwałam im te wymianę zdań.

-Co?

- Zgadzam się byście mnie bronili ale tylko przez cykl potem sobie sama poradzę.

- Ale Lucy...

- Nie Antoni, podjęłam już decyzję i jej nie zmienię więc żegnaj.

Nie czekając na jego odpowiedź chwyciłam rękę chłopaka i pociągnęłam w stronę wyjścia. Kiedy wyszliśmy na zewnątrz odsunęłam się od Pata i wypuściłam powietrze które wstrzymywałam.

- Naprawdę się zgadzasz? - zapytał

- Tak, wolę być pod twoją opieką niż być uwięziona tutaj

- Chodź musimy pogadać z resztą

Poszliśmy do auta i pojechaliśmy do domu. Cała droga minęła w milczeniu, zastanawiałam się jak to będzie. Chłopak podjechał pod mój dom.

- Jak to zrobimy? - zapytałam

- Nie wiem, możesz wprowadzić się do nas ale będziesz musiał dzielić pokój z Vicki i Kati.

- To bez sensu możecie wprowadzić się do mnie, mój dom jest większy i nie będę miała obawy że w środku nocy ktoś zacznie mnie dusić poduszką.

- Masz na myśli Kati

- A kogo innego

- To zgoda, pojedziesz ze mną i po gadasz z nimi?

- Teraz pewnie szykują się na imprezę wiec nie będziemy im przeszkadzać

- Nie zgodziłem się na nią

- Ale ja tak i obiecałam im że się tobą zajmę, więc jeśli macie u mnie zamieszkać to potrzebuje dużo jedzenia by was nakarmić

- W takim razie kierunek sklep

Drogę do sklepu zajęły nam rozmowy na temat bycia wilkiem. Byłam w tym nowa i chciałam się dowiedzieć o wszystkim. Byliśmy już w sklepie, wzięliśmy dwa wózki. Chodziliśmy pomiędzy alejkami i wrzucaliśmy to co było potrzebne.

- Chyba mamy już wszystko

- Jeszcze nie - zaprzeczyłam

- Co jeszcze potrzebujesz ?

- Do działu że słodyczami i piwem

- Po co?

- Bo skończył mi się zapas słodyczy a piwo po to by uleczyć ich jutrzejszego kaca

- Więc chodźmy

Wzięłam masę słodyczy, Patrick tylko się ze mnie śmiał. Poszliśmy do kasy, chciałam zapłacić ale w momencie kiedy podawała kasjerowi swoją kartę Patrick we pchnął swoją. Zapłacił i razem poszliśmy w stronę auta.

- Przecież mogłam zapłacić

- Chyba żartujesz ja nigdy nie pozwalam by dziewczyna płaciła za mnie

Nie skomentowałam już tego. Spakowaliśmy zakupy i pojechaliśmy do mnie. Patrick upierał się że sam wszytko wniesie ja tylko otworzyłam mu drzwi i poszłam do kuchni. Rozpakowaliśmy wszystko, zrobiłam szybkie spaghetti. Zjedliśmy obiad, a potem cały wieczór oglądaliśmy filmy jedząc słodycze. W nocy poszliśmy do pokoi, przebrałam się w piżamę i po chwili zasnęłam. 

PrzeznaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz