Rozdział 21

6.8K 477 1
                                    

**Lucy**

Dziś mam jechać do rady. Antoni wysłał mi adres. Wstałam z łóżka i weszłam do garderoby zabrałam krótkie białe ogrodniczki do tego czarną bokserkę i moje ulubione czerwone Vansy. Wzięłam prysznic przebrałam się i poszłam do kuchni. Wzięłam się za przygotowanie tostów. W połowie roboty zadzwonił dzwonek przewróciłam chleb i poszłam otworzyć. W progu stał Pat, miał na sobie czarne spodnie i tego samego koloru koszulkę.

- Hej piękna.

- No hej, wejdź.

Gestem dłoni zaprosiłem chłopaka do kuchni. Usiadł na krześle barowym a ja poszłam przewrócić tosty. Nie jestem pewna dlaczego chłopak tu przyszedł.

- Więc co ty tu robisz?

- Przyszedłem na pyszne tosty.

- A kto powiedział że ci go dam.

- Ja

- Zastanowię się

Uśmiechnęłam się do niego, po chwili wszytko było gotowe. Postawiłam na blacie dwa talerze i kubki z kawą. Usiadłam na przeciwko chłopaka i zaczęliśmy jeść. Po skończeniu chłopak zabrał naczynia i włożył je do zmywarki. Po czym ponownie usiadł na przeciwko mnie.

- Więc jaka jest prawdziwa przyczyna twojego przyjścia?

- Wiem że dziś masz jechać do rady

- I co w związku z tym.

- Wiem że nie wiesz gdzie to jest, no wiec zawiozę cie tam.

- Ale nie ma takiej potrzeby, poradzę sobie.

- Za późno już tu jestem więc nie masz wyboru.

- Ale.....

- Nie ma ale, zabierz rzeczy i jedziemy.

Zrobiłam grymas na twarzy ale zgodziłam się i poszłam na górę po rzeczy. Kiedyś postawiła bym na swoim ale teraz nie umiałam tego zrobić. Bije od niego władza, mimo że obydwoje jesteśmy alfami to mam wrażenie że on panuje nade mną. Uczesałam włosy w luźnego warkocza na prawe ramię, wzięłam telefon i zeszłym na dół do chłopaka. Siedział na kanapie i robił coś w telefonie, miał dziwną minę.

- Coś się stało? - zapytałam podchodząc do chłopka i siadając obok.

- Nie nic się nie stało.

- Przecież widzę.

- Felix do mnie pisze i pyta czy mogą iść dziś do klubu.

- W czym problem?

- Jako ich alfa powinienem ich pilnować, a wiem że kiedy wypiją potrafią nieźle narozrabiać.

- No ale nie możesz pilnować ich na każdym kroku.

- Ty tego nie zrozumiesz.

- Owszem rozumiem, jesteś ich przywódcą to twoja rodzina i troszczysz się o nich ale nie możesz pilnować ich na każdym kroku. Musisz mieć chwilę wytchnienia.

Zabrałam chłopakowi telefon i pobiegłam do kuchni, wybrałam numer Felix'a odebrał po dwóch sygnałach.

- Patrick wiem że nie będzie Cię z nami ale no...

- Felix to ja Lucy.

- Lucy o boże ty żyjesz. Ale skąd masz telefon Pata?

- Teraz to nie ważne, posłuchaj możecie iść

- Od dawaj ten telefon - Pat wbiegł do kuchni i chciał zabrać mi telefon.

- Poczekaj chwile muszę uciec

Powiedziałam do telefonu i uciekam szybko po schodach od toalety ledwo co za kluczyłam drzwi a zaraz za nimi stał chłopak i walił w nie bym otworzyła.

- Dobra jestem

- Co tam się dzieje

- Nie ważne słuchaj możecie iść na tą imprezę.

- Ale przecież Patrick nie pozwolił

- Spokojnie idźcie na tą imprezę tylko jedna osoba ma nie pić i dopilnować reszty. Ja zajmę się Patrickiem

- Jesteś wspaniała dziękuję a i Tom się zgłosił że nie będzie pił i wszystkiego do pilnuje

- Okej ale zaufałam wam nie zawiedzie mnie

- Tak jest pani kapitan

Tak skończyła się nasza rozmowa. Teraz muszę porozmawiać z Patrykiem o tym co zrobiłam.

Delikatnie otworzyłam drzwi, chłopak stał przede mną z założonymi rękami na piersi. Jego mina nie wyrażała zadowolenia, nie wiedziałam co zrobić, oparłam się o framugę drzwi i czekałam na reakcję chłopak.

- Powiesz coś ?

Zapytałam po długiej ciszy, chłopak odwrócił się napięcie i poszedł na dół. Zaraz pobiegłam za nim. Wien że to jego wataha traktuje ją jak rodzinę ale nie może się wiecznie ograniczać do pilnowania ich. Oni są już dorośli i raczej wiedzą co robią a on musi odpocząć jeśli będzie tak dalej to on się wykończy. Powinien im zaufać a ja mu w tym pomogę.

Chłopak siedział na kanapie i wpatrywał się w telewizor usiadłam obok i patrzyłam na niego. Nie odzywał się, nie zwracał na mnie uwagi. Stanęłam przy nim a ten tylko przesunął się w bok by dalej oglądać.

- Porozmawiaj ze mną.

Nie odpowiedział, nie wytrzymałam. Usiadłam na nim tak by moje nogi były po obu stronach jego ud, chwyciłam jego twarz w obie dłonie i zmusiłam by na mnie spojrzał.

- Wiem że to twoja wataha, troszczysz się o nią rozumiem to ale nie możesz robić tego wiecznie. Oni są dorośli poradzą siebie.

- Lucy.....

- Nie, dzisiaj oni idą na imprezę a ja zajmę się tobą byś się wyluzował.

- Dlaczego to robisz?

- Bo tak robią przyjaciele.

Uśmiechnęłam się i mocno przytuliłam chłopaka.

**Patrick**

- Dlaczego to robisz?

- Bo tak robią przyjaciele.

Powiedziała dziewczyna i mocno mnie przytuliła co od razu odwzajemniłem. A co jeśli ja nie chce być twoim przyjacielem. Ja chcę czegoś więcej ale nie mogę powiedzieć jej tego patrząc w te piękne niebieskie oczy. Kocham ją i nie mogę na nią naciskać.

Po chwili odsunęliśmy się od siebie dziewczyna wstała z moich nóg i poszła w stronę drzwi. Kiedy odeszła poczułem jak by mi czegoś brakowało przy niej czuję się inny. Ona mnie zmienia.
Do rzeczywistości przywrócił mnie delikatny głos dziewczyny.

- Idziesz?

- Tak już idę.

Wstałem z kanapy i wyszedłem z domu. Otworzyłem drzwi od strony pasażera, blondynka uśmiechnęła się i usiadła na miejscu. Ja zamknąłem drzwi obszedłem samochód, zasiadłem na miejscu kierowcy. Odpaliłem auto i pojechaliśmy, przez chwilę słuchaliśmy radia potem dziewczyna usunęła.

Jechałem znaną mi drogą, już nie raz bywałem w budynku rady. Nie żeby moja wataha często łamała zasady, po prostu jeszcze kiedy żył dziadek Lucy to on mnie wzywał. Za życia był jednym z rady a teraz nikt nie zajął jego miejsca, wzywał mnie bym pomagał mu w różnych misjach do ludzi którzy się wahali na którą stronę przejść. Moim zadaniem było przekonanie ich by byli z nami a nie przeciwko nam, czasem to się udawało.

Po dwóch godzinach byliśmy już na miejscu podjechałem do budki gdzie był strażnik, pokazałem swoje stare pozwolenie. Mężczyzna kiwną głową i otworzył bramę ja wjechałem na swoje stałe miejsce parkingowe i zgasiłem silnik. Niebieskooka przespała całą drogę, delikatnie pogłaskałem policzek dziewczyny a ta delikatnie mruknęła i otworzyła oczy patrząc na mnie pięknymi oczkami.

- Gdzie jesteśmy? - zapytała

- Już na miejscu - odpowiedziałem dziewczyna przetarła oczy i odwróciła się w stronę zamku.

- Wow

PrzeznaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz