Wpis 81

884 99 4
                                    

^Alan^

Podjechałem pod szkołę i zostawiłem motocykl na parkingu. W sumie to najchętniej zostałbym w domu. Łukasz pewnie nie chce mnie widzieć na oczy, Krzysiek i Marcin pewnie też będą mnie unikać jak ognia, a ja natomiast nie chcę widzieć na korytarzu Gabriela, ale jak to z moim szczęściem bywa, pewnie i tak go spotkam.

Wszedłem do środka, a tam na powitanie przybiegła moja przyjaciółka.

- Hej! - przywitała mnie i pocałowała w policzek. 

- Cześć.

- Co tak bez entuzjazmu? Nie cieszysz się na nasz jutrzejszy wypad do kina?

- Z tego wypadu to chyba nici... - oznajmiłem szatynce.

- Ale jak to?! - zdziwiła się, a jej mina nagle zrzedła.

- Łukasz raczej nie chce mnie oglądać - odpowiedziałem bezprecedensowo.

- Co zrobiłeś? - wyskoczyła na mnie.

- Dlaczego to ja miałem coś zrobić?! To on zaczął się czepiać, że taki jeden popapraniec się  mnie uczepił! 

Czy wszyscy mnie będą o to obwiniać?!

- Chyba musiał mieć jakiś powód, by to robić.

- Tak! Kuźwa! Mickey dzwonił do mnie z tysiąc razy, a ja go odrzucałem, bo po cholerę mam gadać z żonatym gejem, który mnie zaczepił w galerii handlowej! Poza tym wtedy spędzałem czas z moją drugą połówką, którą kocham i nie zawracam sobie głowy jakimiś dupkami z pieprzonego klubu gejowskiego! - krzyknąłem na nią i odszedłem. Nie chciałem już jej widzieć. To jest moja przyjaciółka i kocham ją jak siostrę, no ale kuźwa, czemu wszyscy mnie muszą obwiniać o tą cholerną kłótnię!

Usiadłem sobie na holu pod ścianą. Miałem dość wszystkich i wszystkiego! Już od rana czułem, że to będzie spieprzony dzień. Wczoraj Łukasz, dzisiaj Sara. Ciekawe z kim jeszcze się dzisiaj pokłócę? Bez zastanowienia włożyłem sobie do uszu słuchawki. Po chuja iść na lekcję, gdzie czeka na ciebie twój chłopak, z którym się pokłóciłeś, twoja przyjaciółka, z którą się pokłóciłeś, dwóch gejów, których musisz ukrywać, koleś, którego matka sypia z twoim pierdolonym ojcem, a do tego wszystkiego trzeba się uczyć!

Westchnąłem ciężko i włączyłem nowy album zespołu Power of Trinity "Legorock". Ostatnio usłyszałem w radiu i bardzo mi się spodobał. Nawet nie zauważyłem, jak ktoś obok mnie usiadł. Odwróciłem wzrok i przeraziłem się, gdy ujrzałem tą rudą czuprynę. Kolejny się przyczepił!

- Co? 

- Jesteś chyba jakiś smutny - stwierdził.

- No co ty kurwa nie powiesz? - warknąłem i chciałem odejść, ale ten za mną szedł. - Zostaw mnie w spokoju!

- A może poprawiłbym ci jakoś humor? - zaproponował. 

- Świetny pomysł! Tak więc odwal się ode mnie!

- Nie no spokojnie... Pogadać już z tobą nie można? - zapytał się i wydawał się jakiś obrażony.

- Na pewno nie ty!

- Mogłeś powiedzieć, że masz zły dzień - oznajmił i pokręcił oczami.

- Kuźwa tłumaczę ci to już z jakieś dziesięć minut!

- Dobra... Nie chcesz teraz gadać, to pogadamy, jak będę dzisiaj u Jagody. Hej! - pożegnał się radośnie. Pieprzony małolat!

Stwierdziłem, że skoro i tak nie obędzie się bez szkoły, to ewentualnie mogę iść na lekcję. Poczłapałem do sali. Nagle przez przypadek na kogoś wpadłem. Podniosłem wzrok i kiedy już miałem się wydzierać na tę osobę, zobaczyłem, że to Łukasz.

- Hej - uśmiechnąłem się.

- Cześć - nie odwzajemnił mojego gestu i poszedł pod salę.

Coś tak czułem, że wczoraj zjebałem! Przecież on mi tak szybko nie wybaczy! Będę musiał przygotować coś specjalnego. Może randkę? Tak! To jest myśl! Randka! 

Po szkole, nie czekając ani chwili, pojechałem do najlepszej restauracji w mieście. Zarezerwowałem stolik dla dwojga, na piątek o dziewiętnastej. W końcu to idealna pora na wyjście z ukochaną osobą.

Będąc w restauracji zaczepił mnie jeden z kelnerów.

- Alan! - przywitał mnie Mickey. - Co ty tu robisz? W ogóle dlaczego nie odbierasz?

- Yyy... Nie miałem czasu... Jestem straszliwie zajęty... Kuję do testów! - wymyśliłem, by tylko nie miał o co się czepiać i czego się dopytywać.

- To ile ty masz lat?

- Osiemnaście...

- Ja dwadzieścia sześć! No to żeśmy się dobrali - zaśmiał się, ale mi nie było do śmiechu.

- Wiesz co? Już pora na mnie... Czas mnie goni - powiedziałem pośpiesznie, ale on musiał coś jeszcze powiedzieć.

- Robisz coś w piątek?

- Yyy... - nie wiedziałem co mam mu powiedzieć.

- Bo na dziewiętnastą szykuje się impreza w klubie. Może byś wpadł?

- Przykro mi, jestem zajęty - odpowiedziałem, udając zawiedzenie. - To cześć!

Wsiadłem szybko na motocykl i pojechałem do domu. Na szczęście było już tak późno, że nie zastałem w domu Gabriela. Położyłem się na łóżko, szczęśliwy z tego co dokonałem, kiedy nagle dostałem SMS'a.

"Powinniśmy porozmawiać" - napisał Łukasz.

Znowu coś "zrobiłem"?


On i jego szczęścieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz