Wpis 186

258 37 6
                                    

^Alan^

Obudziłem się, a Sam już miał gotowe śniadanie. Podczas jedzenia zaproponowałem, aby znów nic noe robić, ale się nie zgodził. Powiedział, że dowiedział się o Aquaparku, który jest w mieście niedaleko i musimy tam dzisiaj pojechać, bo go tam jeszcze nie było. Zgodziłem się, bo co innego miałem do roboty?

Zabrałem z domu ciuchy i strój kąpielowy. Ogólnie wszystko spoko, tylko gdy już wchodziliśmy do szatni coś zrozumiałem. Będziemy nadzy, ja i on. Prawdopodobnie inni faceci też. Niby wszystko spoko. Nie raz widziałem penisa, ale... No właśnie nie wiem co... Czułem, że jeśli pokażę się Samowi nago nie spodobam mu się. Bałem się, że mnie wyśmieje. 

Brązowooki oczywiście był wyluzowany. Nic sobie z tego nie robił. Otworzył swoją szafkę i zaczął się rozbierać obok mnie.

- Ty się nie przebierasz? - zapytał, gdy zobaczył, że stoję i nic nie robię. - Nie będziesz pływać w ubraniu - zaśmiał się. - Chyba, że ja mam cię rozebrać? - zaśmiał się, po czym ściągnął swoje bokserki.

O WSZYSTKIE ŚWIĘTOŚCI ŚWIĘTE NA ŚWIĘTYM ŚWIECIE!!!

Chciałem go poczuć w sobie. Kurna tak bardzo, że nie mogłem wytrzymać i odwróciłem się, bo czułem, że mi staje na samą myśl o tym, że on i ja... Nagle zaczęło być bardzo gorąco. 

Zacząłem ściągać z siebie ciuchy, mimo że przed chwilką byłem przerażony tą myślą. Po chwili przestałem... Kurwa! Stanął mi...

Wziąłem kąpielówki i poszedłem do łazienki. Tam się szybko przebrałem i poszedłem od razu pod prysznice. Walę bokserki. Ważne by Sam nie dowiedział się, że podnieciłem się na jego widok.

Gdy już opanowałem swoje emocje, razem z Samem weszliśmy do basenu. Na początku po prostu pływaliśmy, ale później on zaczął odwalać jakieś zjebane rzeczy i chlapał mnie, rzucał klapkami, albo podtapiał. Gorzej niż dziecko.

- No chodź! - zaczął mnie ciągnąć.

- Totalnie ci odjadało - westchnąłem, ale on dalej wyrywał mi rękę.

- Tam są bąbelki! 

- Jesteś głupi - oznajmiłem i popłynąłem za nim.

- Nie głupi, kreatywny - powiedział i w końcu znaleźliśmy się w jacuzzi.

Woda była tak makabrycznie gorąca, że od razu chciałem wychodzić, ale brunet skutecznie mnie przytrzymał.

W końcu mogłem się odprężyć. A te bąbelki rzeczywiście były zajebiste. Moje mięśnie się rozluźniły, a myśli popłynęły w nieznanym mi kierunku. Czułem, że nareszcie wszystko może jeszcze się ułożyć, że może znowu będę mógł normalnie funkcjonować, nie zastanawiając się ciągle nad sprawą z Łukaszem, nad moim ojcem, nad pracą, nad niczym, tylko poprostu żyć.

Poczułem nagle, jak ktoś dotyka mojej dłoni. To był Sam. Zamknąłem oczy. Tego mi było trzeba. Bliskości przyjaciela. Wiem, że mam Sarę, ale ona teraz zaaferowana jest ślubem. Nie chcę narzucać jej jeszcze moich problemów, a Sam... Sam po prostu był, gdy go potrzebowałem. Nie musiałem nic mówić, nic wyjaśniać. Po prostu był.

- Może sauna? - zaproponował nagle brązowooki.

- Jasne, czemu nie - oznajmiłem i poszliśmy.

Weszliśmy do całego zaparowanego pomieszczenia. Praktycznie nic nie widziałem. Usiadłem na długiej ławie, a obok mnie mój sąsiad. Prawie nie mogłem oddychać, ale w końcu się przyzwyczaiłem do panującej tam atmosfery. 

Zamknąłem oczy, bo już mnie lekko piekły od tej pary. Opadłem się wygodnie o oparcie i czekałem aż minie odpowiedni czas na to, aż będę mógł wyjść i wziąć orzeźwiający, zimny prysznic.

Poczułem na mojej dłoni inną dłoń, która zaczęła sunąć wzdłuż mojego ramienia. Zatrzymała się na karku. Czułem jak palce delikatnie mnie masują, po czym przejechały po mojej żuchwie do podbródka. Sam odwrócił moją głowę w swoją stronę. Otworzyłem oczy i patrzyłem się w jego oczy, które z taką intensywnością wpatrywały się w moje. Po chwili poczułem jego usta na moich. Delikatnie muskał moje wargi, jakby nie chciał mnie uszkodzić. W końcu językiem przejechał po dolnej wardze, a ja otworzyłem moje usta, a nasze języki zaczęły tańczyć ze sobą. Odwzajemniłem ten delikatny pocałunek. Sam wydawał się być spragniony moich ust. Drugą ręką chwycił moją dłoń i złączył nasze palce.

Chciałem być tu wiecznie, być tutaj z nim, w tej saunie, u niego w mieszkaniu, w teatrze, gdziekolwiek. Chciałem być z nim.

Po chwili przestał mnie całować. Przez parę ujrzałem jak się uśmiecha. Wstał i podał mi rękę. Byliśmy sami. Poszliśmy pod prysznice i bez słowa wróciliśmy do naszych mieszkań. Zanim jednak straciłem go z oczu, uśmiechnął się jeszcze do mnie i zniknął za drzwiami.

Cholera! 

On i jego szczęścieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz