Wpis 162

439 56 4
                                    

^Alan^

Czekałem pod szkołą na moją przyjaciółkę. Przemyślałem sobie wczoraj moją przemowę, ale pewnie i tak gówno z tego wyjdzie, zawsze wychodzi, więc po co przygotowywać gadki. 

A propos przemówienia, to dyrektor mnie prosił o jakąś przemowę na zakończenie. Muszę coś tam nabazgrać, by mieć go z głowy. Nie chcę, by mi suszył głowę o jakąś głupią gadkę pożegnalną. Później i tak napiszę coś lepszego.

Nagle zauważyłem pewną osobę wychodzącą z budynku. Łukasz był straszliwie przygnębiony. Był okropnie blady, z worami pod oczami. Jednym słowem cień człowieka. Chciałem podejść i przytulić, ale ktoś mnie uprzedził. Tomek i Sebastian podeszli do blondyna i poszli z nim w nieznaną mi stronę. Dlaczego doprowadziłem go do takiego stanu? Jak mogłem? Wyglądał jak ja, albo nawet i gorzej. 

Po chwili obok mnie pojawiła się Sara, ze skrzyżowanymi ramionami.

- Powiedz, czego chcesz? - zapytała.

- Porozmawiajmy w bardziej ustronnym i spokojnym miejscu - zaproponowałem, nie chcąc, by ktokolwiek usłyszał moją rozmowę z przyjaciółką.

Dziewczyna kiwnęła głową i po prostu poszła przed siebie. Zrozumiałem, że muszę iść za nią. Nie miałem pojęcia, co jej powiedzieć. Ta moja przygotowana przemowa zniknęła z mojego umysłu i widziałem tam czerń i nic więcej. Ręce mi się pociły, a w jednej dłoni trzymałem paczkę papierosów. Nie wytrzymałem i odpaliłem jednego. Na szczęście szedłem za Sarą, która nie zauważyła i nie poczuła, że palę. Gdyby to się stało nie wiem, co by mi zrobiła. 

Weszliśmy do pewnego pubu. naprzeciwko wejścia stał bar, a za nim jakaś kobieta, która nalewała piwo jakiemuś motocykliście przy barze. Cała sala była podzielona na dwie części ścianą, stała dokładnie na środku. Można było przejść bliżej baru, albo z drugiej strony ściany. Sara przeszła bliżej baru, przy okazji zamawiając dwie kawy do stolika w samym rogu. Kazała mi tam pójść, a sama udała się do toalety w innej części baru. Siedziałem tam i zastanawiałem się nad tym wszystkim. Może naprawdę zdradziłem Łukasza. W końcu nie każdego całuje się w policzek. Ale... Ale Sarę zawsze tak całowałem. Ale ona to lesbijka i nie jest chłopakiem. Kurczę! Czemu nie mogłem mieć normalnego życia? Czemu to wszystko nie mogło przytrafić się komu innemu? Ale życie to nie film, ani książka... Nigdy nie wiadomo, co się wydarzy na końcu.

Czekając na Sarę widziałem jak po sali krzątał się Rafał, ze szmatą w ręku. Z tego co pamiętałem to chodził z Kamilą, ale przecież tyle rzeczy mogło się zmienić podczas mojej nieobecności. Zupełnie nie wiedziałem, co się działo z moimi przyjaciółmi, co było okropne. Jak ja mogłem ich tak zaniedbywać?! Jestem okropnym chłopakiem i okropnym przyjacielem. Nie dziwię się ludziom, którzy trzymają się ode mnie z daleka. Mają o wiele mniej problemów i zmartwień niż moi bliscy.

Nagle przy stoliku zjawiła się Sara. Szybko wyrzuciłem papierosa, którego zapaliłem po wejściu do budynku. Usiadła i już chciała coś powiedzieć, ale nie zdążyła, bo zobaczyłem krzątających się ludzi przy wejściu. Rozpoznałbym jedną z nich wszędzie. Natychmiast wstałem i podszedłem do nich. Złapałem za dłoń wychodzącego Łukasza. Zupełnie nie zwracałem uwagi na zszokowanego Sebastiana i Tomka, którzy wyłupiali oczy na moją przyjaciółkę. Nią też z resztą nie zawracałem sobie głowy, a patrzyła się na szatyna tak samo jak on na nią. Dla mnie liczyła się dłoń blondyna, który chciał się wyrwać.

- Puszczaj mnie! - warknął zły i smutny.

- Nie. Ja nie potrafię bez ciebie żyć. Wybacz mi proszę - praktycznie łkałem. Jeszcze chwila, a klęczał bym na ziemi.

- Powiedziałem puszczaj! - syknął, znów się siłując.

- Ale... - odetchnąłem. - Proszę... daj... daj mi jeszcze jedną... szansę. - Nie mogłem nabrać powietrza do płuc. - Błagam... Ja... - kaszlnąłem, lekko osuwając się na ziemię. - Ja... jestem... jestem nikim bez... - znów kaszlnąłem - ciebie... 

Łukasz patrzył na mnie przerażonym wzrokiem.

- Wszystko w porządku? - zapytał zmartwiony.

- Ja... ja nie... nie mogę... nie mogę oddychać - wysapałem równie przerażony.

Blondyn wziął mnie pod ręce i posadził na krześle.

- Alan... Alan spokojnie. Zaraz... zaraz będzie dobrze - mówił ze łzami w oczach, dotykając mojej twarzy i włosów. - Dzwoń po karetkę! Już! - krzyknął na kogoś.

Zacząłem mieć mroczki przed oczami. Łukasz coś do mnie mówił, ale nie docierało to do mnie. Uderzał mnie lekko po policzku, ale czułem, że odpływam. Po chwili była tylko ciemność.


*Wpis edytowany.

On i jego szczęścieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz