Wpis 145

555 70 11
                                    

^Alan^

Obudziłem się w ramionach Łukasza. Po tym, jak wróciłem do domu porozmawialiśmy o tym, co się wydarzyło. Musieliśmy sobie wszystko wyjaśnić. Najgorsze było wyczekiwanie na odpowiedź. Zadawałem masę pytań na temat jego spotkań z Błażejem, a on szczerze na nie odpowiadał.

- Całowałeś się z nim? - To pytanie najtrudniej mi było zadać.

- Nie! Skarbie, nie! Skąd ci to do głowy przyszło? - Usiadł obok mnie, przytulając się do mojej piersi. - W życiu nie pomyślałbym o całowaniu kogo innego. Jesteś moim światem i nikt inny cię nie zastąpi. Nigdy tak już nie mów.

- Przepraszam. Chciałem po prostu wiedzieć.

- Nie przepraszaj. - Pocałował mnie w policzek. - Kocham cię i tylko ciebie chcę. Zrozum to.

- Też cię kocham.

Dzisiejszego dnia było o wiele lepiej. Uśmiechaliśmy się do siebie. Co chwila któryś z nas składał pocałunki na policzku drugiego. W tym momencie byliśmy szczęśliwi. 

Nie miałem nic do roboty tego dnia. W końcu była sobota. Stwierdziłem, że mógłbym gdzieś wyjść Łukaszem. Na randkę. Wymyśliłem piknik. Co z tego, że jest zima. Spakowałem jakieś kanapki do torby, po czym pojechaliśmy w dobrze znane nam miejsce. Usiedliśmy na łące pod naszym samotnym drzewem. Rozłożyliśmy koc i jedzenie. 

- Dawno nas tutaj nie było - powiedział blondyn.

- Pamiętasz, kiedy przyszliśmy tutaj pierwszy raz razem? - zapytałem wspominając tę chwilę. - Przyjechaliśmy tu motorem. Była niedziela. Dokładnie trzeci tydzień szkoły. W kościele śledził cie Kamil. Mięliśmy go zgubić. Kiedy już tutaj przybyliśmy usiadłem na tej gałęzi. - Wskazałem na nią. - Po chwili siedziałeś obok mnie. Opowiedziałem ci, jak odkryłem to miejsce. Oparłeś się głową o moje ramię i patrzeliśmy, faluje trawa na wietrze. Wtedy powiedziałem, że to nasze miejsce - zakończyłem patrząc się na niego.

- Nasze... -westchnął.

Poskubaliśmy troszkę jedzenia. Czasem karmiliśmy się nawzajem. Po jakimś czasie zaczęło robić się zimno.

- Skarbie - zaczął Łukasz - chodźmy może do domku, co? - zaproponował, a ja się zgodziłem.

Weszliśmy w głąb lasu, po czym weszliśmy do drewnianego budynku. Usiedliśmy na kanapie i przytuliliśmy się do siebie.

- Musimy zacząć tu częściej przychodzić, bo jest tutaj straszny bajzel - stwierdził chłopak, a ja się zaśmiałem.

- Masz rację, kochanie - powiedziałem ze śmiechem.

Siedzieliśmy tam jeszcze jakąś chwilę, po czym wróciliśmy do domu. Tam poczułem wibracje mojego telefonu. Mickey do mnie napisał. Pytał się, jak mają się sprawy z Łukaszem. Powiedziałem mu, że o wiele lepiej. Pisałem z nim przez jakiś czas, podczas, gdy Łukasz brał kąpiel. W pewnym momencie mój ukochany mnie zawołał.

- Alan! Nie ma ręcznika w łazience. Chodź tutaj! 

Wziąłem to, co potrzebne i poszedłem do niego. Dałem mu ręcznik, jednak nie dane mi było wyjść z łazienki. Chłopak pociągnął mnie do siebie i wpadłem do wody.

- I co teraz? - zapytałem się, wykrzywiając brew.

- Ściągnij ubrania i wykąp się razem ze mną. - Uśmiechnął się do mnie.

Pokręciłem oczami, jednak i tak zrobiłem to, co zaproponował. Wykąpaliśmy się, całując co chwila i macając się, pod pretekstem "umycia drugiej osoby". 

Tak jak wczoraj zasnęliśmy w swoich objęciach.


*I jak się podoba??? Za niedługo coś się zadzieje, albo i nie... Nie wiem... 

Nie nudzi Was ta historia??? Przecież ciągnie się w nieskończoność...

On i jego szczęścieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz