Wpis 111

738 92 6
                                    

^Alan^

Obudziłem się o 12. Tak! Ludzie! Mam wolne i się tym jaram! Oczywiście pierwsze co zrobiłem to odebrałem wszystkie nieodebrane wiadomości od Łukasza, Sary i... mojego ojca? A co on kuźwa ode mnie chce? Skoro napisał, że chce się ze mną spotkać w kawiarni to dobra. Za niedługo święta, więc mogę zrobić wyjątek. Wygrzebałem się więc z łóżka i ubrałem się w jakieś ciuchy. 

Zanim jeszcze udałem się do ojca, poszedłem do Łukasza. Musiałem z nim uzgodnić plany na wieczór. Wszedłem do środka, kiedy usłyszałem proszę. Wdrapałem się po schodach na górę i wszedłem do jego pokoju. Zastałem go półnagiego na łóżku. Położyłem się więc obok niego i pocałowałem w policzek.

- O ósmej wysyłasz mi SMSy, a dalej śpisz? - Zaśmiałem się z niego, kładąc się na nim.

- Weź spadaj! - Próbował mnie zepchnąć.

- Już zaraz. Chciałem cię tylko poinformować, że dzisiaj idziesz do mnie wieczorem, bo jutro ja mam zamiar przyjść do ciebie i spędzę z tobą caluteńkie święta. - Cmoknąłem go w nos.

- No dobra... Ewentualne... - mruknął. - A teraz złaź ze mnie! - Zrzucił mnie.

- Muszę już lecieć. Wpadłem się tylko się przywitać - oznajmiłem, schodząc z jego łóżka.

- A gdzie się tak śpieszysz?

- Mój pieprznięty ojciec chce się ze mną widzieć.

- I ty się zgadzasz?

- No tak jakoś wyszło - powiedziałem i pocałowałem go w usta. - Do zobaczenia wieczorem. - Mrugnąłem do niego i poszedłem spotkać się z ojcem.

Poszedłem spotkać się z nim w kawiarni, w tej samej, w której spotykam się z moimi przyjaciółmi. Wszedłem do środka i usiadłem przy stoliku. Zamówiłem gorącą czekoladę i czekałem na ojca. Trwało to z jakieś piętnaście minut. Jak zawsze. Ten człowiek nie potrafi być na czas. W każdym bądź razie dosiadł się do mnie i uśmiechnął się, czego nie odwzajemniłem. 

- Chciałeś się ze mną spotkać.

- Tak synu. Chciałem ci dać prezent świąteczny. Wiem, że trochę w tym czasie zrobiłem głupich rzeczy, ale mam nadzieję, że go przyjmiesz. Jak wiesz, a może i nie, moja firma, którą niedawno założyłem, bardzo dużo zarobiła w międzyczasie i pomyślałem, że już jesteś dorosły to powinieneś się usamodzielnić. To nie jest tak, że o was zapomniałem. Dalej was kocham, tak jak waszą mamę, ale teraz mam nową rodzinę...

- Ty wiesz, że Filip cię nienawidzi, zresztą podobnie jak my - odparłem sucho.

- Niestety wiem. Wiem, że prawdopodobnie nigdy tego nie naprawię, ale postaram się, byście wszyscy byli szczęśliwi i postanowiłem zacząć od ciebie - oznajmił przesuwając w moją stronę małe zielone pudełeczko.

- Co to jest?

- Prezent. Otwórz. Albo najlepiej zrób to jak wrócisz do domu. W środku masz instrukcje - powiedział i już zaczął odchodzić.

- Nie przekupisz mnie - oznajmiłem, a on ze smutnym uśmiechem na twarzy wyszedł z kawiarni.

Pojechałem do domu. Położyłem pudełeczko na biurku i zacząłem się w nie wpatrywać. Gdybym miał teraz kwiatka zaczął bym zrywać płatki i mówić "otwierać" "nie otwierać". Nie chciałem wiedzieć co tam jest. Może jeszcze by mi się spodobało i bym czuł się wobec niego zobowiązany?

Łukasz zastał mnie w pozycji myśliciela, chociaż ja byłem ubrany. W sumie czułem się jak on. 

- Co robisz? - zapytał się siadając za mną i obejmując w pasie.

- Dostałem od ojca prezent i nie wiem co z nim zrobić. Nie mam ochoty tego otwierać - westchnąłem.

- To tego nie rób.

- A co jeśli to jest super?

- To otwórz.

- Nie wiem, boję się - westchnąłem.

- Skarbie, nie powiem ci co masz zrobić. Musisz sam zdecydować. Powiesz mi tylko kiedy to zrobisz? - Pocałował mnie w policzek.

- Jasne. A teraz idę pisać w dzienniku - oznajmiłem i położyłem się na łóżku.

- Pomogę ci. - Łukasz znalazł się obok mnie.

- Nie! Sam sobie dam radę. - Wytknąłem do niego język.

- Jasne...

No i tak znalazłem się tutaj. Nie wiem co zrobię z tym prezentem, ale na pewno szybko go nie otworzę. Wiem, że mnie łatwo można do wielu rzeczy przekonać, tak więc na razie położę to na półce i poczekam co się stanie w przyszłości.


On i jego szczęścieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz