2.18

1.2K 157 22
                                    

Dla moich wspaniałych czytelniczek, które mają 0 % bezbożnych skojarzeń, za to są w 100 % słodkie i urocze ;)

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------

Obudził ją ból. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby był to ból zmęczonego organizmu, który został ostatnio nadwyrężony. Jednak to nie było to. Znaczy w ten sposób bolało ją wszystko, od włosów po paznokcie u stóp, ale to nie to wyrwało ją z krainy boga snów - Morfiniusa. Nie. Było to cierpienie płuc, pozbawionych dostępu do tlenu przez ciężar, który spoczywał na jej klatce piersiowej. Powoli otworzyła oczy i pierwsze co do niej dotarło, to fakt, że nie znajdowała się we własnym łóżku. Jej nie miało takiego baldachimu. Ani tak bogato zdobionych kolumienek. Materac też był zdecydowanie inny. Dopiero po chwili uświadomiła sobie, że jednak zna i ten baldachim, i kolumienki, a nawet materac. Dotarło do niej, że znajdowała się w pokoju Jego Wysokości, króla Ashriela III. Ale co tam właściwie robiła? Głupie pytanie. Oczywiście leżała. Skąd się tam wzięła? O! To pytanie było już lepsze. Mrugnęła, starając przypomnieć sobie jak najwięcej z niedawnych wydarzeń. Ostatnim co pamiętała, była rozmowa z poltergeistem. Udało jej się wyciągnąć z niego nagromadzoną w ostatnich dniach złość i gniew, ale potem...? Pustka. Jednak teraz nie było co się nad tym zastanawiać. Jej płuca domagały się natychmiastowego dopływu tlenu. Musiała pozbyć się tego czegoś, co utrudniało jej oddychanie. Spojrzała w dół, aby przekonać się, że owo coś, co tak skutecznie próbuje ją udusić, jest tak naprawdę kimś. I to nie byle kim, a samym królem tego padołu, zwanego Astrią. Po dokładnej lustracji zaistniałej sytuacji, Carmi doszła do jeszcze głębszych wniosków. Otóż leżała w królewskim pałacu, na królewskim łożu. Jej nadal obute stopy znajdowały się na miękkich poduszkach, zaś głowa leżała na niewłaściwym końcu materaca. W poprzek łóżka, w bynajmniej nie królewskiej pozie, z brzuchem opartym na jej klatce piersiowej, głową zwisającą w dół i kończynami wygiętymi w dziwny sposób spał Ash. Wzgardzona przez nich kołdra walała się na podłodze w odległym krańcu pokoju, a skotłowane prześcieradło plątało się gdzieś między nieprzytomnymi ze zmęczenia ciałami. Jak przystało na dwa wiercące się podczas snu osobowości, Ash i Carmila doprowadzili łóżko do istnej ruiny. Jednak, jako, że to nie do niej będzie należało sprzątanie tego bałaganu, czarownica w ogóle się nie przejęła. Jęcząc znużonym głosem:

- Spadaj Ash, zgniatasz mnie - bezceremonialnie zepchnęła jego królewski zadek, na jego królewską podłogę.

Jego Wysokość zajęczał z bólu, podniósł się na nogi i bardzo niedystyngowanie zaczął sobie rozcierać pewną część ciała.

- Widzę, że już ci lepiej. Nie potrzebnie się martwiłem. Powinienem zostawić cię na tamtej podłodze.

- Powinieneś - przyznała, siadając na łóżku ze skrzyżowanymi nogami, rozczesując palcami włosy. - Właściwie dlaczego tego nie zrobiłeś? - Zmarszczyła brwi. - Dlaczego w ogóle tam wszedłeś? - dodała groźnym tonem. - Przecież ci zabroniłam! Wiesz, co by się stało, gdybyś wszedł kilka minut wcześniej?

- Nie wiem - mruknął ziewając i usiadł na skraju łóżka. - Ale wiedziałem, że muszę tam wejść. Że wszystko jest już w porządku.

Brwi Carmili zbiegły się niemal w jedną linię, gdy trawiła tą informację.

- Jak to „wiedziałeś"? Skąd mogłeś wiedzieć?

Król wzruszył ramionami.

- Nie wiem - powtórzył.


CarmilaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz