4.6 (+15)

1.2K 136 17
                                    



Koleżanka założyła mi instagrama. Można mnie znaleźć pod nickiem Kari.Zet      Przepraszam za tą reklamę, ale odkryłam, że lubię bawić się zdjęciami i cieszę się z tego jak mała dziewczynka na święta z nowej lalki ;)

Dłużej nie przynudzam. Zapraszam do czytania ;)

---------------------------------------------------------------------------


- Nie wiem jak ty, ale ja mam dość dzisiejszego dnia. Właściwie nie mam nawet siły, żeby się umyć. Padam z nóg – Ash przerwał panującą ciszę.

- Tak, to był męczący dzień. Mi też kleją się oczy. Ale nie ma mowy, żebyś kładł się tak do łóżka brudasie. Do wanny, ale to już!

- Zachowujesz się jak moja matka – jęknął Ash.

- Nie narzekaj – skarciła go Carmi.

Ash westchnął, ale wziął potrzebne rzeczy i powlókł się do łazienki. Carmi w tym czasie ustawiła wokół pokoju magiczne bariery. Nie tak mocne, jak te w jej własnym domu. Aby je odpowiednio wypełnić, musiała miesiącami zbierać magiczną energię. Te pełniły jedynie rolę alarmu. Obudzą Carmilę, gdyby ktokolwiek lub cokolwiek próbowało przedostać się do pokoju. Gdy skończyła, walnęła się na łóżko i rozmyślała o niebieskich migdałach. Po kilku minutach w drzwiach od łazienki ponownie pojawił się Ash.

- Skończyłem. Już możesz się iść myć.

- Dzięki – odpowiedziała.

Sięgnęła do torby po ręcznik, piżamę i inne potrzebne przybory toaletowe.

- Jak myślisz, czy... - zaczęła, podnosząc głowę i spoglądając na Asha.

Nagle zapomniała, o co chciała zapytać. W głowie miała zupełną pustkę, a w ustach czuła suchość. Ash stał przy swoim łóżku, wycierając ręcznikiem jeszcze mokre włosy. Ubrany był jedynie w luźne spodnie, opadające mu na biodrach. Carmila obserwowała jak pojedyncze krople wody spływają po jego umięśnionej piersi, przez lekki kaloryfer na brzuchu i ciągnącą się przez nie cienką ścieżkę ciemnych włosków, ginącą gdzieś pod spodniami. Sama nie wiedziała dlaczego, ale poczuła nagłą chęć by zlizać z niego te kropelki. Całe jej ciało stało się ociężałe, a w brzuchu poczuła dziwne napięcie.

- Czy, co...? – spytał się Ash, podnosząc na nią wzrok.

- Nic. Już nie ważne. – Jej głos był dziwnie nienaturalny i zduszony. – Pójdę się umyć.

- Jasne. Nie ma sprawy. Łazienka jest twoja.

Carmila chwyciła swoje rzeczy i jak najszybciej zniknęła w toalecie, w której Ash zapomniał zgasić ognika. Gdy tylko drzwi się za nią zamknęły, osunęła się po nich, chowając twarz w dłoniach. Co się z nią, do Jasnej Anielki, działo? Przecież już widziała nagie, męskie torsy. I to niezliczoną ilość razy. Klatka piersiowa Asha, nie różniła się jakoś specjalnie od większości męskich klat. Nie była ani najlepiej umięśniona, ani najszersza. Pod żadnym względem nie umywała się do perfekcyjnie wyrzeźbionego torsu Mirodona. A mimo to działała na nią. Carmi wydała z siebie zduszony jęk, gdy przypomniała sobie to przemożne pragnienie, by dotknąć delikatnie rysujących się pod skórą mięśni Asha. Och, jak mocno na nią działała. Dziewczyna musiała spędzić kilka minut pod drzwiami, aż oddech jej się uspokoił, serce przestało galopować, a to nieznośne napięcie w całym organizmie odrobinę zelżało. Dopiero, gdy w jej głowie zaczął panować trochę bardziej uporządkowany chaos, podniosła oczy do góry i rozejrzała się po łazience. Pomieszczenie było dość duże i jasne. Ściany wyłożono biało-niebieską płytką. Połowę łazienki zajmowała duża wanna, w rogu stała toaleta, obok zlew, a dalej dwie szafki. Niewielkie okna zasłonięto szczelnymi zasłonkami. Czarownica podeszła do wanny i odkręciła kurek. Cały system kanalizacyjny napędzały kamienie energetyczne – specjalne artefakty, tworzone na magicznym uniwersytecie z wyspy Sol. Dzięki nim cały pałac miał dostęp do ciepłej wody. Tak więc, gdy tylko Carmi odkręciła kurek, wanna zaczęła napełniać się cudownie rozgrzewającą H2O. Dziewczyna z przyjemnością wsunęła się pod gorącą powierzchnię, pozwalając aby ciepło rozluźniło jej mięśnie i odegnało te nieznośne wizje pewnego męskiego torsu.

Gdy poczuła, że wszystko wróciło do normy, wyszła z wanny, wytarła się miękkim ręcznikiem i przebrała w swoją zwykłą piżamę. Rozciągnięty, jaskrawo pomarańczowy podkoszulek i zielone spodnie, z łatą na kolanie. Oczywiście nie mogło też zabraknąć jej nieśmiertelnych, królisiowych kapci. Co prawda, dywan w pokoju Asha był puszysty i mięciutki. Spokojnie mogłaby chodzić na bosaka, ale król zawsze robił śmieszne, zniesmaczone miny, kiedy zakładała swoje cudowne kapciuszki. Dziewczyna nie mogła przecież przepuścić okazji i odrobinę mu nie podokuczać.

Rozłożyła jeszcze swoje przybory na jednej z szafek w łazience. Wyglądało na to, że spędzi tu kilka dni, a nie chciało jej się za każdym razem wyciągać wszystkiego z torby. Niedbale zwinięte ubrania zostały porzucone w kącie łazienki. Nie miała już siły, ani ochoty ich sprzątać. Dla niej to też był męczący dzień. Dlatego klasnęła w dłonie, gasząc wiszący przy suficie ognik i powlekła się z powrotem do pokoju Asha. Król leżał już w swoim łóżku i czytał jakąś książkę. Widząc, że czarownica wyszła już z łazienki, odłożył tom na szafkę nocną. Skrzywił się, zerkając na jej kapcie, ale nic nie powiedział. Szkoda. Liczyła na jakąś małą, przedsenną sprzeczkę. Nie doczekawszy się innej reakcji, Carmi doczłapała do swojego wyrka i bachnęła się pod kołdrę.

- Dobranoc – wymamrotała, głosem zduszonym przez poduszkę.

- Dobranoc. – Dobiegł ją głos Asha, a po chwili jeszcze ciche klaśnięcie.

Ogniki w pokoju zgasły, a Carmila pogrążyła się w błogim śnie.


CarmilaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz