7.10

741 80 99
                                    

Obiecany fragment :) Wesołych wakacji :)

p.s. Czy ktoś z Was ma może jakieś sprawdzone sposoby na alergię skórną?

--------------------------

Reszta podróży minęła im we względnym spokoju. Co prawda Asha mało nie zeżarła jakaś wielozębiasta roślina, cały był pokryty czerwonymi pokomarowymi bąblami i do tego nie widział na jedno oko (efekt tymczasowy), ale poza tym wszystko szło dobrze. Dotarli do siedziby Nefritosy bez większych przeszkód.

- Nie było tak źle jak myślałem, że będzie. Łatwo się dostać do twojej mentorki - powiedział Ash, kierując się prosto do drzwi małej chatki umieszonej na skalistej skarpie.

- Ash, nie! - krzyknęła Carmila, ale było już za późno.

Bariera ochronna odrzuciła go kilka metrów dalej. Carmila w ostatniej sekundzie zdążyła wysłać w kontrze falę energii i odepchnąć go od krawędzi, zanim król runął w górską przepaść.

- Nigdy nie podchodź w ten sposób do domu czarownicy! - ryknęła Carmi na cały głos. - Nie słyszałeś o barierach ochronnych?!

- Do ciebie można wejść normalnie – wystękał Ash. - Ale po dzisiejszym doświadczeniu zakładam, że po prostu twoje bariery mnie przepuszczają?

- Oczywiście, że tak. Cała twoja rodzina jest wpleciona do zaklęcia jako „swoi". Przecież nie zostawiłabym mieszkania całkowicie nie chronionego. Nic ci nie jest? - dodała Carmi, widząc, że Ash nie podnosi się z ziemi.

- Chyba umarłem i zostałem zombie. Mam dziwną ochotę na mózgi.

- Przydałby ci się jakiś na wymianę. Jak widać ten przestał myśleć.

- Jak widać nie on jeden – wyszeptał głos tuż przy uchu Carmili.

Dziewczyna poczuła ostrze noża przyciśnięte do swojej tętnicy szyjnej. Tylko na to czekała.

- Straciłaś czujność. Nie tego cię uczyłam - wyszeptał znowu głos.

Przerażony Ash patrzył się na to wszystko z ziemi, jeszcze obolały po wyrzutach magicznej energii. Niezdolny by wykonać jakikolwiek ruch. Ale Carmila tylko do niego mrugnęła. Miała wszystko pod kontrolą. Nie musiał się martwić.

- Owszem nie tego. Dlatego zawczasu przygotowałam odpowiednie zaklęcie. Nie wyczuwasz go?

Postać stojąca za Carmilą zamilkła na chwilę, sondując otoczenie.

- Magia krwi – odezwała się w końcu. - Bardzo potężne zaklęcie. Mistrzowsko wplecione w aurę. Niemal niewidoczne. Jeśli przebiję twoją skórę zaklęcie zmiecie z powierzchni ziemi wszystko w obrębie kilometra. Jak zwykle przesadziłaś z dramatyzmem.

- I kto to mówi? - spytała ironicznie Carmila - O ile dobrze pamiętam, podczas mojego szkolenia rzuciłaś dwuletnią klątwę impotencji na wszystkie plemiona Skeńskie bo jakieś dzieci podczas zabawy zdeptały polankę ze składnikami do eliksiru uzdrawiającego.

- Kto nie potrafi wychować własnych dzieci nie powinien mieć możliwości ich robienia – warknęła kobieta, odsuwając sztylet od szyi Carmili. - Zbierz to siedem nieszczęść z ziemi i zabierz do mojej chaty. Rzuca mi takie spojrzenia jakby chciało mnie zepchnąć w przepaść - dodała, wskazując na Asha, po czym skierowała się w stronę swojego domku.

Carmila bez słowa rzuciła na Asha zaklęcie lewitacji i ruszyła za swoją mentorką. Mimo wszystko cieszyła się z ponownego spotkania.

Główne pomieszczenie w chatce Nefritosy nie zmieniło się przez te wszystkie lata. Surowo wykończone wnętrze, zawierało tylko praktyczne wyposażenie. Stół, kociołek do wrzenia mikstur, zasilana magicznie kuchenka, kilka szafek i jedno krzesło. Na każdej wolnej przestrzeni suszyły się zioła, roztaczając dookoła swoją specyficzną woń.

- Połóż go na stole - rzuciła Nefritosa, przeglądając słoiczki z tylko sobie znaną zawartością.

Dopiero teraz Carmila uważnie się jej przyjrzała. Kobieta wyglądała dokładnie tak, jak dziewczyna ją zapamiętała. Burza czarnych wlosów, zakręconych jak sprężynki okalała drobną twarz o oliwkowej karnacji, poznaczoną siateczką drobnych zmarszczek mimicznych. Oczy nieco skośne, o niezwykłej księżycowej barwie obrzucały świat surowym spojrzeniem. Kiedyś to spojrzenie, jak również zaciśnięte w wyrazie dezaprobaty wargi, wywoływały w Carmili niepokój. Dziś kojarzyły jej się z bezpieczeństwem. Wysoka, szczupła postać Nefritosy  była niczym drzewo, które uparcie stawia opór burzom, wiatrom i nawałnicom. Trwa bez względu na pogodę. Bez względu na wszystkie przeciwności losu. Zawsze tutaj. W miejscu, które było dla Carmili bezpieczną ostoją.

Nefritosa w końcu znalazła to, czego potrzebowała. Odkręciła buteleczkę, która niosła ze sobą zapach lawendy.

Ash przez cały czas zerkał niepewnie to na swoją przyjaciółkę, to na jej nauczycielkę, nie wiedząc co się właściwie dzieje. Po pokazie, którego świadkiem był na zewnątrz wcale nie był pewien, czy powinien zaufać tej kobiecie.

- Nie dziękuję – odparł, kiedy podsunęła mu buteleczkę z podejrzaną zawartością. - Tylko się trochę poobijałem. Odpocznę jeszcze chwilkę i zaraz się podniosę. Nic mi nie jest – odparł, chociaż ból mięśni podpowiadał mu, że będzie to jednak dłuższa chwilka.

- Wiem – warknęła Nefritosa – Stawiałam te zabezpieczenia. A teraz nie bądź uparty i pij.

Król zerknął niepewnie na Carmilę, która skinęła mu głową. Może nie ufał Nefritosie, ale przecież Carmila nigdy go nie zawiodła. Dusząc w sobie niepokój, posłusznie wypił kilka łyków. Mikstura nie była zła. Smakowała trochę jak miód. Była lepka i gęsta. I, o dziwo, gdy tylko spłynęła w dół jego przełyku wszystko przeszło. Nie tylko ból ustąpił. Odzyskał w pełni wzrok, zniknęły też wszystkie bąble po komarach. Król usiadł, że zdziwieniem przyglądając się swoim rękom.

- Zeszło...

- Oczywiście, że zeszło. A teraz, skoro wszyscy cieszymy się dobrym zdrowiem czas przejść do meritum. Co sprowadza do mnie króla i królewską czarownicę Astrii? - Pustelniczka z Gór Sokolich obrzuciła ich swoim najsurowszym spojrzeniem, czekając na wyjaśnienia.

CarmilaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz