Według was ten fragment wyjaśnia coś? Czy tylko miesza wszystko jeszcze bardziej?
W każdym razie wróciłam z wakacji i skrobnęłam, to coś. Następny fragment powinien pojawić się za relatywnie niedługi czas, aczkolwiek nie jestem pewna kiedy dokładnie, bo moja mama wymyśliła sobie remont, więc będę musiała pomóc. Ale na razie życzę wam miłego czytania ;)
----------------------------------------------
To był jakiś koszmar. Otaczające go głosy przybierały na sile. Złośliwe komentarze, wzbijały się w przestrzeń, wprawiały cząsteczki powietrza w drgania, zaginając światło. Powoli osaczały go złowieszcze cienie, wyciągając w jego stronę swoje macki. Owijając się wokół niego, tłamsząc go, dusząc. Czuł wokół siebie żelazny uścisk i piekący ból w piersiach. Desperackie próby zaczerpnięcia powietrza sprawiały mu tylko większe cierpienie. Szamotał się rozpaczliwie, chcąc wyrwać się na wolność, lecz ucisk wokół niego stale się wzmacniał. Ciemność wdzierała się w niego przez usta, uszy, nos... Czuł jak wpływa w jego organizm niczym gorąca lawa, paląc go od wewnątrz. Starał się z tym walczyć. Ale.. Ale właściwie jaki to miało sens? Był sam, jeden, opuszczony przez wszystkich. Nikt nie przybył mu z pomocą. Bliscy, dla których zrobiłby wszystko, nie licząc się z własnym zdrowiem, czy życiem, nie dbali o to, co się z nim dzieje. Zostawili go. Wydali głosom. A przecież wystarczyłoby, żeby choć jedno z nich się wtrąciło. Jeden jedyny głos obrony, jakieś wstawiennictwo, jeden pochlebny komentarz wystarczyłby, by dodać Ashowi wiary w siebie. Udowodnić, że komuś jednak na nim zależy, że nie jest zdany tylko na siebie. Każdy przejaw sympatii, pozwoliłby mu uwierzyć, że jest w stanie sobie poradzić. Że mimo młodego wieku i braku doświadczenia, jest właściwą osobą na właściwym stanowisku. Że nie zawiódł jako król. Jednak nic takiego nie nastąpiło. Ani matka, ani żadne z jego rodzeństwa nie wsparło go... A Carmila... Carmila odeszła. Co mu więc zostało? Po co tak kurczowo starał się trzymać tego życia, skoro ono nic dla nikogo nie znaczyło? Był zupełnie niepotrzebny. Nikt nawet nie zauważy, że zginął. Będą się bawić na balu. Pić szampana i tańczyć, kiedy jego pochłoną cienie. Tak będzie lepiej. Gdy złączy się z mrokiem nic już nie będzie w stanie go skrzywdzić. Jako cień dryfujący w otchłani wszechświata, stanie się tylko niewielkim, bezuczuciowym zakrzywieniem czasoprzestrzeni. Niezauważalnym, a więc nieistniejącym. Jeszcze tylko chwila i... Nagle na otaczającym go mroku pojawiła się rysa światła. A potem następna i jeszcze jedna. Z przodu, z boku z góry... Świetliste ostrze przecinało ciemność, uwalniając go z palącej żywym ogniem pułapki. A potem w tym blasku pojawiła się postać. Wyciągnęła do niego rękę.
- Ash, chodź do mnie!
- Zostawiłaś mnie! – odpowiedział z urazą w głosie.
- Nie! Nie prawda. Wszystko ci wytłumaczę, ale proszę podaj mi rękę. Mamy mało czasu.
- Odeszłaś z Calaghanem! Zdradziłaś mnie!
- Cokolwiek się stało, przysięgam, że to nie byłam ja. Jak mogłabym cię zdradzić?
- Zrobiłaś to! Odeszłaś! – oskarżenia zawisły w powietrzu.
- Ale teraz tutaj jestem. Proszę Ash, chodź do mnie. Nie pozwól, żeby ciemność cię pochłonęła. Jeśli nie dla mnie to, błagam cię, zrób do dla Mirodona i Eneidy. Nie przeżyliby, gdyby coś ci się stało.
Pokręcił głową.
- Nie. Oni są tacy sami jak ty. Nie jestem wam potrzebny.
- Zastanów się co mówisz. Kiedy zaginąłeś odchodzili od zmysłów. No i co z Astrią? Jesteś królem. Nie możesz tak po prostu zniknąć. Kraj pogrąży się w chaosie.
- Lepiej będzie wszystkim, bez tak marnego króla jak ja. Jestem za młody, zbyt niedoświadczony. Nie radzę sobie.
- Nieprawda! Jesteś wspaniałym królem. Godnym dziedzicem swoich przodków. Poddani cię uwielbiają. Przecież dobrze to wiesz. Dlaczego powoziłeś, aby ciebie wmówiły ci te kłamstwa?
Na twarzy Asha zagościło zwątpienie. Przed oczami zaczynały mu się pojawiać jakieś przebłyski wspomnień. Były niewyraźne, jakby z przeszłego życia, ale jednak czuł w nich dziwne ciepło. Uczucia, które rozgrzewały jego serce, sprawiając, że wizja powrotu do światła, nie wydawała się aż taka zła. Z wahaniem wyciągnął dłoń odrobinę do przodu... Nie. Cofnął ją do piersi, zaciskając w pięść. To nie prawda. A może? Wizje zaczęły nachodzić jego umysł. Sprzeczne wspomnienia walczyły ze sobą o miejsce. Jak miał rozróżnić, co było prawdziwe?
CZYTASZ
Carmila
FantasyCarmila jest czarownicą. Ale nie jakąś pierwszą, lepszą babinką z brodawką na nosie i czarnym kotem, mamroczącą niezrozumiałe frazesy nad kotłem o podejrzanej zawartości. Co to, to nie! Jest kimś dużo ważniejszym! To jedyna i niepowtarzalna Królewsk...