7.6

728 77 14
                                    

Znowu długa przerwa. I wydaje mi się, że ta tendencja będzie się niestety utrzymywać :(

--------------------


Po kilku minutach Miro był gotów do przyjęcia posłańców. Zasiadł na królewskim tronie i przyjmując arystokratyczną pozycję, wodził dookoła dumnym spojrzeniem.

- Witam wysłanników świętego zakonu – zaczął patetycznym tonem. – Mam nadzieję że podróż była udana?

Trzech zakonników podeszło blisko tronu i złożyło głęboki ukłon przed władcą.

- Zakon Świętego Serpena składa Waszej Wysokości wyrazy szacunku. Dziękujemy za troskę, podróż przebiegła wyjątkowo szczęśliwie. Wyrażamy nadzieję, na równie pomyślną wizytę.

Ash-Miro majestatycznie skinął głową.

- Wasza wizyta. A czegóż dokładnie ona dotyczy?

- Waszego młodszego brata, Najjaśniejszy Królu. Książę Mirodon nie złożył jeszcze ślubów wierności zakonowi, co, jak oczywiście Wasza Wysokość wie, jest niezbędnym elementem szkolenia.

- Dlaczego akurat teraz? – pomyślał Mirodon po raz milionowy tego dnia. Czy to był jakiś spisek? Czy zakon obserwował pałac i zauważył wyjazd Asha? Czy był to zwykły przypadek?

- Owszem, jestem świadomy tego faktu. Pisałem jednak list do najwyższego mistrza zakonu w tej sprawie. Sytuacja mojego brata jest skomplikowana. Jako książę jest winien posłuszeństwo przede wszystkim koronie.

- Przystąpienie do Zakonu Świętego Serpena zrywa wszystkie wcześniejsze zobowiązania. Więź smoka z jeźdźcem jest priorytetowa, dlatego też przysięga wierności zakonowi jest tak ważna.

Zimny pot spływał księciu po plecach. Co on do cholery miał zrobić? Nie powinien był pertraktować z zakonem. To Ash był dyplomatą. To on powinien tu teraz siedzieć i robić użytek ze swojej napchanej wiedzą łepetyny. Ale ostatnio to właśnie Miro rozwiązał sytuację. Być może durny żart sprawdzi się również teraz?

- A myślałem, że to więź małżeńska jest wyrokiem na całe życie. A tu proszę. Nie dość, że partnerka mało pociągająca to jeszcze dochodzi despotyczna teściowa w postaci zakonu.

W Sali zaległa głucha cisza. Beznamiętne twarze posłańców nawet nie drgnęły.

- Pozwolę sobie zauważyć, że sprawa jest zbyt poważna, aby stroić sobie żarty, Wasza Wysokość – odezwał się jeden z jeźdźców.

Mirodonowi skończyły się pomysły. Powoli ogarniała go panika. Dodatkowo ciężko mu było usiedzieć na niewygodnym tronie. Miał ochotę posłać falę energii w dół, rozbić nią podłogę i zapaść się pod ziemię. Byleby tylko nie musieć mierzyć się z tą sytuacją.

- Niech Wasza Wysokość odłoży to do jutra – nagle Mirodon usłyszał szept dobiegający zza tronu. – Dokładne rozważenie sytuacji nigdy nie jest źle widziane. Prokrastynacja, w tym przypadku, będzie jak najbardziej uzasadniona.

Lottie niech będą dzięki za Sebastena!

- Rozumiem wasze przekonanie co do konieczności złożenia przysięgi. Jednak proszę również zrozumieć, że jest to niezwykle delikatna sytuacja – odezwał się książę, ostrożnie dobierając słowa. – Mój brat nie jest zwykłą osobą. Złożenie przez niego przysięgi wierności to sprawa wagi państwowej. Nie może się więc odbyć bez dokładnego przemyślenia i omówienia. Dlatego też proponuję, abyśmy porozmawiali o wszystkim jutro. Sugeruję abyście wykorzystali pozostały czas na odpoczynek po długiej podróży. Każę służbie przygotować dla was pokoje. Życzę panom miłego dnia.

Trudno było cokolwiek wyczytać z kamiennych twarzy jeźdźców, jednak Mirodonowi wydawało się, że nie byli zadowoleni z obrotu sytuacji. Mimo to pokłonili się głęboko i, po wymianie wymaganych przez zasady etykiety uprzejmości, opuścili salę tronową.

- Ash! Wracaj szybko! – pomyślał Mirodon z desperacją. Bez wsparcia starszego brata sytuacja wydawała mu się zupełnie bez wyjścia.

CarmilaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz