Wie ktoś może, jak Wattpad liczy procent czytelników ze względu na kraj? Bo zerknęłam na demografię przy "Carmili" i mam 75% czytelników z Polski i 25% z USA. Nie wiem jak wam, ale mi się wydaje, że to już jest 100 %.A tu pojawia się jeszcze jakieś 5% z Angli, 9% z Włoch, jakaś osoba z Japonii... Czy to przypadkiem nie będzie jakieś złamanie praw matematycznych? Co prawda intrygujący jest też fakt, że w ogóle ktoś z Japonii przybłąkał się do "Carmili", ale na rozwiązanie tej zagadki raczej nie mam co liczyć, więc na razie skupię swoje zainteresowanie na pytaniu, na które ktoś być może zna odpowiedź.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Następnego dnia o świcie, król zaserwował bratu nieprzyjemną pobudkę, w postaci wiadra z lodowatą wodą, która wylądowała na głowie księcia i żegnając go bolesnym kopniakiem w miejsce, w którym plecy tracą swą szlachetną nazwę, wyprawił go w podróż. Wprost proporcjonalnie do mijanych kilometrów, pogarszało się samopoczucie Mirodona.
Co prawda złości nie czuł już od dobrych kilku godzin. Zresztą tak samo jak miejsca, w którym jego zakichany braciszek nabił mu sińca. Właściwie, poza odrętwieniem miał problemy z czuciem czegokolwiek. Przecież był księciem. Zawsze podróżował w wygodnych, luksusowych powozach. Jeszcze nigdy nie musiał spędzić tylu godzin na końskim grzbiecie. Co prawda nie można mu było odmówić sprawności fizycznej. Mięśnie Mirodona były bardzo dobrze rozwinięte. W przeciwieństwie do Asha, książę spędzał zdecydowanie więcej czasu w koszarach, razem z rycerzami ćwicząc walkę mieczem, strzelając z kuszy, czy tocząc pojedynki na kopie na końskim grzbiecie. Ale co innego ćwiczenia fizyczne, a co innego ciągły galop w nieustającym deszczu i wietrze. Tak więc, podczas upływających godzin, zaczynały go boleć kolejne części ciała, jednak w końcu jego organizm dotarł do tego momentu, że był zbyt zmęczony aby odczuwać cokolwiek, poza odrętwieniem. Na szczęście w chwili, w której miał zacząć krzyczeć, że wszystko mu jedno co się stanie, ale on dalej nie jedzie, Carmila postanowiła, że przejeżdżają właśnie przez idealne miejsce na rozbicie obozu. Czarownica z rozbawieniem obserwowała, jak ledwo przytomny książę, zsuwa się z konia, wyciąga śpiwór z juków, rzuca go na ziemię, by następnie samemu paść na niego bez życia. Jak to bywało z wybuchową dziewczyną, wczorajsza złość dawno jej przeszła. W końcu nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem, czy też nad potencjalnie niewykonaną misją. Zdarza się. Teraz jedynie śmiała się w duchu, z nieprzystosowanego księcia, osłaniając ich barierą przeciw wietrzną i przeciw deszczową, pojąc konie, rozbijając obóz i jedząc kolację, składającą się z zabranego ze stolicy prowiantu. Na koniec obwarowała ich obóz zaklęciami ochronnymi i sama udała się na spoczynek.
Następnego dnia Mirodon znów został zmuszony do obudzenia się o niemiłosiernie wczesnej godzinie i wznowienia morderczej podróży. Kiedy po tygodniu dotarli wreszcie do Serpennest(1), Mirodon już nawet nie miał siły, żeby życzyć bratu długiej i bardzo bolesnej śmierci. Wzorem poprzednich dni, wieczorem po prostu zwalił się jak kłoda, tyle, że nie na śpiwór, lecz karczemne łóżko drugiej, a być może i trzeciej świeżości. Ale nic to. Prawie–że–ze–zmęczenia-trupy nie kapryszą. W tym momencie księciu nie przeszkadzały ani podejrzane plamy na pościeli, ani dziwny zapach, ani nawet możliwość dzikich lokatorów pomieszkujących nie tylko w zakamarkach pokoju, ale nawet w samym materacu. Chciał jedynie odpocząć, po tym maratonie, jaki zafundował mu Ash, na spółkę z Carmilą, miał nadzieję, że Morfinius(2) będzie miał dzisiaj dobry humor i nie ześle na niego żadnych koszmarów. Podczas tej misji, zwykle nadpobudliwy książę, pierwszy raz w życiu poczuł, że zdrowy, porządny sen jest mu naprawdę potrzebny.
Widząc jak podróż wykończyła Mirodona, Carmila postanowiła dać mu kilka dni na odpoczynek. Co prawda podśmiewała się z jego marnej odporności na trudy podróży, ale przecież Mirodon był jej dobrym przyjacielem i partnerem w licznych psikusach, które razem wykręcili. Carmila nie była bez serca. Narzuciła mordercze tępo, aby dostać się jak najszybciej do okolic owładniętych smoczą gorączką zemsty, jednak dotarli na miejsce w bardzo spokojnym momencie. Dodatkowo po drodze nie napotkali żadnych nowych śladów agresji ze strony tych olbrzymich gadów. Nic nie stało na przeszkodzie odpoczynkowi księcia. A właściwie ich odpoczynkowi. Carmila sama przed sobą musiała przyznać, że ta podróż jej również dała się we znaki. Co prawda nie tak bardzo, jak Mirodonowi, który teraz leżał bez życia na swoim łóżku, ale czarownica również czuła się zmęczona. Chętnie skorzysta z kilku dni odpoczynku.
(1)Serpennest – miasto, w którym mieści się główna siedziba Zakonu Św. Serpena (pierwszego jeźdźca), potocznie Zakonu Smoczych Jeźdźców, zwanych też „Serpenitami".
(2) Dla zapominalskich: Morfinius to bóg snów.
CZYTASZ
Carmila
FantasyCarmila jest czarownicą. Ale nie jakąś pierwszą, lepszą babinką z brodawką na nosie i czarnym kotem, mamroczącą niezrozumiałe frazesy nad kotłem o podejrzanej zawartości. Co to, to nie! Jest kimś dużo ważniejszym! To jedyna i niepowtarzalna Królewsk...