Ile razy bym tego nie czytała, to wciąż mam wrażenie, że oni chyba za mało panikują. W obliczu śmierci chyba powinno być więcej przerażenia, krzyków rozpaczy, płaczu i tego typu bzdetów. Tyle, że... Ash z reguły jest spokojny, Carmi często ryzykuje życiem, a Miro... To Miro... I w efekcie te wprowadzanie paniki jakoś mi tutaj nie wychodzi...
Jak Wam mija majówka?
A podrozdział dzisiaj, bo jutro nie bardzo będę miała dostęp do kompa.
-----------------------------------------------------------------------
Carmila otworzyła drzwiczki szafki i ich oczom ukazał się skomplikowany mechanizm. Magicznie skonstruowany cyferblat odliczał dwadzieścia minut do wybuchu.
- Po prostu wspaniale! – żachnął się Ash. Był przestraszony i musiał jakoś wyładować stres. – I oto wasze cudowne Ostrza Cieni! Serdecznie gratuluję! Wasze marzenie się spełniło! Musicie się z nimi zmierzyć. A teraz, Pani Uczennico Potężnej Nefritosy i Panie Najwspanialszy Smoczy Jeźdźcu, łaskawie zajmijcie się bombą, a ja może pójdę ewakuować cały pałac!
- Raczej nie musisz. Nie sądzę, żeby miała aż taki zasięg. Ostrza są znane z tego, że nie zabijają niepotrzebnie. Nie mają skrupułów i jeśli ktoś wejdzie im w drogę to nie ma co liczyć na litość, ale ogólnie starają się minimalizować straty. Myślę, że będziesz musiał tylko przemeblować gabinet – odpowiedziała Carmi, spokojnie kierując się w stronę drzwi. – Wystarczy, że stąd wyjdziemy.
Pociągnęła za klamkę, jednak drzwi pozostały zamknięte. Miro i Ash patrzyli na nią z niedowierzaniem.
- Chyba nie jadłaś śniadania – Mirodon zaśmiał się nerwowo. – Daj. Ja otworzę.
Czarownica zrobiła księciu miejsce. Miro szarpnął za klamkę, jednak i tym razem nie było efektu.
- Odsuńcie się obydwoje. – Ash przepchnął się obok nich. – Może po prostu zapomnieliśmy, że je zamknęliśmy.
15 minut do wybuchu...
Ash wcisnął kluczyk do zamka i kręcił nim w różne strony, próbując uwolnić ich z pułapki. Zdenerwowany uderzył ręka w drzwi. Nie uzyskał żadnego efektu, poza tym, że rozbolała go dłoń.
- A może by tak zacząć krzyczeć? – zasugerowała czarownica.
- Nie ma szans. Wszyscy mają absolutny zakaz zbliżania się do mojego gabinetu w tych godzinach. Wiedzą, że najcichsze dźwięki potrafią przeszkadzać mi w pracy.
- Wprost wspaniale! Dlaczego nie możesz być normalnym królem, który wyręcza się innymi? Nie znaleźlibyśmy się wtedy, w takiej sytuacji – warknęła.
- Bo nie mam zamiaru być czyjąś marionetką!
Obojgu puszczały już nerwy.
-Hej, hej! Spokojnie! Przestańcie się kłócić. To i tak nic nie da. Zamiast tego spróbujmy je wywarzyć – zaproponował książę.
Stanęli kilka kroków dalej i z rozpędu uderzyli w drzwi. Powtórzyli to kilka razy, jednak drewno nadal dzielnie stawiało opór.
10 minut do wybuchu...
- To nic nie da – wydyszała Carmi. – Wyczuwam barierę magiczną. Tak silnej jeszcze nigdy nie widziałam. W życiu nie uda nam się jej zniszczyć.
- Na pewno nie znasz żadnego zaklęcia, które by ją przerwało?
- Owszem, znam zaklęcia łamiące bariery. Nawet całkiem sporo. Niestety nic na barierę tego kalibru. Osoba, która ją stawiała, musiała być zdecydowanie silniejsza ode mnie. A do tego, umie się świetnie ukryć. Nie dość, że nie zauważyłam, jak ją tworzyła, to w ogóle nie zdawałam sobie sprawy z jej istnienia, dopóki nie spróbowaliśmy otworzyć drzwi. W każdym razie, gdybym podjęła próbę przebicia się przez barierę, to każde moje zaklęcie jedynie by się od niej odbiło i trafiło w nas rykoszetem. Moje czary w niczym się tutaj nie przydadzą. Szczególnie, że poza przytrzymywaniem nas tutaj, osłona osłabia moja magię. Jak się właśnie zorientowałam, w chwili, kiedy zaczęliśmy próbować się wydostać, powoli, ale systematycznie wysysała moją energię. Niestety w tym momencie, nawet nie dam rady wylewitować nas stąd przez okno.
- O Lottie! Zginiemy tutaj! – jęknął Mirodon.
- Zamknij się! Nikt nie zginie! – warknął Ash. – Carmi, umiesz rozbrajać bombę?
Pobladła czarownica pokręciła głową.
- Nigdy się tego nie uczyłam. Mogę postawić wokół nas tarczę. Działa na pociski magiczne, ale nie mam pojęcia, czy ochroni nas przed wybuchem. No i oczywiście, nie będzie tak mocna, jak zazwyczaj...
5 minut do wybuchu...
Król wyjrzał przez okno i westchnął zdesperowany.
- Skoczyć w każdym razie też nie możemy. Trzydzieści metrów w dół, to pewna śmierć.
- A właśnie, że możemy! – Nagle Carmi wpadła na nowy pomysł. – Otwieraj okno Ash!
- Czyś ty zwariowała? Przecież sama mówiłaś, że nas stąd nie wylewitujesz! To już lepiej przeciąć losowy kabelek w bombie. Przynajmniej będziemy mieli jakiś procent szans, że to ten właściwy!
- Nie marudź tylko otwieraj!
CZYTASZ
Carmila
FantasyCarmila jest czarownicą. Ale nie jakąś pierwszą, lepszą babinką z brodawką na nosie i czarnym kotem, mamroczącą niezrozumiałe frazesy nad kotłem o podejrzanej zawartości. Co to, to nie! Jest kimś dużo ważniejszym! To jedyna i niepowtarzalna Królewsk...