Na początek smutna wiadomość. Niestety zbliża się sesja i ledwo się ze wszystkim wyrabiam, więc podrozdziały będą dużo rzadziej. Postaram się wstawić co najmniej jeden na dwa tygodnie, ale nie obiecuję więcej. Wszystko zależy od tego, ile czasu zajmie mi nauka. Bo może być tak, że będę robić wszystko, żeby się nie uczyć, to wtedy pewnie podrozdziały pojawią się częściej. To już zależy od tego, jak to wszystko mi się ułoży. W każdym bądź razie, ostrzegam, że może nic się nie pojawić przez dłuższy czas.
A co do tej części. Jak myślicie, na kogo wpadł Simone?
---------------------------------------
Zabójca Ostrzy Cieni rzucił się do odwrotu przez najbliższe okno. Znajdowali się co prawda na drugim piętrze, ale po tej stronie pałacu, przy której rosło dużo drzew. Nie powinien mieć problemu z zeskoczeniem na jedno z nich. Słysząc stukot ciężkich, żołnierskich butów pałacowych strażników i gniewne rozkazy czarownicy dotyczące pojmania jego skromnej osoby, wybił się z parapetu. Wyleciał kilka metrów przed siebie, aby, tak jak to zaplanował, złapać się jednej z grubszych gałęzi rosnącej naprzeciwko lipy. Rozhuśtał się trochę i perfekcyjnym saltem przeciął powietrze w kierunku kolejnej gałęzi, znajdującej się trochę dalej i trochę niżej. W ten sposób dotarł prawie do ziemi. Pod nim znajdowały się już tylko jakieś krzaki, więc niewiele myśląc, po prostu zeskoczył w dół. Oczekiwał, że co najwyżej, dorobi się kilku zadrapań. Kto by przypuszczał, że gęste krzaki osłaniały wąską ścieżkę? Jeszcze mniej realne, było spotkanie w tym miejscu dziewczyny. No bo która panienka, włóczy się nocą po obrośniętej ze wszystkich stron krzaczorami, prawie w ogóle nie udeptanej ścieżynce? A jednak, jak Simone właśnie się przekonał, takie rzeczy się zdarzały. I, jak się okazało, podrapanie gałęziami nie było najgorszą rzeczą, jaka mogła go spotkać. Skacząc z drzewa w dół, wylądował prosto na niespodziewającej się niczego dziewczynie. Chociaż nie zdążył zauważyć zbyt wiele, nie miał wątpliwości, że osoba, na którą spadł, jest rodzaju żeńskiego. Przekonał się o tym bardzo dokładnie, gdy jego ręce natrafiły na dwie półkule. Nie byłby sobą, gdyby nie zauważył, że były może nie zbyt duże, ale doskonale mieściły się w jego dłoniach. Mistrz gildii nie raz i nie dwa ostrzegał go, że kobiety doprowadzą go do zguby. Jednak, nie wiedzieć czemu, do tej pory w umyśle Simona, w związku ze słowami mistrza, majaczyły mu jedynie nieziemsko piękne kobiety o bujnych kształtach, które zdradzały go po upojnej nocy. Wyobrażał sobie siebie, przykutego do łoża z czerwonej satyny, gdy delikatna rączka kochanki zadaje mu ostateczny cios. Brał pod uwagę, że zostanie otruty przez zniewalającą kusicielkę, która doprawi czymś wino po wspólnych igraszkach. Nigdy nie wyobrażał sobie, że umrze przyciśnięty do ziemi przez gibką dziewczynę, na którą dopiero co spadł, a która wyćwiczonym ruchem, zepchnęła go z siebie i przystawiła mu nóż do gardła. Nie. Takiej opcji nigdy nie zakładał. A jednak, to właśnie ona wydawała się być teraz tą najprawdopodobniejszą. Bo właśnie się spełniała. Mimo swojej zupełnej odmienności od poprzednich wyobrażeń, to też miało pewien urok. A nawet dwa uroki. Długie nogi dziewczyny, której kolana przygniatały jego ramiona do ziemi. Gdyby nie nóż, ta cała zabawa mogłaby być nawet przyjemna. Jakby troszeczkę wbrew sobie, poczuł niezdrową fascynację tym dziewczęciem, które wpatrywało się w niego żarzącymi się ze złości, błękitnymi oczami, obramowanymi czernią długich rzęs.
- Kochanie, to nie jest zabawka dla ciebie. Grzeczne dziewczynki nie powinny nosić przy sobie takich rzeczy – wyrzęził.
Próbował zaczarować ją swoim niskim, zmysłowym głosem, niestety nóż przy gardle skutecznie mu to uniemożliwiał.
- A grzeczni chłopcy nie powinni skakać po nocach z drzew, kochanie – dziewczyna zaakcentowała ostatnie słowo. – Jeszcze może ich spotkać coś złego. – odpowiedziała ironicznie. – A teraz gadaj kim jesteś i co tutaj robisz? – warknęła, pochylając się nad nim jeszcze bardziej.
Jej bujne, rude włosy połaskotały go w nos, a dekolt powiększył się zachęcająco. Spojrzenie Simona mimowolnie tam powędrowało.
- O to samo mógłbym zapytać ciebie złociutka. Sama, w nocy, w krzakach... - poruszył dwuznacznie brwiami, patrząc jej w oczy.
- To ja tu jestem od zadawania pytań! Co robiłeś w pałacu?
CZYTASZ
Carmila
FantasyCarmila jest czarownicą. Ale nie jakąś pierwszą, lepszą babinką z brodawką na nosie i czarnym kotem, mamroczącą niezrozumiałe frazesy nad kotłem o podejrzanej zawartości. Co to, to nie! Jest kimś dużo ważniejszym! To jedyna i niepowtarzalna Królewsk...