- No, proszę, proszę. Czyżby nasz młody władca nie radził sobie z podwładnymi? Widzę, że brak doświadczenia daje o sobie znać - nagle dał się usłyszeć jeszcze jeden głos. - Zresztą nic dziwnego, jeśli zatrudnia się kogoś tak prostackiego. I to jeszcze na tak ważne stanowisko, jak Królewska Czarownica - zakpił, generał Wilhelm Azotan, mierząc Carmi zimnym wzrokiem. Był bardzo wysoki i umięśniony. Każdy jego ruch świadczył o wojskowym wychowaniu. Chociaż był przystojnym mężczyzną, rzadko zauważało się jego urodę. W oczy rzucał się przede wszystkim surowy wyraz twarzy i zimne oczy, przewiercające cię na wylot. Tak czarne, że nie można było odróżnić źrenicy od tęczówki. Jego włosy, kiedyś w odcieniu ciemnego brązu, teraz przybrały barwę srebrnej siwizny i były krótko ostrzyżone. Rysy twarzy miał bardzo ostre, a nos prosty, może troszkę za duży, ale współgrający z resztą buzi. Jego usta były pełne i ładnie wykrojone, ale istniało niewielu takich, którzy by o tym wiedzieli, gdyż zawsze zaciskał je w wąską linię. Nie wiadomo, czy w wyrazie irytacji, złości, czy może przez zwykły nawyk. Generał Wilhelm niewątpliwie był osobą, która wzbudzała respekt.
W królu i czarownicy, aż się zagotowało. Jak na komendę, oboje zacisnęli pięści ze złości i już mieli coś odwarknąć, gdy wyprzedził ich cichy, nieśmiały głos, towarzyszącej Azotanowi Rosemary.
- Tato, proszę, nie obrażaj mojej przyjaciółki. A Ash jest doskonałym władcą. Nie powinieneś go krytykować.
Generał posłał jej lodowate spojrzenie, ale poza tym tylko wzruszył ramionami.
Nie chciał się kłócić z córką przy świadkach
- Moje uszanowanie Wasza Wysokość - złośliwie się uśmiechnął, kłaniając się Ashowi.
Jeszcze tylko kiwnął Carmi na dowidzenia i odszedł szybkim krokiem.
- Bardzo was przepraszam za tatę- wyszeptała Rose załamując ręce.
Jej oczy zalśniły od powstrzymywanych łez. Drobna i delikatna, wzbudzała współczucie. Na świecie nie istniał taki mężczyzna, który nie chciałby się nią zaopiekować. Wszyscy żałowali, że musi się męczyć z takim ojcem. Biedna, dobra, śliczna Rosemary i wzbudzający powszechny lęk generał Wilhelm Azotan. Nic, więc dziwnego, że słysząc jej słowa, Carmi i Ash rzucili się, by ją pocieszyć.
- Nie przejmuj się. Przecież wiemy, jaki on jest - niezdarnie mamrotał król
- To nie twoja wina. Nie martw się kochanie - powiedziała Carmi, niepewnie przytulając przyjaciółkę.
Gdy wreszcie udało im się ją uspokoić, Ash wrócił do wcześniejszego tematu.
- Idź w końcu założyć tą przeklętą sukienkę. Cesarz czeka już wystarczająco długo.
- Ha! Ha! Chyba śnisz! Lecę do twojej komnaty, po jakieś spodnie. Widzimy się później. Pa!- odpowiedziała mu Carmi i zniknęła, zanim zdążył jakoś zareagować.
- A niech cię Dewseth(1) weźmie! - krzyknął Ash na drzwi, za którymi zniknęła Carmi.
Król zamarudził jeszcze chwilę w holu. Nie uśmiechał mu się samotny powrót do odchodzącego od zmysłów cesarza Westfalli. Może, jeśli będzie szedł bardzo wolno, Carmila zdąży się przebrać, do czasu aż on dojdzie do komaty, w której znajdował się Jego Cesarska Mość Nimferon.
(1)Dewseth(czyt. Dewset) - bóg piekła. Powiedzenie „A niech cię Dewseth", oznacza tyle co nasze „A niech cię diabli".
V}[
CZYTASZ
Carmila
FantasyCarmila jest czarownicą. Ale nie jakąś pierwszą, lepszą babinką z brodawką na nosie i czarnym kotem, mamroczącą niezrozumiałe frazesy nad kotłem o podejrzanej zawartości. Co to, to nie! Jest kimś dużo ważniejszym! To jedyna i niepowtarzalna Królewsk...