6.3

861 120 23
                                    

Może troszkę spóźnione, ale życzę wszystkim szczęśliwych wakacji ;)

--------------------------------------------

 Carmila poczuła jak oplatają ją silne, umięśnione ramiona, a ona sama unosi się w powietrzu. Nie mając oparcia w postaci stałego gruntu, odruchowo złapała jeźdźca za szyję. Nie żeby miała lęk wysokości, ale była przyzwyczajona do polegania na własnych siłach. Noszenie na rękach wywołało u niej lekki niepokój. Calaghan, jakby wyczuwając jej niepewność, uśmiechną się do niej lekko.

- Nie martw się, nie upuszczę cię - powiedział miękkim głosem. 

Dziewczyna mimowolnie poczuła jak się rumieni, zaś Ash zaczął się zastanawiać, czy gdyby rzucił teraz w Serpenitę szklanką, to odebrane by to zostało jako naruszenie warunków traktatu z zakonem.

- Wiem, dziękuję... - odpowiedziała Cramila niepodobnym do siebie, niemal nieśmiałym tonem.

Ash sięgną po szklankę. Mirodon, który z zapartym tchem obserwował całą sytuację, zrobił minę chytrego kota, który zaraz dobierze się do schowanych w spiżarce zapasów słodkiej śmietanki.

- Zawsze jestem gotów służyć pomocą pięknym damom. - Sir Calaghan pochylił głowę, składając w ten sposób niewielki ukłon.
Wojna ze smokami nagle wydała się królowi całkiem niezłym pomysłem. Jednak zanim zdążył zrealizować spisek, jakiś głos wciął się w jego rozmyślania.

- Wspaniale! Skoro Carmi jest gotowa, to my już uciekamy. Em... - Rose zawahała sie przez chwilę, zerkając nieśmiało w stronę Rubiny. - Czy Wasza Cesarska Mość zechciałaby udać się z nami?

Rubina uśmiechnęła się równie niepewnie. Powoli zaczynała żywić nadzieję, że poroniony pomysł jej drogiego papy, aby wysłać ją do Royal Palace of Astria może wcale nie był taki zły. Być może uda jej się znaleźć tutaj również jakieś przyjazne dusze i przyjemnie spędzić czas. Najpierw Mirodon, potem nić porozumienia z Carmilą, a teraz Rose... Może naprawdę nie będzie tak źle, jak wydawało jej się do tej pory.

- Dziękuję, z miłą chęcią...

Gdy cała czwórka wychodziła z pomieszczenia Ash wodził morderczym spojrzeniem za postacią Calaghana. Drzwi się zamknęły i dopiero wtedy władca pozwolił sobie na wyrzucenie z siebie nagromadzonej irytacji. Zrobiona z najdelikatniejszego manoriańskiego kryształu szklanka, poszybowała w powietrzu, odbiła się od drzwi i niczym srebrzysty śnieg migoczącą mgiełką opadła na puchatą wykładzinę.

- Zamknij się - warknął Ash, do suszącego zęby Mirodona.

- Ale ja przecież nic nie mówię! - obruszył się książę, ledwo powstrzymując śmiech.

- Ale myślisz!

- O ile wiem, to nie umiesz czytać w myślach - nonszalancko odparł Miro, oglądając swoje paznokcie.

- Po wyrazie twojej twarzy można wszystko odgadnąć.

- Tak? To w takim razie mnie oświeć, co mi chodzi po głowie?

- Że zachowuję się jak niedojrzały emocjonalnie podlotek.

- Ty to powiedziałeś – zachichotał Miro. – Ale właściwie masz rację. Zapomniałeś tylko dodać, że niczym obrażony za brak nowej zabawki, rozpieszczony sześciolatek mścisz się na przedmiotach nieożywionych. No a jeśli chodzi o sferę emocjonalną, kochany braciszku, to ty jednak jesteś na poziomie czternastolatka.

- Nieprawda!

- Prawda. Powiedz mi, czy ty kiedykolwiek nawiązałeś relację uczuciową z jakąkolwiek kobietą? Jesteś w tych sprawach zielony niczym wiosenna trawka.

- Bredzisz. Oczywiście, że nawiązywałem relacje uczuciowe z kobietami...- odpowiedział Ash, wydymając policzki.

- Tak? A to ciekawe! Z kim?

- Z kim, z kim... Głupie pytanie, przecież to oczywiste.

- Ja ci powiem z kim. Z nikim

- Nieprawda! - na Asha spłynęło nagłe olśnienie. - W zeszłym roku z lady Hamilton - odparł władca z wyraźną dumą.

Chyba wydawało mu się, że jego mieszający się w cudze sprawy brat nie będzie mógł już mu niczego zarzucić. Jakże naiwnie z jego strony...

- Ah, owszem. Urocza lady Hamilton... Wasze dysputy dotyczące akredytywy z Tot, związanej z bessą akcji tamtejszych spółek z uwzględnieniem aktyw czegoś tam aż kipiały głębokim uczuciem... - zakpił Miro.

- Lady Hamilton jest niezwykle inteligentną osobą, a ty po prostu nie potrafisz docenić konwersacji na poziomie... Dla ciebie wszystko sprowadza się do jednego - obruszył się król.

- Za to twoje wybuchy namiętności ograniczają się do dworskiego pocałunku w rękę...

- Czy to źle, że szanuję kobiety? Nie wszyscy mężczyźni są tacy jak ty.

- Tu nie chodzi o szacunek. Tu chodzi o uczucie, namiętność, pożądanie, miłość! Czy kiedykolwiek byłeś zakochany?

- Po prostu nie znalazłem jeszcze...

- Nie, Ash. - Miro zacmokał z dezaprobatą i pokręcił głową. - Żadna z dam której okazywałeś tą marną imitację adoracji, którą mężczyzna powinien otoczyć kobietę, tak naprawdę nie wzbudziła w tobie żadnych cieplejszych uczuć. No może poza przyjaźnią. Twój problem polega na tym, że nie umiałeś zaangażować się emocjonalnie w związek z żadną z nich. A wiesz dlaczego?

Coraz bardziej poirytowany Ash, przekonany o bezsensowności wywodu brata, przewrócił oczami.

- Oświeć mnie.

- Bo od dawna jesteś zakochany w jednej i tej samej osobie. Tylko jak dotąd byłeś zbyt głupi, żeby to dostrzec.

- Niby w kim? - prychnął Ash.

Miro zeskoczył z łóżka, rozciągnął mięśnie i rzucił niedbale:

- W Carmili, oczywiście.

- Brednie. Opowiadasz całkowite głupoty.

Mirodon zaśmiał się, stając lekko w rozkroku i opierając jedną rękę na biodrze.

- Przecież sam już to zaczynasz zauważać. Bo niby czym innym był wybuch zazdrości przed chwilą.

- Wcale nie byłem zazdrosny!

- Jaaaasssneeee. Szklanka po prostu obraziła cię jednym z przekleństw z języka troli, więc w ramach dyscyplinującego przykładu dla innych rozbiłeś ja w drobny mak.

- Po prostu była już pęknięta. Nadawała się tylko do wyrzucenia.

- Aha. I dlatego musiałeś ją potłuc już do reszty. Żeby pokojówki przypadkiem się nie nudziły.

Jedyna reakcją Asha było niedbałe wzruszenie ramionami.

- Kochasz ją. I jesteś dewsethsko zazdrosny, kiedy widzisz ją z Calaghanem.

- Wcale nie jestem zazdrosny!

- Jesteś, jesteś. Nie mogę się doczekać kiedy powiem o tym mamie! Od razu zacznie planować wasz ślub! – zachichotał książę, otwierając drzwi, zgrabnie przeskakując nad rozbitą szklanką i unikając kolejnej, która ze świstem przecięła powietrze, lecąc w kierunku jego głowy.

- Wcale, że nie! – dobiegł go jeszcze zza ściany stłumiony głos brata.



CarmilaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz