7.20

679 79 33
                                    

Prawdopodobnie nie taki rozdział chcielibyście przeczytać, więc przepraszam Was za to. Jak Ash sam powiedział, nie jest Mirodonem. Mimo wszystko, mam nadzieję, że się Wam spodoba :)

======================================================

Następny dzień nie zaczął się lepiej. Za każdym razem, kiedy Ash usiłował z nią porozmawiać, Carmila zmieniała temat, albo udawała, że nie słyszy. Absolutnie nie chciała przyjąć do wiadomości, że Ash mógłby żywić do niej jakiekolwiek uczucia, poza przyjacielskimi. Więc kiedy szykowali się do drogi oboje mieli marne nastroje. Gdy w końcu wyruszyli, atmosfera była gęsta i niesprzyjająca rozmowie. Dlatego tym razem nie zatrzymali się u Skenów. Zajechali do ich wioski, tylko na uprzejme pożegnanie, wymawiając się obowiązkami. Cała reszta podróży upłynęła im w podobnych nastrojach. Dopiero podczas przedostatniego dnia podróży, podczas wieczornego postoju królowi puściły nerwy.

- Kiedy wreszcie na mnie spojrzysz?

Carmila oparła się o drzewo, unosząc brwi do góry w geście udawanego zdziwienia.

- Przecież patrzę na ciebie.

- Nie tak. Patrzysz, ale mnie nie widzisz. Unikasz mojego spojrzenia i wypierasz to co próbuję ci powiedzieć - Ash podszedł blisko niej. – Ile czasu musi upłynąć żebyś wreszcie uznała, że to nie wynik stresu pourazowego?

- Ja... - dziewczyna odwróciła wzrok. – Nie wiem... To jest po prostu takie... nierealne.

- Nie dla mnie. Wszystko co do ciebie czuję, cały ten natłok emocji... Jest jak najbardziej prawdziwy. Nie chcę dłużej z tym walczyć – niemal wyszeptał pochylając się nad nią.

- Ale Ash... to się nie uda. Ja... My... Nasza przyjaźń jest zbyt cenna, żeby ryzykować. To głupota. Szczególnie teraz.

- Wcale tak nie uważam – zmniejszył odległość dzielącą ich twarze o kolejny centymetr. – To byłoby cudowne zwieńczenie naszej przyjaźni. Tylko by nas umocniło. Szczególnie teraz, kiedy nie wiadomo ile wspólnego czasu jeszcze nam zostało.

- To nie rozsądne – mruknęła. – Powinniśmy skupić się na zadaniu – dodała, oblizując nerwowo usta.

Co się z nią działo, do Dewsetha? Skąd to dziwne napięcie w brzuchu? Dlaczego czuje taką słabość w kolanach? Dlaczego jego bliskość wywołuje w niej takie uczucia? Przecież to tylko jej najlepszy przyjaciel! Absolutnie nie powinna czuć żadnej z tych rzeczy.

- Powinniśmy też skupić się na sobie. Każdemu należy się chwila odpoczynku, szczególnie przed tak poważną walką.

Wyciągnął rękę, aby odsunąć kosmyk opadający jej na twarz. Delikatnie pogładził ją dłonią po policzku. Miała ochotę przymknąć oczy z przyjemności, kiedy delikatne dreszcze popłynęły w dół jej ciała.

- Ash... - wydała z siebie coś pomiędzy westchnieniem, a jęknięciem. – Nie możemy.

- Możemy – przekonywał dalej.

Oparła głowę na jego piersi, z jednej strony chcąc ukryć jakie uczucia w niej wzbudzał, z drugiej próbując wspomóc roztapiające się nogi. Objął ją ramieniem, jakby wyczuwał, że tego potrzebuje.

- To głupota.

- Nie prawda. Carmi proszę, spójrz na mnie.

Uniosła głowę, patrząc mu prosto w oczy.

- Patrzę.

- Przecież też to czujesz. Nie wmawiaj mi, że jestem ci obojętny. Proszę powiedz, że też czujesz ten dreszcz podniecenia, kiedy jesteśmy tak blisko. Jak przyjemnie jest w końcu przytulić się w taki sposób. Proszę.

- Gdybym nie czuła, już dawno byłbyś żabą – mruknęła, mobilizując do obrony resztki siły woli.

Ash czule się do niej uśmiechnął.

- Więc nie jestem ci obojętny?

- Tak... Nie... Nie wiem... - wyszeptała, pozwalając na chwilę opaść swojej gardzie. – Czuję teraz tyle rzeczy... Tyle nowych rzeczy... Które są fascynujące i cudowne, ale jednocześnie mnie przerażają. Nie jestem pewna, czy chcę je czuć.

- Tyle mi na razie wystarczy. Nie chcę żebyś się bała. Nie tylko dlatego, że mogłabyś mnie niechcący wysadzić, jak tą nieszczęsną górę.

Zachichotali oboje, jednak szybko spoważnieli, zatapiając się w swoich spojrzeniach.

- Czy to jest ten moment, kiedy przyciskasz mnie do drzewa i namiętnie całujesz? – spytała Carmila, próbując nie myśleć o sprzecznych emocjach, jakie wywołały w niej te słowa.

Ash pokręcił głową.

- Nie jestem bohaterem tanich romansów. Ani Mirodonem. Co, jakby się zastanowić , wychodzi na to samo. I chyba nie świadczy za dobrze o moim bracie... Nie będę zmuszał do pocałunku kobiety, która nie jest pewna swoich uczuć. Zaczekam, aż będziesz wiedziała, że tego chcesz. Aż zniknie strach, a ty nie będziesz już miała żadnych wątpliwości. Chcę, żeby ten pocałunek wynikał z pełnej obopólnej zgody umysłu. Nie na wymuszeniu w chwili słabości ciała.

- To może trochę potrwać.

- Jestem cierpliwym człowiekiem

Te słowa w jakiś sposób ją uspokoiły. Lęk, niepewność, jakie przed chwilą czuła, przygasły, ustępując miejsca ciepłym, nie do końca zidentyfikowanym uczuciom, które owładnęły nią całą.

Oparł podbródek na czubku jej głowy kiedy znowu się w niego wtuliła.

- Ash...? – spytała po chwili ciszy.

- Tak?

- Dziękuję.

Oplótł ją ramionami jeszcze mocniej, przyciągając do siebie tak blisko jak było to możliwe.

Zaczeka. Na nią warto było poczekać.

CarmilaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz