3.16

1K 135 28
                                    

Dla WillowKelly36 ;)

Jak ja kocham soboty. Nie trzeba rano wstawać, można nie spać do późna... Dlaczego sobota nie może być codziennie?

A tak po za tym, to co myślicie o Calaghanie?

------------------------------------------------------------------------------


- Ugryzł mnie! – krzyknął w szoku Mirodon, zerkając na swoją rękę.

Zobaczył na niej czerwone ślady po zębach, jednak skóra nie została przebita. Carmila zaśmiała się pod nosem, gdy Seweryn zaczął wyjaśniać łagodnym głosem.

- Po pierwsze, ugryzła. To samica. A po drugie, jest po prostu głodna. Sięgnij do niej swoimi myślami, to sam zobaczysz. W momencie, w którym zaczęła się wykluwać, dokonało się scalenie. Oczywiście więź nie jest jeszcze zbyt silna, ale nie powinieneś mieć większych problemów, żeby zajrzeć do jej umysłu.

Mirodon skupił się na maleńkiej smoczycy i zgodnie z radą Seweryna, spróbował dosięgnąć ją swoimi myślami. Z zaskoczeniem stwierdził, że przyszło mu to niewiarygodnie łatwo. Jednak już po chwili, jego na nowo rozbudzony entuzjazm gwałtownie oklapł, gdy w mózg wbiło mu się gwałtowne żądanie jedzenia. Poczuł ostry ból głowy, kiedy smoczątko żądało jakiegoś pożywienia. I to natychmiast! Przygotowany na taką sytuację Seweryn, skinął głową na kogoś czekającego w cieniu, przy jednym z bocznych wejść. Z mroku wyłonił się postawny mężczyzna. Po jego złotych, sokolich oczach, lekko szpiczastych uszach i stroju, Carmila rozpoznała w nim smoczego jeźdźca. Miał wysokie kości policzkowe i prosty nos. Ciemno brązowe, kręcone włosy sięgały mu do szyi. Uśmiechał się do nich łagodnie, ładnie wykrojonymi ustami. Jego opaloną na złoty brąz twarz szpeciła brzydka szrama, ciągnąca się od środka czoła, przez prawą brew i oko, aż do żuchwy. W lewej dłoni niósł duże wiadro, które, jak się po chwili okazało, zawierało surowe mięso.

- Trzymaj. – Mężczyzna podał Mirodonowi wiadro. – Musisz ją nakarmić.

Mirodon lekko się skrzywił na ten widok. Nie żeby był wegetarianinem, ale jednak krwiste kawałki... hm... chyba wieprzowiny trochę go obrzydzały. Z niesmakiem wypisanym na twarzy odebrał wiadro od nieznajomego i sięgnął po mięso. Dotyk lepkiego mięśnia na skórze był odrażający, ale jeszcze gorszy był rozbrzmiewający mu w głowie, nachalny jazgot głodnego smoczątka. Tak więc przemógł wstręt i pamiętając o ostrych ząbkach maleństwa, ostrożnie podał mu mięso. Zanim książę się zorientował, kawałek zniknął z jego ręki, a smoczyca domagała się kolejnej porcji. Tym razem Miro nie bawił się w ceregiele i po prostu podsunął jej całe wiadro, na którego zawartość rzuciła się z głośnym piskiem. Gdy tylko się najadła, poczłapała do księcia na niepewnych nóżkach i zupełnie jak dziecko, zaczęła domagać się wzięcia na ręce. Blondyn z wahaniem pochylił się i ją podniósł. Nie była specjalnie ciężka. Oczywiście nie lekka, ale też nie niemożliwa do podniesienia. Mirodonowi wydawało się, że t waży tyle, co średniej wielkości pies. Smoczyca z piskiem radości wtuliła się w księcia i zasnęła.

- Apodyktyczna bestyjka – mruknął Mirodon.

Obserwująca całą sytuację Carmila, zachichotała pod nosem, tak samo jak nieznajomy mężczyzna.

- Skoro scalenie się dokonało,... - Seweryn zwrócił się do księcia – ...Wasza Wysokość pozwoli, że przedstawię jednego z najznamienitszych rycerzy naszego zakonu - Sir Calaghan Militis-Askenrem. Od dzisiaj, oficjalnego mistrza Waszej Wysokości.

- Miło mi poznać Waszą Książęcą Mość – Calaghan skinął głową księciu.

- Mi również. Proszę mi wybaczyć, że nie podam panu ręki na powitanie, ale sam pan rozumie... - Zerknął na smoczątko w swoich ramionach.

- Oczywiście. – Jeździec uśmiechnął się szeroko. – Doskonale pamiętam, kiedy sam przez to przechodziłem. Proszę się mną nie przejmować.

Po krótkiej wymianie zdań z Miro, zwrócił swoja uwagę na Carmilę.

- Witam panią. Sir Calaghan Militis-Askenrem. – Wyciągnął dłoń w geście powitania.

- Carmila Carmenville, Królewska Czarownica Astrii.

Calaghan uniósł brwi w zaskoczeniu.

- To pani jest tą smokobójczynią? Słyszałem o pani, ale spodziewałem się kogoś... innego.

- Znaczy, że co? – Carmi się najeżyła. – Kogoś większego, bardziej umięśnionego i doroślejszego?

- Dokładnie. – Serpenita szeroko się do niej uśmiechnął.

Był to ten rodzaj uśmiechu, który trafiał głęboko do serca. Carmila nie mogła złościć się z powodu tak rozbrajającej szczerości.

- To przez tę twarz – burknęła tylko, zamiast wybuchnąć krzykiem. – Proszę nie dać się jej zwieść. To, że wyglądam jak dziecko, nie znaczy, że nie umiem skopać tyłka.

- Och, nawet nie śmiałbym w to wątpić – odpowiedział wesoło.

- To... dobrze.

Mirodon spoglądał to na Carmilę, to na Calaghana i nie mógł uwierzyć w to, co widzi. Nie dość, że Carmila nie nawrzeszczała na jeźdźca, to jeszcze się zarumieniła! Ku uciesze księcia, jej policzki przybrały barwę dojrzałego pomidora. Na usta cisnęły mu się miliony komentarzy do załączonego obrazka, ale niczego nie powiedział. Zachowa to na następną sprzeczkę. Rumieniąc się, włożyła mu do ręki wspaniałą broń i nie zamierzał z niej tak łatwo zrezygnować.

W grocie zapanowała niezręczna cisza, którą przerwał Seweryn.

- Sir Calaghan wraz ze swoim smokiem będzie towarzyszył Waszej Książęcej Wysokości do Arsfabuli i tam zacznie wasz trening. Proszę się do niego przyłożyć. Bycie Serpenitą nie jest tak łatwe, jak mogłoby się wydawać. A teraz przepraszam bardzo, ale muszę wrócić do swoich obowiązków.

Seweryn ukłonił się Mirodonowi, skinął głową w stronę Carmi i Calaghana i ruszył w głąb jaskini.

- My też powinniśmy się już zbierać – czarownica zwróciła się w stronę przyjaciela.

- Odprowadzę was do wyjścia – Calaghan zaoferował pomoc.

- Nie trzeba – mruknęła Carmi. – Pamiętam drogę.

Złapała Mirodona za ramię i pociągnęła w stronę wyjścia.

- W takim razie do zobaczenia jutro! Powinniśmy wyruszyć z samego rana, żeby pokonać jak największą część drogi do stolicy! – krzyknął za nimi jeździec.

- Do zobaczenia! – odkrzyknął mu Mirodon przez ramię, zanim czarnowłosa wyciągnęła go z groty.

CarmilaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz