#26 Obiad

448 37 0
                                    

Obudziło mnie pukanie do drzwi od mojego pokoju. Nie wiedziałam zbytnio co się dzieje, zostałam szybko przywrócona do rzeczywistości. Dziś było wyjątkowo ciepło "palacz" ma chyba wolne, albo leczy nabite wczoraj limo. Do pokoju weszła mama z dziwnym uśmiechem na ustach.
-Kochanie wstałaś już?
-Teraz tak, a co się stało?
-Masz gościa.
Na te słowa wyskoczyłam z łóżka, zarzucając tym samym kołdrę na podłogę.
-Kogo?
Mama nie odpowiedziała, puściła mi oczko z głupawym uśmieszkiem. O co jej chodzi? W progu mojego pokoju stanął, Oliver. W ręku trzymał niebieską róże.
-Ja zostawię was samych, Morti zachowuj się.
Rodzicielka wyszła z pokoju, jednocześnie zamykając za sobą drzwi.
-Co ty tu robisz?
-Nie chcę, żebyś była sama.
W sumie to bardzo miłe z jego strony, ale niezbyt mam teraz na to ochotę, ale co zrobię? Chłopak zbliżył się do mnie i wyciągnął rękę w której trzymał kwiat.
-Podoba ci się?
-Jest śliczna.
-Jest twoja.
Zrobiło mi się ciepło na serduszku, dawno tego nie czułam. Wspaniałe uczucie. Wzięłam kwiat i wstawiłam go do szklanki z wodą, która stała na biurku. Chłopak stał teraz pośrodku pokoju lekko zakłopotany. Śmieszne, zupełnie nie wie co ma zrobić, skrócę jego męki. Wtuliłam się w Olivera, słyszałam jego serce. Chciałabym, żeby biło dla mnie..
-Dziękuję za różyczkę.
Na odpowiedź pocałował mnie tylko w czoło. Kurde, przez to wszystko zapomniałam, że stoję przed nim w dość niewyjściowym stroju, mianowicie- dresowe spodnie i koszulka, o trzy rozmiary za duża. Złapałam pierwsze, lepsze ciuchy, które leżałyna fotelu i szybko zniknęłam za drzwiami łazienki. Słyszałam jak Oli krzyczał:
-Nie zostawiaj mnie!
-Za chwilę wyjdę.
-Ja znam te wasze chwile. Coś w stylu "wychodzę tylko do sklepu na rogu za piętnaście minut będę, ale pamiętaj, żeby wyjąć ciasto z piekarnika za godzinę".
Co za głupek, chociaż mam z nim wesoło. Wyszłam z łazienki w 'lepszym stanie'.
-Masz szczęście, zajęło ci to dziesięć minut.
Zaścieliłam łóżko i po chwili siedzieliśmy obok siebie, znów w niezręcznej ciszy. Co ja mam mówić? Boje się, że palne jakieś głupstwo, zdecydowanie lepiej pomilczeć. Chłopak chyba nie lubi ciszy, zawsze przerywa ją po krótszym czasie, a szkoda, mógłby się dużo dowiedzieć z ciszy.
-Wolisz niebieską czy czerwoną róże?
-A ty?
Oli lekko wzdychnął.
-Znów zaczynasz?
O nie, to ten moment. Nie będę się przekomażać, bo znów do głosu dojdzie paskudna strona chłopaka. Wstałam szybko z łóżka i usiadłam na parapecie okna, aby chłopak nie mógł mnie dotknąć.
-Ja lubie wszystkie, z wyjątkiem czerwonych.
-Dlaczego?
-Odpowiedz na moje pytanie.
Rzuciłam ciepły uśmiech w stronę chłopaka. Szybko został odwzajemniony.
-Za chwilę odpowiem, ale najpierw moje, okej?
Przytaknęłam.
-Dlaczego nie lubisz czerwonych róż?
-Są takie tandetne, oklepane i kojarzą mi się wyłącznie z przeprosinami.
-Ciekawe, teraz twoje pytania.
Nareszcie, rzadko zdarza się, że mogę go o coś zapytać. No właśnie, dziwne trochę.
-Które ty róże wolisz?
Chłopak spuścił wzrok i zaczął myśleć. Ciekawe nad czym bo wątpię, żeby chodziło o kolor. Czas leciał, a odpowiedzi dalej nie otrzymałam, ponagle pytanie.
-To jak?
-Zdecydowanie różowe.
Tak długo wybierał kolor, zabawne.
-Dlaczego?
Chłopak wstał z łóżka i znalazł się przy mnie. Dłonią delikatnie przejechał mi po policzku.
-Bo przypominają mi twoje poliki gdy się peszysz.
Co to za dziwne uczucie, takie ciepłe, wewnątrz serca? Czyżby ktoś zaczął topić moje zimne serce? Staliśmy wpatrzeni w siebie. Oczywiście taki wspaniały moment musiała przerwać moja mama.
-Dzieciaki, obiad już jest na stole.
Oliver lekko zakłopotany, wydusił z siebie:
-To ja będę się zbierał.
-Co ty głupi jesteś? Moja mama ci obiad zaproponowała, a ty co, pójdziesz sobie?
-Wiesz nie chcę sprawiać kłopotu.
Mama złapała chłopaka za ramię i prowadziła na dół do kuchni.
-To żaden problem, miło będzie nam wszystkim jak zostaniesz. Morti nie często przeprowadza swoich znajomych, a zwłaszcza takich przystojnych.
-Mamo!
Szłam za nimi i miałam ochotę obić moją głowę o wszystkie mijane ściany. Za co? Usiedliśmy do stołu, wszystko było już przyszykowane. Widziałam jak Thomas patrzy na Olivera wrogim wzrokiem. Chodziło pewnie o długie włosy, tatuaże i przede wszystkim fakt, ze jest ode mnie starszy. Chwila, jego zdanie jest najmniej ważne. Po skończonym posiłku chłopak położył swoją dłoń na mojej. On ma zawsze takie ciepłe ręce, są kompletnym przeciwieństwem moich zimnym jak lód. Oli zwrócił się do Larsa:
-Co ci się stało w oko?
-Twoja dziewczyna to wariatka.
Na te słowa natychmiastowo zabrał swoją rękę.
-My nie jesteśmy razem.
Niezręczną chwile przerwał jak zwykle ten co chce wiedzieć najwięcej, a najmniej mu do tego.
-Oliver, gdzie pracujesz?
-Jestem wokalistą.
-Rodziny za to nie utrzymasz. Gdzie występujesz?
Pytał, patrząc na jego tatuaże.
-Mam swój zespół, właściwie koncertujemy na całym świecie.
-Jeszcze gorzej.
Wtrąciłam się do rozmowy nie pozwolę, żeby go negował.
-Możesz już przestać, to nie przesłuchanie? Nikogo nie obchodzi co myślisz, więc zachowaj to dla siebie.
Złapałam Oliego za rękę i zaciągnęłam do mojego pokoju.
-Nie chce mi się tu siedzieć, wyjdziemy się rozerwać?
Chłopak lekko zmarszczył czoło i zapytał się:
-Gdzie chcesz iść?
-W centrum jest fajny klub, co ty na to?
-Czemu nie.
Stałam oparta o biurko i przeglądałam aktualności w telefonie. Oli wyrwał mi telefon z ręki i położył obok na biurko. Położył ręce na moich biodrach i patrzył się głęboko w moje oczy. Zaczął zbliżać swoją twarz ku mojej, ja robiłam to samo. Wszystko byłoby super, gdyby nie ten idiota Lars. Stanął w drzwiach i głupio się śmiał. Rzuciłam się z pięściami na chłopaka, Oliver złapał mnie w pasie i podniósł. Postawił mnie pod ścianą i przycisnął do niej, czekając tym samym, aż mi przejdzie. Po dziesięciu minutach było już dobrze.
-Morti, ja już pójdę. Przyszykuj się do wyjścia, przyjdę po ciebie o dziewiątej

Ciemne zakamarki duszyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz