#58 Odchodzę!

407 47 26
                                    

Minęły trzy dni od poznania moich biologicznych rodziców. Dalej nie rozumiem jak mogli zrobić takie świństwo. Zachowali pierwsze dziecko, a drugiego od tak się pozbyli. Nie dostałam również żadnego telefonu, ani wiadomości. Najzwyczajniej w świecie mnie olali. W głębi serca miałam nadzieję, że ktoś się jednak odezwie, ale nadzieja matką głupich. Do rzeczywistości przywołał mnie głos Amber. Byłam przecież w pracy, a znów dałam się ponieść myślą. Właśnie to uważałam za jedną z moich licznych wad. Nie stąpałam ciężko po ziemi, a powinnam. Zwróciłam wzrok na koleżankę z pracy.

-Możesz iść ogarnąć trochę na zmywaku? Ja zostanę na sali.

Pracuje tu, no nie wiem tydzień? Może trochę dłużej, ale dziewczyny mnie ewidentnie wykorzystują. Niestety takie życie 'nowego'.

-Jasne.

Odparłam niechętnie, ale nie to wykorzystywanie jest najgorsze. Bardziej martwi mnie to jak Bridget ślini się na widok Olivera. Znów powraca ta zazdrość, paskudne uczucie. Tyle w tym dobrego, że na zmianie jestem zazwyczaj z Amber, więc 'fanka' nie widuje Olivera. Powinnam mieć do niego więcej zaufania, ale po tym co kiedyś robił, ciężko mi zaufać. Gdy kończyłam myć brudne filiżanki i talerzyki na zmywak wpadła Amber. Z uśmiechem na ustach zapytała.

-Co odwaliłaś?

Spojrzałam na nią jak na totalną wariatkę, o co jej chodzi? Odłożyłam czystą szklankę na suszarkę i wzruszyłam ramionami.

-Nie mam pojęcia o co Ci chodzi.

Dziewczyna powiększyła swój uśmiech.

-Szef kazał Ci przyjść do biura i to podczas zmiany.

Nie miałam pojęcia co może być w tym takiego nadzwyczajnego, więc czekałam na dalsze wyjaśnienia.

-Co w tym takiego niezwykłego?

-Że podczas zmiany ściąga kogoś tylko po to, aby go zwolnić.

Jest mi w sumie wszystko jedno. Praca jak praca, kokosów to tu nie zarabiam. Nawet gdyby miał mnie rzekomo zwolnić musiałby mi to dobrze uargumentować. Nie zrobiłam nic co mogło by skłonić mojego pracodawce do tak radykalnych środków. Starałam się mieć dalej kamienną twarz. Wychodziło mi to naprawdę świetnie. Amber powoli dostrzegała moje zobojętnienie i uśmiech znikał z jej twarzy.

-Teraz mam iść?

-Tak.

Odpowiedziała bez większego namysłu. Zupełnie tak jakbym zepsuła jej zabawę. Niby się lubiłyśmy, ale i ona jak i Bridget uwielbiały mi dopiekać. Podejrzewam, że to z powodu Olivera. Same nie miały pewnie chłopaków. Wyglądały na typowe plotkary i te wszystkie żony z kawałów. Często w duchu dziękuje, że taka nie jestem. Wytarłam ręce w ścierkę i ruszyłam do biura. Powinnam iść jak na skazanie, ale ja byłam bardzo pewna siebie. Miałam tą świadomość, że dobrze wywiązywałam się z moich obowiązków ostatnimi czasy. Minęłam Amber, która stała przy barze i bacznie mi się przyglądała. Cały czas zachowywałam niewzruszoną minę. Zapukałam w drzwi, a zza nich dobiegło mnie głośne 'proszę'. Weszłam do pomieszczenia i ujrzałam szefa, który o dziwo nie tonął w papierach, a stał tyłem do mnie wpatrzony w okno.

-Chciał mnie szef widzieć?

-Tak.

Odwrócił się w moją stronę i wskazał na krzesło przede mną.

-Proszę usiądź.

Wykonałam polecenie, prośbę? Nie wiem jak to nazwać. Panowała niezręczna cisza, chyba muszę zaczął rozmowę, bo chciałabym wyjść stąd do jutra.

-Co się stało, że szef chciał mnie widzieć?

Mężczyzna odwrócił się w moją stronę i zaczął spacerować po biurze. Dziwnym trafem coraz bliżej mnie.

-Podoba ci się praca u nas?

Ściągnął mnie ze zmiany tylko po to, aby zadawać takie żałosne pytania?

-Nie narzekam, jest okej.

Co innego mogłam odpowiedzieć w takiej chwili? Nie nie podoba mi się, ale muszę gdzieś pracować? Po takim tekście szybko mogłabym szukać zatrudnienia gdzie indziej.

-To dobrze, cieszy mnie to.

Fajnie, mnie też, ale to ma być celem rozmowy? Kogo ja próbuje oszukać? Denerwuje się jak diabli!

-A zarobki? Odpowiadają Ci?

Dystans między mną a szefem robił się z każdym następnym pytaniem coraz mniejszy. Było to dosyć krępujące.

-Wiadomo, że każdy chciałby zarabiać więcej, nawet pan, ale nie każdy może.

Na jego twarzy malował się triumf i zaciekawienie.

-Właśnie to mnie zawsze w tobie pociągało, ta pewność siebie.

Przebieg rozmowy przestał mi się podobać, ale stwierdziłam, że grzeczniej będzie poczekać to końca rozmowy. Możliwe, że go po prostu źle zrozumiałam, facet ma dziwne poczucie humoru. To było wytłumaczenie, które najbardziej mi odpowiadało.

-Chciałabyś zarabiać więcej?

-Obawiam się, że niestety nie mogę wziąść całego etatu.

Facet stał już za mną. Czułam jego zimny oddech na moim karku. Najchętniej wybiegłabym z pomieszczenia, ale zostawiłabym za sobą pracę, którą naprawdę polubiłam.

-A kto tu mówi o całym etacie?

Ręką mężczyzny znalazła się na mkim ramieniu, a on pochylił się nade mną i zaczął mówić znacznie ciszej. Właśnie wtedy po raz pierwszy pożałowałam, że nie posłucham Olivera. Mogłam siedzieć w domu. Po za tym ja to mam jednak szczęście trafiam na samych popaprańców i psycholi.

-Proponuję Ci następujący układ: ja potroje twoją pensje, a ty w zamian wpadniesz czasami do mnie do mieszkania. Czuje się wieczorami samotny.

Po tych słowach nie byłam ani trochę przestraszona. Byłam wściekła. Jestem porządna dziewczyną i nie pozwolę sobie, żeby jakiś stary, niewyżyty cap traktował mnie jak pierwszą lepszą panienkę z ulicy. Natychmiast podniosłam się z krzesła i wymierzyłam szefowi, teraz już byłemu szefowi, dwa siarczyste policzki. Musiało go zaboleć, bo nawet mnie ręką szczypała od uderzenia.

-Mam nadzieję, że moja odpowiedź była jednoznaczna! A i coś jeszcze, odchodzę z pracy!

Rzuciłam w niego zapaską firmową. Otworzyłam drzwi z hukiem i wściekła chciałam jak najszybciej opuścić kawiarnie. Jakby tego było mi mało, Oliver stał przy barze i rozmawiał z trzepiącą rzęsami Bridget. On to ma naprawdę wspaniałe wyczucie.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Wiem, że długo nic nie publikowałam, ale nie miałam czasu ><

Ciemne zakamarki duszyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz