#54 Praca

317 42 5
                                    

Dziś wielki dzień, a mianowicie pierwszy dzień w pracy, w pierwszej pracy. Ciekawe jak reszta pracownic. Czy pracują tam długo, czy są miłe, czy przyjmą mnie ciepło? Tyle pytań mnie męczyło, ale muszę być cierpliwa. Wszystkiego dowiem się niebawem. Mam jednak nadzieję, że wszystko będzie w porządku. Rudowłosa dziewczyna, która wskazała mi odpowiedni drzwi, wyglądała na naprawdę miłą. Szef też był niczego sobie. Pierwsze wrażenie zrobił dobre. Mroczna Morti jako uśmiechnięta kelnerka w krainie motyli, zapowiada się ciekawie. O wiele bardziej pasowałaby mi praca na przykład w studiu tatuażu, ale nie mam w ogóle obycia w tym zawodzie. Po za tym co ja mogłabym tam robić? Z moim szczęściem jeszcze zrobiłabym komuś krzywdę. Po dojściu do wniosku, że w kawiarni mogę kogoś co najwyżej poparzyć lub oblać sokiem, stwierdziłam, że dokonałam dobrego wyboru. Kończyłam właśnie śniadanie, które oczywiście jadłam sama. Oliver oglądał telewizje z kanapy, wiem że mi tego nie powie, ale jest zły, bo jak ja mogłam zrobić coś, co nie podoba się jemu. Elizabeth natomiast jeszcze śpi i tak jest najlepiej, bo przez sen nie zrobi mi znów czegoś na złość. To zdarzenie z drzwiami, ja wiem, że ona to ukartowała. Zrobiła to celowo i z premedytacją, nie wiem tylko po co. Chciała zbłaźnić mnie przed Oliverem? Obawiam się, że skoro to jej wyszło, to nie zaprzestanie swoich złośliwości. Złapałam torbę leżącą obok mnie na krześle. Zajrzałam do niej już po raz ostatni, aby upewnić się, że niczego nie zapomniałam. Podniosłam się i ruszyłam w stronę korytarza, chociaż cały czas mam wrażenie, że o czymś zapomniałam. Eureka! Zapomniałam się przecież pożegnać, to takie oczywiste. Podeszłam do chłopaka od tyłu i rękoma pogładziłam delikatnie po policzku, a następnie pocałowałam.

-Ja wychodzę.

Po raz pierwszy mój czuły gest został zignorowany. Musiał być obrażony i to naprawdę bardzo.

-O której wrócisz?

-Nie wiem, a czemu pytasz?

-Bo tak.

Rzucił lakoniczną odpowiedz, a ja nie miałam czasu pytać się i wyjaśniać o co mu chodzi. Czas mnie gonił, nie mogę się spóźnić pierwszego dnia. Po udaniu się do korytarza spostrzegłam, że mój jeden but w dziwnych i niewyjaśnionych okolicznościach znikł. Daję sobie głowę obciąć, że zostawiłam go no nie wiem może obok drugiego buta? Muszę już wychodzić, ale jak bez butów? Obawiam się, że to kolejna złośliwostka siostry Olivera. Mała małpa nie przewidziała tylko, że mam jeszcze kilka innych par butów. Skoczyłam szybko do sypialni i z szafy wyciągnęłam czarne trampki za kostkę. Nie bardzo pasują do czarnej spódniczki, ale co mogę więcej zrobić? Do wyboru mam jeszcze glany i szpilki. W biegu pokonałam schody i gdy już miałam otwierać drzwi, dosięgnęło mnie pytanie.

-Podwieźć cię?

Na autobus musiałabym biec, aby się nie spóźnić, więc tak chyba będzie lepiej.

-Jak Ci się chce.

Brunet leniwie podniósł się z kanapy i złapał za wiszące w korytarzu kluczyki od samochodu. Następnie spojrzał na mnie i przewrócił oczami.

-No idziesz?

Teraz mam stu procentową pewność, że jest zły. Jak wrócę to porozmawiam z nim o tym. Cała jazda samochodem minęła nam w ciszy. Tylko ta cisza w przeciwieństwie do tej na początku naszej znajomości nie była już krępująca. Mogłam dać na chwilę moim myślą upust, a zbędna paplanina mi nie przeszkadzała. Nawet nie zwróciłam uwagi, że od dwóch minut stoimy pod kawiarnią. Złapałam torbę i wysiadłam z auta rzucając szybkie 'narazie', ale ku mojemu zaskoczeniu chłopak również wysiadł.

-Gdzie idziesz?

Rozejrzał się wokół i zapytał.

-A co?

Szczerze mówiąc, trochę się bałam. Znam go i wiem, że bardzo szybko mogę stracić nową pracę.

-Chcę wiedzieć.

-Niedaleko jest supermarket, idę zrobić zakupy.

Odetchnęłam w duchu. Oliver podszedł do mnie i pocałował mnie w policzek, ale się nie uśmiechał.

-Powodzenia w pracy.

Przytuliłam go i podziękowałam, a następnie odwróciłam się i zaczęłam iść ku wejściu do kawiarni. Kątem oka zobaczyłam, że jedna dziewczyna cały czas się nam przypatrywałam, ale zignorowałam to. Pewnie jakaś fanka. Po przekroczeniu progu, znów zobaczyłam rudowłosą dziewczynę, tą co ostatnio. Wskazała mi drogę do szatni, ale najpierw zahaczyłam o biuro szefa od którego z kolei dostałam odpowiednie ubranie do pracy. Gdy wyszłam już przebrana i gotowa dostałam lekkiego szoku. Ta 'fanka', która lustrowała mnie i Olivera wzrokiem stała przy barze i z tego co zaobserwowałam znała się z rudowłosą. Podeszłam niepewnym krokiem do baru, w miarę mojego przybliżania się, rozmowy dziewczyn cichły. Podałam rękę rudowłosej i się przedstawiłam, a ta zareagowała podobnie do mnie.

-Jestem Amber, a tutaj jest Bridget.

Bridget nieco różniła się od Amber, była wysoka i miała krótkie bordowe włosy. Oczy natomiast miała małe, koloru piwno-szarego, ale w całej okazałości wyglądała naprawdę obiecująco. Rozmowę z rudowłosą przerwała mi Bridget, nie miała w ogóle wyczucia.

-Ten chłopak, który Cię przytulał, to twój chłopak?

Zapytała z wielkim zaciekawieniem. Wcale nie uśmiecha mi się opowiadać o moim życiu prywatnym dziewczynie, którą poznałam pięć minut temu.

-Tak.

Jej twarz przepełniła się czymś w podobieństwie rozczarowania. Nie rozumiałam tylko czemu. Wścibskie pytania nie kończyły się.

-Długo jesteście razem?

-Czas to pojęcie względne.

Amber skarciła koleżankę i poprosiła mnie, abym weszła za bar, żeby pokazać mi jak wszystko działa i oswoiła się ze sprzętem. Zapowiada się ciekawy dzień w jeszcze ciekawszym towarzystwie..

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Podoba się? Jest spójność między rozdziałami? Macie może jakieś uwagi? ^^

Ciemne zakamarki duszyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz