#20 Wypadek

427 41 1
                                    

Co to za hałas? Wyszłam na korytarz, żeby to sprawdzić. Dźwięki dobiegają z mojej byłej pracowni. Stoję pod drzwiami i nasłuchuję. No ja nie wierzę, on o szóstej rano gra na gitarze?! Weszłam do pokoju. Rzeczywiście.
-Wszystko z tobą dobrze?
-Tak, a czemu pytasz?
On jest taki tępy, czy tylko udaje?
-Zdajesz sobie sprawę, która jest godzina?
-Szósta, a co?
-Możesz zrozumieć, że ktoś jeszcze śpi?
-A ty możesz pukać zanim wejdziesz?
Ta rozmowa jest bez sensu, on jest po prostu głupi. Poszłam zrobić sobie śniadanie przecież w takim hałasie nie da się spać. Ja ogółem bardzo lubię dźwięki instrumentów, ale nie tak rano! Mama i Thomas siedzieli w salonie, tylko ja śpię o tej godzinie?
-O! Już wstałaś?
Czy oni wszyscy są idiotami, a może to ze mną coś nie tak?
-Jak mam spać? Tamten gra na gitarze...
-To źle?
Nie, to jednak z nimi coś nie tak. Zrobiłam sobie śniadanie i już zaczynałam jeść, gdy zadzwonił telefon, to była Merc.
-Mam nadzieję, że masz ważny powód, iż trujesz mi tak rano.
-Cześć. Przeprasza, ale stało się coś strasznego.
-No mów.
-To nie jest na telefon. Możesz teraz wyjść?
-Mogę, za trzydzieści minut w kawiarni naprzeciwko parku.
-Niech będzie.
Ciekawe co się stało. Mam nadzieję, że nic złego. Poszłam do pokoju, zrobiłam makijaż, wyciągnęłam z szafy granatowe rurki i koszulę w moro. Z tego wszystkiego zapomniałam zjeść śniadanie. Może jeszcze wyprostuje włosy? Nie, nie starczy mi czasu. Trudno, upiełam je w luźnego koka.
-Mamo, wychodzę.
-Będziesz na obiad?
-Chyba tak.
Wtedy w rozmowę wtrącił się Thomas.
Thomas: -Ty jej pozwalasz tak wychodzić?
Ja: -Jak?
Thomas: -Nie mówię do ciebie.
Zaczyna się, ledwo co się wprowadził, a już wprowadza swoje rządy. Nie mam zamiaru go słuchać.
Ja: -Śpiesze się, porozmawiamy jak wrócę.
Wyszłam i zatrzasnęłam drzwi za sobą. Wzięłam buty w rękę i zawiązywałam je na schodach przed domem, nie chciało mi się juz z nimi rozmawiać. Jak tak siedziałam słyszałam jak tamten nie mówił zbyt dobrze o mnie, mam to gdzieś.
W dziesięć minut znalazłam się w kawiarni, Merc już tam siedziała. Miała strasznie smutną minę i czerwone oczy od płaczu, sprawa jest chyba poważna.
-Hey. Co się stało?
-Nie wiem jaka ci to powiedzieć..
-Spróbuj.
-Widziałam się wczoraj z Nikiem, poszliśmy do kina, a później odwiózł mnie do domu i rozmawialiśmy trochę, było całkiem miło..
-Dał ci kosza?
-Nie przerywaj, po rozmowie pojechał do domu, to znaczy nie dotarł do domu. Miał wypadek samochodowy.
-W jakim jest stanie?
-Jest z nim źle, lekarze mówią, że może nie przeżyć.
-Zbieraj się jedziemy do niego.


Ciemne zakamarki duszyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz