Obudził mnie telefon. Myślałam pół nocy przez co w chwili obecnej byłam strasznie niewyspana. Podniosłam telefon, który leżał obok łóżka. Oliver..On chyba nie zrozumiał, że nie chcę go znać. Odebrać czy nie? Trudno, zaryzykuje.
-Halo?
-Nareszcie odebrałaś, martwiłem się. Byłem u ciebie w domu, ale twoja mama powiedziała mi, że już tam nie mieszkasz. Nie chciała powiedzieć gdzie teraz jesteś. To z mojego powodu?
-Oczywiście, że nie.
-Tęsknie za tobą, powiedz, gdzie jesteś?
-Nigdy się nie dowiesz.
-Ja wiem, że robiłem źle, ale ja coś zrozumiałem.
-Tak jak za ostatnim razem?
-Zmieniłem się, zrozumiałem. Ja Cię kocham!
Rozłączyłam się. On mnie kocha? Pierwszy raz mi to powiedział, ale nie mogę mu odpuścić, nie po tym wszystkim. Odłożyłam telefon, ubrałam się, pomalowałam i zeszłam na dół. Na zegarze wiszącym w korytarzu widniała godzina czternasta. Jak ten czas szybko leci. Babcia jak zwykle krzątała się po kuchni.
-Cześć. Czemu mnie nie obudziłaś?
-Tak słodko spałaś.
-Byłaś u mnie?!
-Tak. Raz w nocy, a drugi raz rano. Zawsze jesteś taka słodka jak śpisz.
Uśmiechnęłam się, a babcia podała mi talerz zupy. Podczas jedzenia myślałam co mogę dziś robić. Wiem! Odłożyłam talerz do zlewu.
-Babciu wychodzę.
Starsza kobieta spojrzała się w moją stronę.
-Gdzie?
-Do Agnes.
Uśmiechnęła się.
-Cieszę się, że masz tu jakiś znajomych. Okolica jest ogółem bardzo odludna, więc wiesz. O której będziesz?
-Na kolację powinnam być.
-A trafisz sama?
-Jestem już duża dziewczynką.
-Wiem, ale dla mnie zawsze będziesz moją małą Morti.
Miło mi było to usłyszeć. Ruszyłam w drogę. Po dwudziestu minutach marszu byłam już pod tym strasznym domem. Po drodze spotkałam nawet samochód. Ktoś tu żyje! Pukałam ogromną kołatką, która wydawała straszny dźwięk. Drzwi otworzyła mi nowa znajoma.
-O! Co ty tu robisz?
-Nudziło mi się, mogę wejść?
-Jasne. Mi też się tragicznie nudzi.
Weszłam do korytarza, zdjęłam buty i za blondynką udałyśmy się do jej pokoju. Po drodze nikogo nie spotkałam.
-Gdzie wszyscy?
-Babcia i Clara pojechały do miasta na zakupy, a brat wałęsa się za domem.
-Masz brata?
-A co?
Dziewczyna uśmiechnęła się dwuznacznie. Po co ja pytałam?
-Nie spotkałaś go jeszcze?
-No nie..
Agnes złapała mnie za rękę i zaciągnęła w stronę frontowego wyjścia. W domu panował półmrok, pomimo dnia. Takie nagłe spotkanie z dużą ilością światła spowodowało, że przez pierwsze pięć minut nic nie widziałam. Pierwszy raz słyszałam, żeby tak słodka istota mogła tak głośno krzyczeć.
-Diego! Chyba nie słyszy. Diego chodź tu!!
Moje uszy płaczą. Gdy mój wzrok przyzwyczaił się do światła dziennego, dostrzegłam w oddali wysokiego chłopaka. Po chwili stał już przy mnie. Wysoki blondyn, o dużych niebieskich oczach. Każdej lasce ugięłyby się już nogi, ja machnęłam ręką. Nie mój typ. Agnes zaczęła rozmowę.
-Nareszcie. To jest Morti, chciała cię poznać.
Chłopak podał mi rękę.
-Cześć jestem Diego.
-Mortishia.
Blondynka była dość chaotyczna. Szarpnęła mnie za rękę i wyszeptała "wracamy". Po wejściu do domu nie szłyśmy już na górę. Usiadłyśmy w salonie i piłyśmy zimny sok.
-Chyba się mu spodobałaś.
Przez to wyplułam sok na podłogę, zupełnie tak jak w filmach. Niestety poplułam sobie całe spodenki.
-Komu?
-Brałaś coś? Mojemu bratu, a komu?
-Nie sądzę.
Znów zamyśliłam się o tajemniczym pokoju.
-Halo ziemia?!
-Przepraszam zamyśliłam się.
-O kim?
Czemu to zawsze musi być ktoś?
-O nikim. Tylko, jak mam to powiedzieć, żeby nie wyjść na świra.
Agnes zaczęła robić głupie miny.
-Nie przejmuj się co, by się nie stało jesteśmy normalne.
Co za człowiek. Jak mam być poważna przy niej?
-U mnie w domu, jest taki pokój, zawsze zamknięty.
-A wiesz co? Ja nigdy nie byłam na strychu.
-Nie pomagasz.
-Już tak.
Blondynka wstała i złapała za pęk kluczy, który schowany był w szafce przy drzwiach. Następnie udała się w kierunku schodów. Machnęła ręką w moją stronę na znak, że mam iść za nią. Co ona kombinuje? Znalazłyśmy się przed schodami prowadzącymi na strych. Agnes weszła na schody i po kolei wkładała klucze do zamka.
-Na serio chcesz tam wejść?
-Nigdy mnie nie interesowało co tam jest, ale przez ciebie zaczęło.
-Więc jeżeli umrzemy za tymi drzwiami, to moja wina?
-No..tak!
Dziewczyna nareszcie znalazła pasujący klucz. Drzwi otworzyły się z hałasem.
-Gotowa?
Kiwnęłam głową. Agnes weszła pierwsza, niech te ukryte potwory zjedzą ją pierwszą. W pomieszczeniu panowała całkowita ciemność. Po omacku próbowałam znaleźć włącznik światła. Na próżno. Agnes odsłoniła czarne, stare zasłony z okna. Był bardzo słoneczny dzień, więc to posłużyło za wystarczające źródło światła. Dziewczyna niczego nie mogła przemilczeć, zawsze mówiła to co myśli, tak było i teraz.
-Co to ma być?!
CZYTASZ
Ciemne zakamarki duszy
Dla nastolatkówMortishia całkiem przypadkiem poznaje kogoś kto przeraża ją i szokuje. Momentami ma ochotę zakończyć znajomość z chłopakiem, ale go potrzebuje. Czy coś z tego będzie? Czy chłopak pokaże Mortishi swoją ciemną stronę duszy?