#34 Pożegnanie

414 41 14
                                    

Obudził mnie budzik. Przetarłam oczy, po raz pierwszy od bardzo dawna nie miałam wcale, a wcale ochoty wstawać. Na osi godzina dziewiąta, trzeba się jeszcze przecież spakować. Złapałam wczoraj przygotowane przez mamę walizki i pakowałam ciuchy. Trochę stęskniłam się za dziadkami, ale nie aż tak bardzo, żeby od razu się wyprowadzać. W zupełności wystarczyłby tygodniowy wyjazd. Najbardziej z tego wszystkiego jest mi smutno przez to, że mama pozbyła się mnie z domu, a nie ich. Miałam coś wymyślić na pozbycie się intruzów, ale oni byli pierwsi. Zaczynam myśleć, że Thomas robił to wszystko celowo, żeby się mnie pozbyć. Mogą przecież teraz być wielką, szczęśliwą rodziną. Model 2 + 1. Ja tylko zawadzałam. Od zawsze byłam święcie przekonana, że ja z mamą mamy dobry kontakt, widocznie się myliłam. Skoro ona woli wierzyć jakiemuś niedawno poznanemu typowi, to już jej sprawa. Wraz z tą wyprowadzką traci córkę. Tak oto na moich rozmyśleniach , upłynęło czterdzieści minut. Szybko poszło, ciuchy już wszystkie spakowane. Zostały mi jeszcze przybory do malowania, płyty i książki. Miałam nadzieję, że chociaż moment pakowania minie spokojnie, ale czego ja wymagam w tym chorym domu? Za plecami usłyszałam głos tego pacana.

-Pakuj się szybciej, za trzydzieści minut wyjeżdżamy.

Jego śmiech, tak bardzo złośliwy, pokazywał mi nim swój triumf. Przez te wszystkie wydarzenia tylko to wystarczyło do tego, żebym złapała porcelanową figurkę, która stała na biurku i rzuciła nią w chłopaka. Dostał nią w ramię, a szkoda. Było tak bardzo blisko twarzy.

-Będzie ci tego brakowało co?

-O co ci chodzi? To był nie jasny znak? Mam rzucić czymś jeszcze, żebyś wyszedł?

-Rzucaj czym chcesz, niedługo wszyscy będziemy mieli spokój.

-Raczej ja, nie wy.

Lars cały czas mówił coś, chyba do mnie, ale nie jestem pewna. Wyłączyłam się na jego puste słowa. Nauczyłam się tak ignorować ludzi, gdy zrozumiałam, że połowa tego co mówią jest idiotycznie głupia, ale chłopak powiedział coś co znowu wprawiło mnie w lekkie poddenerwowanie.

-Paskudna musi z ciebie być osoba.

-O czym ty teraz mówisz?

-Teraz nagle mnie słuchasz? Egoistka i narcyz, włączyłaś się do rozmowy, kiedy powiedziałem coś o tobie. Słyszałem jak wczoraj tata i twoja mama rozmawiali.

-Coś w tym dziwnego?

-A raczej o czym rozmawiali.

-Mianowicie?

-Twoja mama strasznie na ciebie narzekała. Podobno wcale jej nie słuchasz i już wcześniej chciała wysłać cię do dziadków, ale bała się twojej reakcji. Nie masz też podobno przyjaciół, bo twój charakter odstrasza każdego kto próbuje się zbliżyć. Dowiedziałem się też, co było powodem 'pracoholizmu' twojej mamy. Ona najzwyczajniej w świecie nie miała ochoty siedzieć z tobą w domu. Bardzo często brała urlopy i przyjeżdżała do nas, a tobie mówiła, że jest w delegacji. Ona cię nienawidzi.

-Kłamiesz!

-Jaki mam powód do tego, żeby kłamać?

Upuściłam farby, które właśnie trzymałam w ręce i pobiegłam do łazienki. Trzasnęłam drzwiami,a następnie zsunęłam się po nich na podłogę. Poczułam dwie ciepłe łzy, które spłynęły po moich policzkach. Ostatnio to jedyne ciepło jakie czuję. Schowałam twarz za dłońmi. Po piętnastu minutach ktoś zaczął pukać do drzwi łazienki. ignorowałam to przez dłuższy czas, do momentu w którym mama zaczęła krzyczeć. Podniosłam się, w lustrze poprawiłam rozmazany makijaż i złapałam za klamkę.

-Musimy już zjechać.

Nic nie odpowiedziałam. Mój wzrok przebiegł obojętnie po jej twarzy. Złapałam za walizki i udałam się w stronę schodów, a następnie drzwi wyjściowych. Chwilę zatrzymałam się na progu drzwi. Wiem, że po tym wszystkim już nie będę mogła tu wrócić. To moja ostatnia wizyta w miejscu, które kiedyś było bezpiecznym azylem. Wypuściłam powoli powietrze z ust, najcięższe pożegnanie jakie kiedykolwiek przeszłam. Z bagażem udałam się w stronę samochodu mamy. W połowie drogi mama kazała mi się cofnąć. Pojawiła się lekka nadzieja.

-Tak?

-Jedziemy samochodem Thomasa.

Bardzo szybko ziarno kiełkującej nadziei umarło. Nawet jego samochodem musimy jechać. Czy mama wymieniła mnie na nich? Nie miałam ochoty na kłótnie i rozmowy z nią. Wrzuciłam walizki do bagażnika i zajęłam miejsce za fotelem kierowcy, aby nie musieć na niego patrzeć. Podczas drogi mama niejednokrotnie próbowała zacząć ze mną jakąkolwiek rozmowę, bezskutecznie. Nie po tym co usłyszałam. Nie miałam ochoty wybełkotać chociażby jednego, małego słowa. Cały czas jednak męczyło mnie czy to co powiedział ten idiota to prawda. Przecież mógł powiedzieć mi co mu ślina na język przyniosła, tylko po to, aby jeszcze bardziej mi dokuczyć. Z drugiej strony po co miał to robić? Przecież i tak już się mnie pozbyli. W taki oto sposób upłynęła mi droga, na moim rozmyślaniu.

-Jesteśmy na miejscu.

Oznajmiła mama. Wybiegłam pierwsza z samochodu, złapałam za walizki i pobiegłam pod drzwi domu dziadków. Dzwoniłam dzwonkiem jak opętana, tylko po to, żeby nie musieć patrzeć im w oczy, ani przebywać w ich towarzystwie. Po dwóch minutach babcia otworzyła mi drzwi. Od razu zaczęła mnie przytulać i całować, jak to babcie. Ja tylko rzuciłam szybkie 'cześć' i niezwłocznie udałam się do pokoju na piętrze, który zawsze dostawałam będąc u dziadków. Po wejściu do pomieszczenia zamknęłam drzwi na klucz. Jak dawno mnie tu nie było. Naprzeciwko drzwi było duże okno, teraz zasłonięte ciemną czarną firanką. Po lewej stronie stała duża szafa i komoda, a na prawo łóżko. Tak przez najbliższy czas wyglądać będzie mój pokój. Już tęsknie za starym pokojem. Tutaj było tak zimno i ponuro. W starym pokoju na ścianach było pełno zdjęć i obrazów mojego autorstwa. Tam też Oliver pocałował mnie pierwszy raz. Sio! Nie mogę myśleć o nim. Na dół mogę dopiero zejść jak oni wyjadą. Trochę czasu to zajmie, zacznę się rozpakowywać, żeby nie było mi tak smutno założyłam słuchawki i podłączyłam je pod mp3. Jako pierwszy rozbrzmiał kawałek BMTH "Don't go". Następny! Teraz leciało "Paranoid" zespołu Black Sabbath. Nawet się nie zorientowałam jak moja cała playlista przeleciała dwa razy. Jest na niej jakieś dwieście piosenek. Może już ich nie będzie? Podeszłam do okna, odsłoniłam brudną, ciemną firankę. Pusto. Nie ma ich, jak dobrze. Otworzyłam drzwi z klucza i zeszłam na dół do kuchni, gdzie babcia gotowała obiad. Usiadłam naprzeciwko niej na drewnianym krześle i przypatrywałam się jej. Po dziesięciu minutowej ciszy, babcia zaczęła rozmowę.

-Czemu nie pożegnałaś się z mamą?

-Nie miałam ochoty.

-Będziesz jadła obiad?

-Tak.

Uśmiechnęłam się ciepło do starszej kobiety, a ta o nic już więcej nie pytała. Rozmawiałyśmy normalnie, babcia jako jedyna rozumiała mnie i mój gniew. Opowiedziałam jej główny powód dla którego tu jestem. Chodziło oczywiście o to, że niby pobiłam Larsa.

-Ja od początku wiedziałam, że ty nie mogłaś tego zrobić, ale nic nie mówiłam. Skoro tak się działo u ciebie w domu, to lepiej, żebyś miała spokój u mnie, prawda?

Przytaknęłam głową. Reszta popołudnia upłynęła mi na rozmowie z babcią, przecież tyle czasu się nie widziałyśmy.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Mam pytanie do was: Czy chcecie, żeby pojawiły się elementy paranormalne? Bo mam już kilka pomysłów tego typu. Co wy na to? :)

Ciemne zakamarki duszyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz