#14 Ktoś

434 45 3
                                    

Tonęłam we własnych łzach. Mój telefon dzwonił nieustannie wiedziałam, że to Oliver. Wyłączyłam go całkowicie i zasnęłam. Obudził mnie hałas tłuczonego szkła. Zeszłam na dół, to była mama, która właśnie zbierała potłuczoną szklankę.
-Co ty robisz?
-Robiłam śniadanie dla ciebie, tylko szklankę upuściłam nie chcący.
-Okej, to dostanę coś do jedzenia?
-Jasne, leży na stole.
Usiadłam na krześle i zaczęłam jeść jeszcze ciepłe grzanki. Po chwili dosiadła się moja mama.
-Co robiłaś przez ostatnie trzy dni?
-Nic.
-Ja wiem, że jesteś zła, ale zrozum, musiałam szybko wyjechać w pilnej służbowej sprawie.
-Mogłaś chociaż zostawić kartkę, zadzwonić, napisać...
-Chciałam, ale nie miałam czasu, póki co mam dwa dni wolnego. Może pójdziemy dziś na zakupy?
-Nie mam ochoty.
Wstałam od stołu i udałam się do mojego pokoju. Włączyłam telefon. Dwadzieścia nieodebranych połączeń, osiem SMS- ów o treści: "Odbierz proszę", "Ja nie chciałem, przepraszam kwiatuszku" i tak dalej. Nie mam ochoty go widzieć. Boję się, że coś może mi się stać. Siedziałam na parapecie i rysowałam ptaki, które budowały gniazdo. Może, by tak zadzwonić do Nikiego? Tak, to dobry pomysł.
-Cześć. Co dzisiaj robisz?
-Merc chciała się spotkać, a coś się stało?
-Nie...Miłego dnia, pa.
-Narazie.
No nic, posiedzę dzisiaj w domu. Słuchałam Slipknota i patrzyłam na chmury. One były niby wszystkie takie same, ale jednak każda była inna.
Tak samo jest z ludźmi, niby wszyscy są tacy sami, ale każdy jest wyjątkowy mniej lub bardziej.
-Córciu, chodź na chwilę na dół.
-No?
-Dzisiaj będziemy mieli gościa. Przyjdzie wieczorem i zje z nami kolację.
-Okej, a kto to?
-To będzie niespodzianka.
Jak tam sobie chce, mi to jest bez różnicy czy zjemy we dwie czy z kimś.
-Bym zapomniała, chyba nie zamierzasz usiąść do kolacji w piżamie?
Uśmiechnęła się lekko, a ja spojrzałam na swój ubiór. Rzeczywiście, spodnie dresowe i za duża koszulka nie są odpowiednim strojem do przyjmowania gości. Poszłam do łazienki i zrobiłam lekki makijaż. Następnie podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej czerwone rurki, czarną luźną koszulkę i koszule w kratkę. Jak ten czas szybko płynie, już jest osiemnasta. Zeszłam do kuchni i usiadłam przy stole. Mama wyglądała olśniewająco. Miała na sobie czarną sukienkę średniej długości i włosy upięte w koka. Na stole było pełno surówek i mięsa. Może się mylę, ale bardziej mi to przypominało obiad niż kolacje. Właśnie rozległ się dzwonek do drzwi. Mama krzyknęła:
-Już jest!

Ciemne zakamarki duszyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz