#31 Wariatka

406 45 2
                                    

Obudził mnie przeraźliwie głośny hałas. Po wsłuchaniu się, można było go zidentyfikować jako coś w podobieństwie tłuczonego szkła, ale dokładnie to nie było to. Tamci się kłócili? Nie obchodzi mnie to, chce tylko iść dalej spać, mam potwornego kaca. Jeśli już jestem przy wczoraj, pamiętam jak wściekły Thomas wparował do salonu i wyprosił wszystkich. Dalej nic, czarna dziura w pamięci. Wyszłam zdziwiona na korytarz. Zobaczyłam Larsa, który uczynił to samo, był tak samo zdziwiony jak ja.

-Wiesz co tu się dzieje? 

-Zaraz się dowiemy.

Szliśmy w kierunku kuchni, z której dobiegał, bynajmniej dla naszych głów, niemiłosierny hałas.

-Jak tam po wczoraj?

Zapytałam, widząc w jakim stanie jest chłopak.

-Nawet nie pytaj, tragedia.

Śmiałam się strasznie głośno, to chyba była jego pierwsza zakrapiana impreza. Po zejściu z ostatniego schodka, naszym oczom ukazał się Thomas. Trzymał w ręku dwie patelnie, którymi uderzał o siebie.

 -Co ty wyprawiasz, pogięło cię do końca?!

-Obudziłem was?

Zapytał z sarkazmem, przez co w mojej głowie pojawiły się tysiące chamskich odpowiedzi. Na (jego) szczęście, dobry anioł stróż (czytaj- mama), czuwała nad całą sytuacją. Siedziała na kanapie  i oglądała telewizję. Przez to, że była bardzo niska nie spostrzegłam jej na pierwszy rzut oka. Od razu  włączyła się do rozmowy.

Mama: -Macie wystarczająco czasu, żeby posprzątać cały dom, a my wychodzimy na kolację.

Ja: -To która jest godzina?!

Mama: -Osiemnasta za chwilę, gdyby nie moja dobroć, bylibyście na nogach już od siódmej rano.

Thomas: -I na tym dobroć się kończy. Oboje macie szlaban na wychodzenie z domu przez miesiąc.

Była połowa lipca, on chyba nie myśli, że zamknie mnie teraz w domu.

Ja: -Chyba cię coś boli. Jakim prawem w ogóle wydajesz mi zakazy, nie zapomniałeś się trochę?

Thomas: -Chyba nie ja się tu zapominam, moja droga panno.

Nienawidziłam gdy ktoś tak do mnie mówił. Zawsze zwracali się tak do mnie dziadkowie, gdy coś przeskrobałam, ale to było dawno.

Mama: -Thomas ma rację żabko. Do końca tygodnia siedzisz w domu, SAMA.

Burknęłam pod nosem coś co miało oznaczać, iż zrozumiałam. Nie znoszę momentów, w których muszę być 'pokornym cielęciem'. Odzywa się we mnie dusza punkowca. 

Thomas: -A na tobie drogi Larsie, bardzo się zawiodłem. Myślałem, że masz więcej oleju w głowie niż ta dziewucha. Już ci powiedziałem jaki są konsekwencje twojego czynu, zrozumiałeś? Wrócimy o dziesiątej, a dom ma błyszczeć!

Cielak pokiwał tylko głową, co za idiota. Jakim w ogóle prawem on mnie obraża? Zostawię to już bez komentarza, szkoda tylko moich cennych słów, trzeba się zabrać za sprzątanie. Widocznie znów oznajmili nam swoje plany w ostatniej chwili, bo złapali za płaszcze i wyszli. Wzięłam w rękę worek na śmieci i zbierałam puste puszki, butelki i papiery. Baran usiadł na kanapie i pisał smsy. On chyba zgłupiał do reszty jak myśli, że wysprzątam to sama. Wzięłam ścierkę i zmoczyłam ją pod kranem. CO następnie zrobiłam? Rzuciłam nią chłopaka w twarz, tak tylko dla przypomnienia co ma robić.

-Oszalałaś?!

-Jeszcze nie, ale pęka mi głowa i chcę jak najszybciej położyć się spać.

-To nic nie tłumaczy.

-Sprzątaj ciemna maso!

Podziałało, po godzinie trzeba już tylko było pozamiatać i umyć podłogi. Pomimo pulsującego bólu głowy udawało mi się myśleć. Zostawałam cały czas przy temacie Merc. Szczerze mówiąc, trochę się bałam. Niestety chyba ściągnęłam ją myślami, albo zwyczajnie ciąży nade mną jakiegoś rodzaju fatum.

-Będziemy mieli gościa.

Znowu zagłuszył moją cenną ciszę.

-Jakiego znowu?

-Twoją znajomą, której tak bardzo nie lubisz.

-Po pierwsze powiedziałam ci coś na jej temat. Tak ciężko jest posłuchać osoby mądrzejszej? Po drugie, dostałeś przecież zakaz.

-I co z tego?

-To że, bardzo chętnie porozmawiam z twoim tatą na temat tego, kto odwiedza nas, gdy jego nie ma.

-To ja powiem co robiłaś z Oliverem wczoraj.

-Słucham?!

-Poszliście na górę, nie wmówisz mi, że nic nie było.

-Nie odzywaj się jeśli nic nie wiesz, bo tylko się ośmieszasz, nędzny tworze.

Widać, że ma coś po tatusiu, też uwielbia mnie doprowadzać do szału. Różnica jest taka, że jemu mogę przyłożyć. Skończyłam! Schowałam wiadro z mopem do komórki pod schodami i udałam się do mojego pokoju. Masakra, jestem tak bardzo zmęczona, a tylko sprzątałam. Leżałam otulona ciepłym kocem. Weszłam już w fazę płytkiego snu, niestety obudził mnie telefon. 

Oliver: Wyjrzyj przez okno :D

Ja: Jeśli znowu chcesz grać to sobie daruj, głowa mnie boli i chcę spać ;c

Oliver: Czekam ;* ;)

Niech mu będzie. Otworzyłam okno, chłopak który pierwszy mnie dostrzegł zaczął się uśmiechać i krzyczeć:

-Zbieraj się, idziemy umrzyku do kina, grają świetny film.

- Nie mogę..

-Nie marudź. Poczujesz się lepiej mówię ci.

W sumie czemu nie, tylko jest mały problem, a mianowicie jak wyjdę z domu, żeby nie wpaść na Larsa? Wiem! Jestem po prostu genialna. Podeszłam do szafy z której wyciągnęłam skórzaną kurtkę i czerwone trampki. Rzuciłam je przez okno krzycząc do lekko zdezorientowanego chłopaka:

-Łap!

Następnie wgramoliłam się na parapet i zaczęłam schodzić po winorośli z róż na dół. Na szczęście nie było to, aż tak bardzo wysoko. Gdybym spadła złamałabym co najwyżej nogę. Postawiwszy już stopy na ziemi, popatrzyłam się na chłopaka, który nie zostawił bez komentarza mojego dzikiego zachowania,

-Wariatka jednak z ciebie, wiesz?

-Idziemy czy mam wrócić do domu?

Oli złapał mnie za rękę i ruszyliśmy przed siebie.

Ciemne zakamarki duszyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz