Po wejściu do domu rzuciłam torbę z rzeczami gdzieś w kąt. Przez całą drogę powrotną ignorowałam Olivera. Cały czas jestem wkurzona za ten incydent po koncercie. Źle spałam a autokarze, jestem cała obolała. Rzuciłam się na kanapę i nawet nie spostrzegłam kiedy przymknęło mi się oko. Obudził mnie delikatny pocałunek. Nie otwierając oczu, przekręciłam się na drugi bok, ignorując tym samym czuły gest chłopaka.
-O co Ci chodzi?
Zachowam się w tym momencie jak każda wkurzona dziewczyna.
-O nic.
A on dalej próbował się dowiedzieć o co takiego mi chodzi, bo to przecież taka wielka zagadka.
-Przecież widzę.
-Naprawdę?
Zapytałam ironicznie. Tylko facet może nie rozumieć o co mogę być zła. 'Zła', to mało powiedziane, jestem wściekła, ale emocje jak zwykle duszę wewnątrz. Rzadko kiedy okazuje, to co czuje.
-Nie musisz być taka podła.
To był jego błąd, że to powiedział. Odwróciłam się natychmiast w jego stronę i podniosłam do pozycji półleżącej.
-Ja jestem podła?!
-A kto?!
Krzyk rodzi krzyk, ale nie mogłam inaczej. Za bardzo mi na nim zależy, żebym puściła to w niepamięć. Ja niestety wszystko pamiętam.
-Przypominam ci drogi Oliverze, że to ty miziałeś się z nieznajomą dziewczyną na moich oczach!
-Nie miziałem się z nią tylko ona mnie.
Odpowiedział tak spokojnie, jakby to było czymś zupełnie normalnym.
-A ty na to pozwoliłeś, nie zapominaj!
Mój ton głosu nawet na chwilę nie łagodniał, a wściekłość i złość narastały we mnie. Kiedy ja się zrobiłam taka zazdrosna o niego?
-A co miałem zrobić?
Typowa odpowiedz mężczyzny 'co ja mogłem zrobić?'. Zrobił z siebie jak zwykle ofiarę całego wydarzenia.
-Bidulko ty moja, zmolestowała Cię?!
-Możesz przestać? I nie drzyj się na mnie!
Jego głos zdecydowanie zagłuszył mnie. Rozbrzmiał w całym domu i nastała cisza. Mi zrobiło się duszno i zakręciło się w głowie. Podniosłam się i z tyłu podparłam rękoma. Brunet natychmiast to zobaczył i lekko zakłopotany spoglądał na mnie spod bujnej grzywki.
-Wszystko dobrze?
-Pójdę się położyć na chwilę, jestem tylko zmęczona po podróży.
Wstając lekko się zatoczyłam na co chłopak krzyknął.
-Ani kroku dalej! Zaniosę Cię!
Zaprzeczałam, ale to jak zwykle na nic. On zawsze wie lepiej. Złapał mnie za nogi i pod plecy i zaniósł do sypialni. Co prawda czułam jak na schodach było mu ciężko, ale nic się nie odzywało. Śmieszyło mnie jak pomimo trudu i ciężaru dalej zgrywa opiekuńczego rycerza. Na łóżko odłożył mnie delikatnie zupełnie jak swoją księżniczkę. Nie powiem, schlebiało mi to. Chwila, ja dalej jestem na niego zła!
-Dziękuję.
Tylko tyle wydukałam z siebie. Co prawda nie brzmiało to zbyt przekonująco, ale co ja poradzę? Chłopak nic więcej nie powiedział, podszedł do okna i uchylił je, aby do pokoju wpadało świeże powietrze. Następnie położył się obok mnie i delikatnie przytulił.
-Lepiej Ci już?
-Może.
-Kwiatuszku nie gniewaj się już na mnie. Wiem, ż zrobiłem źle, ale..
-Ale co?
Ciekawe czy przeprasza, bo ma dość niezręcznej ciszy czy zrozumiał swój bolesny błąd.
-Ale nic, po prostu przepraszam.
-Kiedy następny koncert?
Oliver lekko się zamyślił. Poprawił spadające na ciemne oczy, włosy.
-Nie wiem jeszcze, a dlaczego pytasz?
-Ciekawość.
Lekko się uśmiechnął jednocześnie przysuwając mnie bliżej siebie.
-Ciekawość to pierwszy stopień do piekła.
Wyszeptał, a ja jestem w stu procentach pewna, że się zarumieniłam. Swoją ręką gładził mój policzek, składając przy tym czułe pocałunki na moich ustach. nie pozostawałam dłużna, każdy z nich odwzajemniałam. Niestety jak zwykle zadzwonił telefon, który wszystko przerwał. Chłopak zerknął na wyświetlacz telefonu, po czym się podniósł i powiedział.
-Muszę odebrać.
Po tych słowach zniknął za drzwiami, a ja leżałam i myślałam. Zdałam sobie sprawę, że nie zaplanowałam nic związanego z moją najbliższą przyszłością. Nie wiedziałam nawet gdzie pójdę do szkoły po wakacjach. Nie mogę też przecież mieszkać tak u chłopaka cały czas i nie dołożyć nawet grosza do wspólnego budżetu. Nie jestem przecież w 'rodzinnym' domu, a on nie ma obowiązku mnie utrzymywać. Już dawno rozmawiałam z nim, że pójdę do dorywczej pracy, ale jak zwykle spotkałam się z sprzeciwem. Może postawie go przed aktem dokonanym? Tak chyba byłoby najlepiej. Do pomieszczenia wszedł Oli z dziwnym uśmiechem na ustach. Od razu wiedziałam, że coś jest nie tak.
-Co się stało?
W jednej chwili jeszcze bardziej się speszył.
-Będziemy mieli gościa..
Coś nie tak, ciekawe kogo.
-Jakiego gościa?
-Mam być w stu procentach szczery?
Co to w ogóle za pytanie? Umieram z ciekawości.
-Tak!
-Moja mama będzie za dwadzieścia minut.
-Za ile?!
-Za dwadzieścia.
Pierwszy raz będę widziała kogoś z rodziny Olivera.
-Dlaczego mówisz mi to tak późno?!
-Sam się przed chwilą dowiedziałem.
Tak mało czasu, ja muszę się ubrać, umalować, wykąpać. Gdybym dowiedziała się wcześniej mogłabym coś ugotować, a tak nawet wykąpać się nie dam rady. Poderwałam się szybko z łóżka i popędziłam do szafy.
-Już Ci lepiej?
Usłyszałam za sobą głos chłopaka.
-W co ja się ubiorę?
-No tak, największy problem każdej kobiety.
-Idź lepiej posprzątaj kuchnie!
-Masz rację to dobry pomysł..
Chłopak zniknął za drzwiami pokoju a ja wyciągnęłam a szafy czerwone rurki i koszule w moro. Ładnie i elegancko, wręcz idealnie. Rozczesałam włosy i upięłam je w koka, tylko ten był bardziej staranny. Nie malowałam się, już bym nawet nie zdążyła. Zeszłam do kuchni, która teraz aż błyszczała.
-Można jeść z podłogi!
Wykrzyczał chłopak. Odwrócił się do mnie i zamilkł natychmiast, niestety tylko na chwilę.
-Ślicznie wyglądasz, jakoś tak, poważniej.
Roześmiałam się, niestety Oli i powaga to dwie różne, dalekie od siebie rzeczy. Siedzieliśmy teraz oboje przy blacie kuchennym i czekaliśmy na panią Sykes.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Ciekawi następnego rozdziału? :D
CZYTASZ
Ciemne zakamarki duszy
Teen FictionMortishia całkiem przypadkiem poznaje kogoś kto przeraża ją i szokuje. Momentami ma ochotę zakończyć znajomość z chłopakiem, ale go potrzebuje. Czy coś z tego będzie? Czy chłopak pokaże Mortishi swoją ciemną stronę duszy?