#61 Zazdrość

272 31 20
                                    

Następnego dnia wstałam z towarzyszącym mi dudnieniem w uszach. Taka mała pozostałość po wczorajszym koncercie. Olivera jak zwykle nie było, ostatnio to normalne. Ciekawe czy w ogóle wrócił na noc do domu. Założyłam na siebie bluzę za dużą o dwa rozmiary i zeszłam na dół do kuchni. Zajrzałam do lodówki, która świeciła pustkami. Czas uzupełnić zapasy. Gdyby teraz nastała apokalipsa zombi bylibyśmy z chłopakiem zgubieni. Usiadłam na krześle i zaczęłam pić herbatę. Odruchowo złapałam za telefon, który zaczął dzwonić. Serce szybciej zaczęło mi bić, na wyświetlaczu widniało imię Theo. Dziwne, dawno się tak nie czułam.

-Halo?

-Cześć. Już myślałem, że podałaś mi fałszywy numer. 

Przez telefon miał równie olśniewający głos. 

-Nie no co ty. Nie jestem taka.

-Dzwoniłem do Ciebie wcześniej, ale nie odbierałaś i się trochę przestraszyłem.

-Zostawiłam telefon w kuchni, a przed chwilą wstałam i nawet nie zdążyłam oddzwonić.

Dlaczego tak się tłumaczyłam? Nie chciałam wyjść na jędze.

-Nie ma sprawy. Robisz dziś coś specjalnego?

-Mam nudne życie, a czemu pytasz?

Theo głośno się roześmiał. Jaki on miał wspaniały śmiech. Co się ze mną dzieje?

-A nie chciałabyś się zobaczyć?

-Moment.

Niech chwilę poczeka, żeby nie myślał, iż mam aż tak nudne życie.

-Sądzę, że nic nie stoi na przeszkodzie.

-To wspaniale! Trzecia ci odpowiada?

W jego głosie było słychać prawdziwą ekscytacje. Strasznie ciepło mi się na sercu zrobiło. Dawno tego nie czułam.

-Jasne.

-Wiesz gdzie jest taki mały pub, często grają tam amatorskie zespoły?

-Tak, wiem.

-A więc do później. 

-Narazie.

Na mojej twarzy malował się ogromny uśmiech. Odłożyłam telefon i w mojej głowie malowała się wizja idealnego spotkania, które odbędzie się za cztery godziny. Strasznie dziwne było takie cieszenie się ze słów obcego chłopaka. Nagle usłyszałam głos za swoimi plecami.

-Z kim rozmawiałaś?

Podskoczyłam przestraszona, od razu odwróciwszy się. To był Oliver. Stał oparty o ścianę w korytarzu. Musiał tu stać i słyszał pewnie cała rozmowę.

-O co ci chodzi?

Chłopak zaczął iść w moją stronę i ciągnął dalej temat.

-Z kim rozmawiałaś? Nie udawaj, że nie wiesz o co chodzi.

Powinien się cieszyć, że mnie widzi i ma możliwość spędzenia ze mną chociaż odrobinę czasu.

-Z kolegą.

-Gdzie byłaś wczoraj wieczorem?

Chłopak stał naprzeciwko mnie i znów miał ten obłęd w oczach. Przez moje ciało przeszedł lekki dreszcz. Cofnęłam się dwa kroki do tyłu, ale dalej udawałam niewzruszoną.

-Co to ma być? Przesłuchanie?

- Nie denerwuj mnie bardziej,

Standardowy tekst, gdy kończą się mu argumenty. 

-Jestem wolnym człowiekiem i mam prawo mówić i robić to co chce, a tobie nic do tego!

Niech myśli, że się go nie boję..

-Odpowiedz mi na pytanie!

-Nie krzycz na mnie!

-Tylko ty możesz podnosić głos?!

Nienawidzę tych momentów. Wiem, że on nie odpuści, ale w obecnej sytuacji lepiej, żeby nie wiedział. Przez cały czas wycofywałam się do tyłu i stałam już praktycznie pod samą ścianą. Oliver stał naprzeciwko mnie i trzymał rękę opartą o ścianę. 

-Ostatni raz pytam, gdzie byłaś wczoraj wieczorem?

-Na koncercie.

-Z kim? Z tym chłopakiem?

-Dużo jeszcze będzie tych pytań?

Chwila zdawała się dłużyć w nieskończoność, w myślał prosiłam, aby on się już odsunął. Nie czułam się wcale bezpiecznie.

-Nie.

Dla świętego spokoju postanowiłam mu odpowiedzieć. Chciałam odzyskać już swoje bezpieczeństwo.

-Może.

Niestety myliłam się, Oliver jeszcze bardziej się zdenerwował. Złapał mnie za nadgarstki i mocno uścisnął.

-Jak ty możesz? Zapomniałaś, że jesteś moją dziewczyna?!

-Puść mnie!

-Jesteś moja i należysz do mnie!

Próbowałam uwolnić ręce, ale bez skutku. Chłopak stał tak blisko mnie, że nawet nie mogłam się odsunąć. Dzikość w jego oczach była przerażająca. 

-Nie jestem twoją własnością! Puść mnie wreszcie!

-Przestań się tak rzucać!

-Oliver to mnie boli!

Chłopak odsunął się u uwolnił z mocnego uścisku moje obolałe nadgarstki. Złapał się za głowę, zupełnie tak jakby dopiero doszło do niego co zrobił. Spojrzał się na mnie ze łzami w oczach.

-Nie chciałem.

-Ale to zrobiłeś.

Oliver zrobił niepewny krok w moją stronę i wyciągnął ręce. Z tego co wywnioskowałam chyba chciał się przytulić. Natychmiastowo odsunęłam się na bok.

-Nie dotykaj mnie.

-Kwiatuszku..

-Nie mów tak do mnie. Bierzesz leki?

Obserwowałam każdy gest i ruch chłopaka.

-Zapomniałem raz czy dwa, maksymalnie trzy. 

Parsknęłam śmiechem. 

-Nie traktuj mnie jak potwora.

Wyciągnęłam czerwone nadgarstki przed siebie.

-A jak mam cię traktować?

Chłopak próbował mnie przytulić, szybko obeszłam stół i udałam się po schodach do sypialni, po drodze krzycząc:

-Pomyśl trochę i weź leki.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Jak obiecywałam łapcie rozdział :D Trochę krótki, ale publikuje szybciej niż poprzedni. :D

Ciemne zakamarki duszyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz